lut 27, 2021 | Ordo Medicus

Artykuł 26 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka z 1948 roku stwierdza, że „każda osoba ma prawo do nauki”, „nauczanie winno mieć na względzie pełny rozwój osobowości ludzkiej oraz umacnianie poszanowania praw człowieka i podstawowych wolności” oraz że „rodzice korzystają z prawa pierwszeństwa, jeśli chodzi o wybór rodzaju wykształcenia dla swych dzieci.” Podobnie Artykuł 70 Konstytucji RP daje każdemu prawo do nauki i nakłada na władze publiczne obowiązek zapewnienia obywatelom powszechnego i równego dostępu do wykształcenia.

Niestety zamknięcie szkół z powodu Covid-19 i odcięcie dzieci czy młodzieży od stacjonarnego nauczania oznacza dla uczniów nie mających dostępu do szybkiego internetu i komputerów de facto pozbawienie możliwości nauczania i pogwałcenie ich podstawowych praw.

Zagrożone jest także kształcenie dzieci, które z różnych względów wymagają indywidualnego toku nauczania czy wsparcia, a także dzieci których rodzice ze względów czasowych, zdrowotnych czy braku odpowiedniej wiedzy fachowej nie są w stanie wspierać nauczania swoich pociech. Również nie wszystkie szkoły czy nauczyciele są w stanie zaoferować profesjonalne nauczanie online i zapewnić, że uczniowie rozumieją i przyswajają nauczany materiał.

Niestety zdalne nauczanie nie jest w stanie zastąpić naturalnych i jakże koniecznych dla właściwego rozwoju człowieka bezpośrednich interakcji międzyludzkich. Nie umożliwia też sprawowania kontroli nad uczniami z rodzin patologicznych, którzy narażeni są na przemoc domową. Rolą nauczyciela jest nie tylko przekazywanie wiedzy, ale też kształtowanie postawy, charakteru i wspieranie słabych uczniów. Zdalne nauczanie nigdy nie zastąpi fizycznej obecności w szkole. Szkoła musi dbać o rozwój fizyczny i umysłowy dzieci czy młodzieży. Siedzenie godzinami przed komputerem prowadzi do rozwoju wad postawy, otyłości i wad wzroku. Prowadzi ono także do zubożenia emocjonalnego i dehumanizacji.

Według badań opublikowanych chociażby w czasopiśmie JAMA nie ma jakichkolwiek dowodów naukowych, że uczęszczanie do szkoły przyczynia się do rozwoju pandemii. Dzieci niezmiernie rzadko zapadaja na Covid-19, a przebieg choroby u nich jest łagodny. Jak podał niemiecki Instytut Roberta Kocha (odpowiednik polskiego Sanepidu) w swoim raporcie z 1 marca 2021, od lutego 2020 do lutego 2021 do szpitala z powodu Covid-19 lub jedynie z pozytywnym testem PCR na SARS-CoV-2 trafiło 618 dzieci i młodzieży. Należy pamiętać, że część z nich była hospitalizowana np. z powodu złamania nadgarstka i poza dodatnim testem nie miała objawów Covid-19. We wspomnianym wyżej okresie zmarła dwójka dzieci mających choroby współistniejące. Jeśli zaś chodzi o personel pracujący w żłobkach, przedszkolach, szkołach czy domach dziecka w Niemczech, w okresie  od lutego 2020 do lutego 2021 do szpitala z powodu Covid-19 lub z pozytywnym testem PCR na SARS-CoV-2 trafiło 623 opiekunów czy nauczycieli. 25 osób zmarło. Od początku lutego 2020 ilość hospitalizacji z powodu chorób dróg oddechowych w Niemczech (tzw. indeks SARI – ilość hospitalizacji z powodu ostrych zapaleń dróg oddechowych) pozostawała we wszystkich grupach wiekowych przez większość czasu poniżej przeciętnej z lat poprzednich (przy czym dominował patogen SARS-CoV-2). Jak wykazały także badania naukowe przeprowadzone w Szwecji, uczęszczanie do szkoły (w przypadku szwedzkich szkół nawet bez masek) nie prowadzi do wzrostu ilosci zakażeń czy zgonów.

Należy sobie zatem uświadomić, że transmisja wirusa u dzieci, szczególnie poniżej 12 lat, stanowi ze względu na niską wiremię ułamek procenta wszystkich transmisji. Jednoczesnie dzieci i młodzież przyczyniają sie do powstania odporności stadnej. Nie mamy u dzieci i młodzieży nadwyżek ostrych chorób dróg oddechowych w porównaniu z latami poprzednimi (wręcz przeciwnie jest ich mniej), a zamykanie przedszkoli i szkół jest kontraproduktywne. Wydaje się ono mieć na celu jedynie sztuczne utrzymywanie poczucia zagrożenia pandemią – co jest na rękę m.in. bankom, koncernom farmaceutycznym czy wielu firmom IT – a nie rzeczywistą ochronę zdrowia.

Według danych Europejskiej Organizacji Współpracy i Rozwoju zamykanie szkół nie tylko prowadzi do obniżenia jakości nauczania, ale zmniejsza też przyszłe szanse uczniów na rynku pracy, prowadzi do problemów zdrowotnych i pozostawia na pastwę losu uczniów wymagających indywidualnego wsparcia. Szczególnie cierpi psychika młodych ludzi. Zakrojone na szeroką skalę badania Kliniki Psychiatrii Uniwersyteckiego Centrum Medycznego Hamburg-Eppendorf  wykazały, że około 66% dzieci i młodzieży w wieku od 7 do 17 lat odczuwa pandemię covidową i związane z nią restrykcje jako duże obciążenia psychiczne. Wielu z nich narzeka na obniżenie jakości życia oraz stany lękowe i depresje. Jednocześnie jak potwierdziły badania Uniwersytetu Witten/Herdecke noszenie maseczek w szkole przez kilka godzin dziennie prowadzi do różnorakich dolegliwości somatycznych.

Bez natychmiastowego otwarcia szkół grozi Polsce powstanie sporej grupy słabeuszy i nieuków. To właśnie w czasach zaborów i wojen, zaborcy czy okupanci niszczyli polską naukę. Szkoła była wówczas ostoją polskości. Dlatego władze oświatowe muszą zapewnić, że żaden uczeń nie będzie pokrzywdzony, a jego prawo do nauczania ignorowane. Dzieci i młodzież nie mają swojego lobby i nie będą protestować na ulicach. Olbrzymia opdowiedzialność spoczywa zatem na ministerstwie edukacji i podległych mu instytucjach oświatowych, ale także na komitetach rodzicielskich. Szkoły powinny jak najszybciej zostać otwarte, a jednocześnie wyposażone w nowoczesną infrastrukturę umożliwiającą uzupełnianie zajęć stacjonarnych zajęciami online.

Jak powiada stare polskie porzekadło „czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie bedzie umiał”. Nie dopuśćmy, żeby przyszłe pokolenie Polaków było straconym pokoleniem „głupich Jasiów”.

MB