
Przesłuchiwany: dr n. med. Piotr Witczak
Oryginalne nagranie video: https://ordomedicus.org/komisja-sledcza-i-posiedzenie/
Transkrypcja poprawiona i uzupełniona przez dr. n. med. Piotra Witczaka
Dr n. med. Piotr Witczak, biolog medyczny (specjalność: immunologia), autor 15 publikacji naukowych w dziedzinie biologii/immunologii komórkowej. W latach 2013-2015 pełnił funkcję kierownika projektu badawczego „Odpowiedź mastocytów na stymulację syntetycznymi analogami genomów wirusowych (ligandy TLR3 i TLR7)” na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Karierę zawodową kontynuował jako analityk technologii medycznych w Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT) w Warszawie. Zajmował się farmakoekonomiką, prowadził wykłady z Evidence-based Medicine (medycyna oparta na dowodach naukowych). Był współkoordynatorem merytorycznym projektu „Racjonalne decyzje w systemie ochronie zdrowia ze szczególnym uwzględnieniem regionalnej polityki zdrowotnej” realizowanym przez AOTMiT.
Komisja śledcza ds. pandemii jest oddolną, niezależną i nie powiązaną z żadną partią czy ugrupowaniem politycznym inicjatywą Instytutu Ordo Medicus i jej działanie jest finansowane wyłącznie przez dobrowolne darowizny. Finansowania wymaga zarówno działalność merytoryczna, organizacyjna, jak i techniczna obsługa posiedzeń i strony internetowej. Dlatego prosimy o wsparcie na miarę swoich możliwości. Z góry dziękujemy.
Komisja śledcza ds. pandemii została powołana przez Instytut Ordo Medicus celem wyjaśnienia wszystkich okoliczności obecnej sytuacji i zebrania materiału dowodowego. Komisja będzie przesłuchiwać lekarzy, naukowców i wszystkich, którzy mogą się przyczynić do wyjaśnienia obecnego kryzysu. Jeśli zebrany materiał dowodowy na to pozwoli, to zostaną postawione zarzuty osobom podejrzanym. Komisja jest niezależna, społeczna i nie powiązana z żadną partią czy ugrupowaniem politycznym.
Informacje dotyczące Komisji śledczej i jej posiedzeń znajdują się na dedykowanej podstronie:
Zachęcamy do szerokiego rozpowszechniania posiedzeń Komisji.
Patroni medialni (kolejność alfabetyczna): AlterShot, Góralskie Veto, Janek Pospieszalski Warto, Media Narodowe, Najwyższy Czas, PL1TV, PSNLiN.pl, Rzeszów24.pl, STOPNOP, Stowarzyszenie Prawników Głos Wolnośći, tvPodkarpacie.pl, TvPolska.pl, WOLNOŚĆTV, WSR 24, wRealu24.pl.
Dr Mariusz Błochowiak: Dzień dobry Państwu. Zaczynamy dzisiaj pierwsze posiedzenie komisji śledczej do spraw pandemii. Komisja ta jest wzorowana na komisji niemieckiej, która działa już ponad rok i zebrała olbrzymi materiał dotyczący obecnego kryzysu, obecnej sytuacji. Praca komisji będzie polegać na tym, że będziemy przesłuchiwać różnych lekarzy, naukowców, osoby, które mają coś do powiedzenia w kwestii wszelkiego typu nieprawidłowości związanych z obecną sytuacją. Tutaj Państwo widzicie członków komisji, którzy się za chwilę przedstawią. Dzisiaj przesłuchiwany będzie Dr Piotr Witczak, który też jest członkiem komisji, ale z racji swojego wykształcenia podzieli się z nami wiedzą. Istotą tej komisji jest to, żeby wiedza od ekspertów, lekarzy, tych którzy mają coś do powiedzenia przepłynęła do prawników, żeby oni zrozumieli tą sytuację ze strony medyczno-naukowej. Prawnicy nie są osobami kompetentnymi w tych dziedzinach i po prostu muszą przesłuchiwać biegłych, żeby ustalić stan faktyczny, żeby to mogło ewentualnie doprowadzić do procesów w sądach. Może tutaj poproszę Panią mecenas Beatę Zdziebłowską o uzupełnienie tego jak to wygląda od strony prawnej, to znaczy na ile ta wiedza może pomóc w ewentualnych procesach sądowych.
Notariusz Beata Zdziebłowska-Gidian: Dzień dobry Państwu, nazywam się Beata Zdziebłowska-Gidian, jestem notariuszem. Jesteśmy tutaj po to, proszę Państwa, aby w przyszłości stanąć w prawdzie, ale będzie to wymagało wielomiesięcznych a może i wieloletnich starań naszych, takich jak w chwili obecnej, którą to komisję zorganizował obecny tutaj, wielce zasłużony pan Mariusz. Jesteśmy tu po to, aby w tym długim procesie, który nie zakończy się szybko, zebrać materiał dowodowy, ocenić go i jeżeli będą uzasadnione podstawy do tego, żeby złożyć wnioski o wszczęcie postępowań karnych lub wystąpić w procesach cywilnych odszkodowawczych, to na pewno to zrobimy. Po to tu jesteśmy, żeby naszą pracę, która się dopiero dzisiaj zaczyna uwieńczyć powodzeniem w obronie praw i wolności obywatelskich.
Dr Mariusz Błochowiak: Dziękuję bardzo. Może dopowiem, że jeżeli chodzi o pracę komisji, to nie będzie to tylko i wyłącznie praca przed kamerami, ale też będziemy chcieli wysłuchać osoby, które nie będą chciały ujawnić swojej tożsamości, bo chodzi nam o to, że zebrać materiał dowodowy bez względu na to czy ktoś chciałby się ujawnić czy nie. Oczywiście, zachęcamy do tego, żeby pokazać swoją twarz. Ta komisja jest komisją niezależną i apolityczną, jest to inicjatywa instytutu Ordo Medicus i nie jest powiązana z żadnym ugrupowaniem politycznym. Chodzi nam o to, żeby uzyskać merytoryczną wiedzę na temat obecnej sytuacji. Teraz może poproszę, aby członkowie komisji powiedzieli parę słów o sobie, może tutaj poproszę dr Witczaka.
Dr n. med. Piotr Witczak: Piotr Witczak, jestem biologiem medycznym, pracowałem również jako analityk technologii medycznych. Początkowo zajmowałem się badaniem wpływu leków na erytrocyty człowieka, później badałem wpływ analogów wirusowych na mastocyty, na komórki tuczne. Następnie pracowałem w Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, jest to agencja rządowa, która zajmuje się oceną i bezpieczeństwem leków, programów polityki zdrowotnej, między innymi również szczepionek, które wchodzą do refundacji, a pandemią jako taką, od strony naukowej, interesuję się od momentu, gdy zauważyłem jako pracownik Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, że nie ma żadnych raportów, tak zwanych raportów HTA, czyli raportów oceny technologii medycznych, które zajmują się oceną korzyści, ryzyka wprowadzanych rozwiązań, w ramach strategii anty-COVID. Nie było tego typu raportów, tylko niektóre kraje się na to zdecydowały, a są bardzo ważne w kontekście optymalizacji tych rozwiązań, tak żeby nie było właśnie sytuacji, w której ryzyko wprowadzonych rozwiązań będzie przewyższało wszelkie korzyści, a niestety podejrzenia ku temu są. Już na tym etapie pandemii można stwierdzić, że rzeczywiście niektóre rozwiązania, sposoby podejścia były zbyt intensywne, nadmiarowe, a wręcz szkodliwe, więc też między innymi dzisiaj będę o tym wspominał.
Dr Mariusz Błochowiak: Dobrze, to proszę o przedstawienie się tutaj w kolejności. Mikrofon, tak, tak, mikrofon. Nie, nie, znaczy nie, to…
Mec. Anna Rykowska: Dzień dobry państwu, nazywam się Anna Rykowska, jestem adwokatem, członkiem Izby Adwokackiej w Warszawie. Prowadzę indywidualną kancelarię adwokacką na terenie miasta Pruszkowa. Jestem tu po to, proszę Państwa, żeby ustalić czy faktycznie dane, które od ponad roku są ujawniane przez media głównego nurtu są zgodne ze stanem faktycznym i czy naprawdę mamy się czego bać jeśli chodzi o kwestie pandemii i również wyjaśnienie, znaczy, chciałabym uzyskać odpowiedzi na pytania, związane z tym, czy faktycznie mamy do czynienia z zagrożeniem, chciałabym również uzyskać odpowiedzi na pytania związane z testami, szczepionkami i restrykcjami, obostrzeniami, które w ostatnim czasie zostały wprowadzone. Dziękuję bardzo.
Dr Mariusz Błochowiak: Proszę bardzo.
Notariusz Beata Zdziebłowska-Gidian: Dzień dobry państwu, tutaj tak jak na wstępie powiedziałam, nazywam się Beata Zdziebłowska-Gidian, jestem członkiem zarządu i prezesem Stowarzyszenia Prawników Głos Wolności, zawodowo notariuszem, prowadzącym indywidualną kancelarię notarialną, z dużym doświadczeniem prawniczym w zawodach radcowskich, adwokackich i z dużym doświadczeniem w kwestii działalności ze stowarzyszeniami wolnościowymi, wolnymi dziennikarzami i wolną prasą. Jestem tu po to, aby dopilnować zebrania materiału dowodowego, ocenić go poprzez konsultacje z wybitnymi prawnikami i kolegialnie zadecydować jaki będzie efekt naszego postępowania w postaci, tak jak powiedziałam na wstępie, wniesionych wniosków do prokuratury czy też wniesionych pozwów odszkodowawczych. Dziękuję bardzo.
Dr Mariusz Błochowiak: Proszę bardzo, po kolei.
Mec. Stanisław Zapotoczny: Dzień dobry, adwokat Stanisław Zapotoczny, jestem z Wrocławia. W działalność związaną przeciwko temu co mamy zarządzone na podstawie przepisów o pandemii od marca ubiegłego roku zaangażowałem się w sierpniu ubiegłego roku. Było to oczywiście na bazie poszukiwania prawdy w tym, co było nam głoszone i w kontekście tego jaką wiedzę można ciągle w większym zakresie uzyskać na temat tego stanu w jakim przyszło nam żyć i czy on jest uzasadniony okolicznościami. Krótko mówiąc, czy zagrożenia ewentualne, wynikające z rzekomej epidemii mogą nas, że tak powiem, paraliżować w taki sposób, w jaki w tej chwili to władze robią. A z punktu widzenia prawniczej oceny tego procesu prawnego, który się odbywa od marca ubiegłego roku, decydujące jest jakie przekonanie i na jakiej podstawie posiadają ci, którzy zarządzają tym całym procesem, czyli przede wszystkim tworzą prawo, na podstawie którego potem inni je wykonują. Krótko mówiąc czy ci ludzie działają w dobrej wierze, czy po prostu jest to działanie w złej wierze, które ma na celu zatomizować społeczeństwo, zniszczyć powiązania pomiędzy ludźmi po to, by nimi łatwiej zarządzać, a z drugiej strony spowodować kryzys gospodarczy i zadłużyć na kilkaset, w tej chwili już się mówi o ponad bilionie, złotych. To są sprawy, które powinny interesować każdego obywatela i w ramach tych działań będziemy próbowali dojść do tej wiedzy, jaka była świadomość tych, którzy urządzili taki stan prawny epidemii, czy zarządzili taki stan prawny epidemii obowiązujący do tej pory w Polsce. Dziękuję.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: Dzień dobry, Katarzyna Tarnawa –Gwóźdź, radca prawny z Bielska-Białej, zajmuję się na co dzień szeroko rozumianym prawem cywilnym oraz gospodarczym, w dużej mierze poświęcam aktualnie swój czas na weryfikację tego co dzieje się w polskim systemie prawnym pod kątem aktualnej sytuacji pandemicznej na świecie i w Polsce. Jestem również członkiem zarządu Stowarzyszenia Głos Prawników. Dziękuję bardzo.
Mec. Maja Gidian: Dzień dobry państwu, Maja Gidian, adwokat, politolog, prowadzę własną kancelarię adwokacką w Gdyni, od ponad półtora roku czynnie pomagam osobom fizycznym i prawnym w walce z nielegalnymi obostrzeniami, restrykcjami, tak zwanymi, COVIDowymi, zarówno na ścieżce administracyjnej, cywilnej jak i karnej. Moja obecność w Komisji śledczej ma przede wszystkim przyczynić się do tego, żebyśmy zgromadzili taki materiał dowodowy, który pozwoli nam wszystkim na to, abyśmy czynnie dalej mogli bronić naszych praw i wolności obywatelskich, po to wykonujemy zawody naszych adwokatów, radców prawnych, notariuszy. Dziękuję bardzo.
Dr Mariusz Błochowiak: Dziękuję bardzo, ja mam tutaj mikrofon. Na koniec jeszcze ja się przedstawię, jestem z wykształcenia fizykiem. Obecnie koordynuję pracę Instytutu Ordo Medicus, który został powołany właśnie z powodu obecnej sytuacji, tak zwanej pandemii. Jest to niezależny instytut, który działa na rzecz zdrowia, wolności, prawdy, niezależnej nauki. Jeśli chodzi o obecną sytuację to opracowałem 4 książki dotyczące tej, tak zwanej, pandemii „Fałszywa pandemia. Krytyka naukowców i lekarzy”, gdzie jeden tom został poświęcony testom PCR, jeden maskom, a ostatni – czwarty – szczepionkom. Dobrze, to może tyle rzeczy formalnych, jeszcze może Państwa poproszę o wsparcie finansowe Komisji, bo to jest bardzo istotne, nie jesteśmy finansowani przez żadne gremia polityczne, jest to komisja społeczna i niezależna, także jeśli ktoś ma takie możliwości to bardzo proszę o wsparcie. Jeśli ktoś chciałby coś zgłosić, jakieś nieprawidłowości, czy w jakikolwiek sposób się skontaktować z nami, to jest formularz na stronie ordomedicus.org i tam też będą zamieszczane posiedzenia i wszelkie informacje. Dobrze, to może teraz przejdziemy już do strony merytorycznej, poproszę dr Witczaka o zabranie głosu. Może tylko dopowiem, że to nie jest typowy wykład czy prelekcja, chodzi tutaj o to, żeby prawnicy zadawali pytania, żeby się dowiedzieli, żeby zrozumieli to co tutaj będzie dr Witczak przedstawiał, dlatego w naturalny sposób będzie tutaj dużo pytań. Proszę bardzo.
Dr n. med. Piotr Witczak: Może zacznijmy od pochodzenia SARS-CoV-2. Jeśli państwo macie jakieś konkretne pytania, to nie jest temat, który tak szczegółowo zgłębiałem, dlatego że jest wiele teorii, różnych teorii, jest bardzo duży chaos informacyjny w tym zakresie i szukałem takich wiarygodnych źródeł, które mogłyby coś na ten temat powiedzieć również prawnikom. Jest publikacja, dosyć aktualna, która pokazała się na łamach czasopisma The Lancet 17 września 2021 roku[1]. Główny wniosek z tej publikacji, z tego artykułu jest taki, że nie ma bezpośredniego potwierdzenia naturalnego pochodzenia SARS-CoV2, a wypadek związany z laboratorium jest prawdopodobny. To jest wniosek autorów tej publikacji, którzy też przytaczają w treści, jakby chronologię wydarzeń, co się wydarzyło, dlaczego tyle było sprzecznych informacji związanych z pochodzeniem wirusa, stricte od strony naukowej i tego co wiemy. Ten artykuł jest apelem o to, żeby zapewnić obiektywną, otwartą i przejrzystą debatę na temat pochodzenia SARS-CoV2. I to jest najbardziej zastanawiające. Dlaczego nie ma otwartej debaty i ta narracja została dosyć jednoznacznie narzucona. I tutaj autorzy dementują tę jednoznaczność w przekazie, nie opowiadają się po żadnej ze stron, czy to jest pochodzenie naturalne czy pochodzenie laboratoryjne, ale wskazują po prostu, że narracja była w kierunku pochodzenia naturalnego, a hipoteza i podstawy naukowe tej narracji nie były silne. I dokładnie to zaznaczają. I nawet sugerują, że był bardzo silny kierunek w stronę tego, żeby potępić „teorie spiskowe” sugerujące, że COVID-19 nie ma naturalnego pochodzenia. I w ten sposób wyciszono debatę naukową, w tym wśród dziennikarzy naukowych, dlatego ten temat w pewnym momencie trochę przycichł. A jak się okazuje, ta teoria, że wirus jest pochodzenia naturalnego opierała się na często cytowanych artykułach naukowych, a argumenty praktycznie odnosiły się do tego, że ten koronawirus jest filogenetycznie spokrewniony z innymi betakoronawirusami. Natomiast to nie wyklucza hipotezy, że mógł być wyciek z laboratorium. Podobne eksperymenty, na przykład powstawanie różnego typu chimer wirusa SARS i koronawirusa[2], miały miejsce już od wielu lat w różnych ośrodkach badawczych (eksperymenty gain-of-function), więc jest to teoretycznie możliwe. Wnioskowano, że nie ma właśnie jednoznacznego potwierdzenia naturalnego pochodzenia SARS-CoV2.
Mec. Anna Rykowska: Przepraszam, przepraszam, ale czy mogę zadać pytanie?
Dr n. med. Piotr Witczak: Proszę bardzo.
Mec. Anna Rykowska: W jaki sposób w takim razie można udowodnić istnienie jakiegoś wirusa? W jaki sposób, jak to się odbywa w stosunku naukowym?
Dr n. med. Piotr Witczak: To jest dosyć szeroki temat. Tutaj trzeba mieć dużą wiedzę na temat tych metod badawczych, izolacji wirusa, oczyszczania próbek. Jest tu dużo spekulacji. Jako analityk technologii medycznych i biolog medyczny, oddaję w tym temacie pole biologom molekularnym. Pomimo pewnych wątpliwości, nie widzę podstaw, aby twierdzić, że wirusa nie ma. Dane naukowe, z którymi mam do czynienia wskazują, że jest jakiś nowy czynnik infekcyjny, zasadnicze pytanie, czy jest taki groźny jak się powszechnie uznaje.
Notariusz Beata Zdziebłowska-Gidian: Chciałam zapytać jakie to ma znaczenie czy wirus jest pochodzenia naturalnego czy wirus został, w cudzysłowie, wyprodukowany?
Dr Mariusz Błochowiak: Chciałem zadać dokładnie to samo pytanie.
Dr n. med. Piotr Witczak: No to jest przede wszystkim kwestia odpowiedzialności za to co się dzieje. Można mówić też o ataku bioterrorystycznym, można mówić o jakiejś wojnie między różnymi mocarstwami na świecie, między USA, Chinami, dużo różnych teorii można produkować, dlaczego jest taka sytuacja a nie inna. Dosyć podejrzane jest to, że tą pandemię COVID-19 bardzo wykorzystuje się w celach politycznych. Czyli ewidentnie dochodzi do ograniczenia podstawowych praw i wolności. Dochodzi do sytuacji, w której wiele grup interesów włącza się w tę narrację, zarabiając olbrzymie pieniądze, na testowaniu, na szczepionkach, na różnych lekach. I to powoduje, że tego typu narracja i ta pandemia, ona jest podsycana cały czas, dlatego że można na tym bardzo dużo zarobić. Też ciekawa jest kwestia, myślę że być może też ktoś kto będzie przez Państwa przesłuchiwany w przyszłości, odniesie się do sytuacji w Chinach, dlaczego tak mało informacji mamy z stamtąd. To jest bardzo zastanawiające, dlaczego Chiny tak dobrze poradziły sobie z tym wirusem, można zobaczyć statystki, tylko pytanie czy te statystki są dobrze raportowane. Z tego co wiem to Chiny bardzo dobrze pilnują swoich interesów, więc te informacje mogą nie wyciekać albo być bardzo silnie chronione. Natomiast wiemy, że tam praktycznie tej pandemii nie ma w tym momencie i tych zakażeń jest bardzo mało od początku. Właściwie to wygasły bardzo szybko. I to też jest zastanawiające, dlaczego miejsce, z którego wirus pochodzi tak szybko i tak łatwo poradziło sobie z tą pandemią. Jednocześnie oglądaliśmy dantejskie sceny strachu i ludzi padających na ulicach, szwadrony dezynfekujące ulice. Ja wiem, że tam jest silniejsza kontrola nad populacją i pewnie ten argument jest podnoszony, ale dzisiaj przedstawię dowody na to, że nawet restrykcyjne środki niefarmaceutyczne typu lockdown, maski, dezynfekcje, czy tego typu rozwiązania nie są tak skuteczne w kontroli tej choroby. Więc to jest dosyć dziwne dlaczego tak jest i rzeczywiście Chiny jeśli chodzi o sytuację gospodarczą poradziły sobie bardzo dobrze i najlepiej na świecie. Więc tak jak mówię, istnieją też podejrzenia, nie mam na to silnych dowodów, że może być to kwestia wojny gospodarczej o zasięgu ogólnoświatowym.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: Jeśli można, czy wirus został wyizolowany bądź któraś z mutacji tego wirusa została wyizolowana do tej pory?
Dr n. med. Piotr Witczak: Jest dużo badań odnośnie stabilności tego wirusa. Jest kilka badań na temat izolacji, ale są one podważane przez niektórych naukowców, że próbka nie była dobrze oczyszczona, że metodologia powinna być znacznie bardziej dokładna, a zdjęcie pod mikroskopem elektronowym dotyczy czegoś innego, itp. Takie informacje do mnie docierają, nie mam kompetencji w zakresie biologii molekularnej, aby dokładnie to zweryfikować.
Mec. Anna Rykowska: Panie doktorze, powiedział pan ważną rzecz, a mianowicie pandemia może być sztucznie podsycana. Chciałam zapytać co to znaczy w kontekście poprzednich lat? Czy jest jakaś różnica, jeśli chodzi o zachorowania na grypę, jeśli chodzi o poprzednie lata a 2020 rokiem i 2021 rokiem? Na podstawie oczywiście danych jakimi Pan dysponuje.
Dr n. med. Piotr Witczak: Tutaj trzeba podkreślić jedną rzecz, bo grypa to pojęcie bardzo ogólne. To są zachorowania grypopodobne więc o grypie mówimy w momencie, w którym mamy odpowiedni test wykonany, w kierunku określonego szczepu grypy. Więc pewnie pani miała na myśli przypadki grypopodobne, które są bardzo liczne, a w 2020 roku, nawet jeśli podsumujemy sobie zachorowania na grypę lub choroby grypopodobne razem z COVID-19 to wyjdzie nam podobna ilość zakażeń co zakażeń grypopodobnych i grypy w 2019 roku. Niejako można powiedzieć, że SARS-CoV2 wyparł grypę.
Dr Mariusz Błochowiak: Ale w statystykach.
Dr n. med. Piotr Witczak: Tak, w statystykach. Grypa zmniejszyła się, ale nie zniknęła całkowicie. Zwracam uwagę Szanownej Komisji, że to co się teraz dzieje polega na tym, że mówią wyłącznie o COVID-19, nie odnoszą się względem tego co było wcześniej. Jakby nie podejmuje się tego tematu, że mamy coś za coś, tylko że mamy wzrost, olbrzymi wzrost zachorowań COVID, dużo zgonów COVID, no ale przecież wcześniej mieliśmy zgony na grypę, mieliśmy zakażenia na grypę i grypopodobne. To można przedstawić jako kontrargument dla wzrostu tych zakażeń i sytuacji, którą obecnie mamy.
Dr Mariusz Błochowiak: Ale koronawirusy były odkryte już w latach 60-tych, więc pytanie, czy jakby jest w ogóle zasadny spór o to czy mamy do czynienia z koronawirusem czy nie, skoro jakby nie ma wątpliwości co do tego, że koronawirusy istnieją.
Dr n. med. Piotr Witczak: No tak, oczywiście że koronawirusy istnieją, natomiast one mutują, więc co sezon możemy mieć nieco inny profil tych wirusów. Są wzmianki o tak zwanym, gain-of-function, czyli wzbogacaniu tego wirusa o pewne funkcje, w zakresie jego struktury, ale to się przekłada na jego zjadliwość, zakaźność. Czyli tutaj mamy jakieś jego cechy, które są dosyć wyjątkowe i jakby świadczą o tym gain-of-function, czyli zyskaniu pewnych właściwości, to może się odbywać na poziomie naturalnym jak i laboratoryjnym[3]. Czyli mogą być badania laboratoryjne, które udoskonalają te wirusy w konkretnym celu, na przykład w celu ataków bioterrorystycznych, a może to też zajść w naturze. Więc tu właśnie chodzi o ten spór, natomiast fakt jest taki jak powiedziałem, gain-of-function został zidentyfikowany dla SARS-CoV2[4].
Mec. Maja Gidian: Panie doktorze, chciałam tylko nawiązać do początkowej części pana wypowiedzi. Powołał się pan na artykuł z czasopisma The Lancet, z 17 września 2021 roku. Czy mógłby pan coś więcej powiedzieć o tym czasopiśmie, jakiego rodzaju jest to czasopismo i jaką ma wagę naukową?
Dr n. med. Piotr Witczak: Jest to jedno z najbardziej poczytnych czasopism na świecie, o wysokim impact factor, czyli indeksie cytowań. Informacje, które pojawiają się w tego typu czasopismach, mają bezpośrednie przełożenie na kształt medycyny, podejście do wielu spraw. Więc dlatego wiele też grup interesów jest bardzo zainteresowana publikacjami w tego typu czasopismach, z tego względu, że to ma określony wpływ na to co się dzieje. Mam tutaj rzeczywiście takie spostrzeżenie i to jest, myślę że wiele naukowców i lekarzy się z tym zgodzi, że tego typu czasopisma są poprawne politycznie. To jest kuszące dla ogromnych grup interesów, bo to jest bezpośredni wpływ, koncerny mogą w ten sposób kształtować podejście do leczenia, do diagnostyki. Więc im częściej cytowane czasopismo medyczne, tym w moim przekonaniu bardziej narażone na ryzyko poprawności politycznej a nawet korupcji. Jednym z przykładów może być próba dyskredytacji hydroksychlorochiny[5].
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: Jeżeli można, w jakim czasie wirusy mutują, ile potrzeba, żeby wirus zmutował? To jest jedno pytanie, a drugie – ile czasu potrzeba, żeby wirus odzwierzęcy zmutował, żeby mógł zainfekować człowieka?
Dr n. med. Piotr Witczak: Wirus mutuje cały czas, istotna mutacja do zmiany gospodarza może nastąpić w każdej chwili, kiedy białka wirusów staną się dostosowane na skutek mutacji do receptorów komórek naszego organizmu. Trudno mi powiedzieć jakie są to ramy czasowe. Oczywiście im bardziej zakaźny wirus tym większy potencjał reprodukcyjny, a im większy potencjał reprodukcyjny tym większy potencjał do mutacji. Koronawirusy i wirusy grypy, są to wirusy, które relatywnie szybko mutują, co zresztą widzimy obecnie, bo skuteczność szczepionek spada.
Notariusz Beata Zdziebłowska-Gidian: Czy mógłby nam pan powiedzieć czy, a jeżeli tak to czym różni się wirus grypy od wirusa COVID?
Dr n. med. Piotr Witczak: Jeśli chodzi o potencjał do mutacji to dla obu wirusów jest wysoki, ale z przewagą dla grypy. Śmiertelność wirusa SARS-CoV2 i wirusa grypy, tak jak to pokazuję teraz na slajdzie, jest właściwie zbliżona, mimo że niektórzy twierdzą inaczej. Potwierdza to ostatnia analiza, która oszacowała wskaźnik śmiertelności, infection fatality rate, czyli liczbę zgonów wśród wszystkich osób zakażonych. I to są osoby zakażone bezobjawowo i objawowo. IFR różni się od wskaźnika CFR, który dotyczy zdiagnozowanych przypadków. Wskaźnik CFR jest zazwyczaj wyższy, bo obejmuje więcej cięższych przypadków, CFR-y są istotnie związane z hospitalizacją. CFR to zgony wśród osób, które mają potwierdzone zakażenie. Wiemy przecięż, że wiele osób jest niezidentyfikowanych przez system, przechodzi wirusa bezobjawowo albo łagodnie, nie diagnozuje się, więc dlatego najbardziej wiarygodnym wskaźnikiem śmiertelności dla SARS-CoV2 jest właśnie wskaźnik IFR, czyli wskaźnik śmiertelności infekcji, który co do zasady ma objąć osoby poza systemem oficjalnych diagnoz. Według Ioannidisa, który zajmował się wyliczaniem tego wskaźnika już od początku pandemii, aktualne dane z 26 marca 2021 wskazują na IFR równy 0,15% w skali globalnej[6]. Oczywiście wskaźnik ten różni się w zależności od kraju, szerokości geograficznej, tam są spore różnice. Ale średnio globalnie 0,15%. Na podstawie danych CDC, jeśli chodzi o grypę, to mamy od 0,02% do 0,13%[7], w zależności od sezonu. Trzeba wziąć pod uwagę jedną rzecz, że grypa nie była masowo testowana PCR-em, do którego też się będę odnosił, bo to jest tak, że jak czegoś bardzo szukamy, to my to znajdujemy – tak to działa. Jeśli bardzo chcemy znaleźć SARS-CoV2 to będziemy go znajdować częściej i to wpłynie na śmiertelność, w zależności też od tego gdzie i u kogo szukamy.
Mec. Maja Gidian: Przepraszam, czy ja mogę mieć pytanie do tego? Na jakiej podstawie możemy stwierdzić, że te badania Ioannidisa jest wiarygodne?
Dr n. med. Piotr Witczak: Jest to jeden z czołowych naukowców, który jest obecnie bardzo krytykowany, oczywiście tylko przez pewne grupy, którym nie odpowiada fakt, że śmiertelność wirusa SARS-CoV2 jest niższa niż początkowo sądzono. Ja też o tym będę mówił, bo jeśli chodzi o te predykcje dotyczące śmiertelności wirusa, o skalę pandemii, one były bardzo wyolbrzymione, one były rozdmuchane na niesamowitą skalę. Potwierdzono, że wiele wartości uzyskanych na podstawie modelowania na początku pandemii i w jej trakcie było przeszacowanych[8]. Ioannidis to naukowiec, który był najczęściej cytowany na świecie. Nie chcę rozwodzić się nad tym, dlaczego go teraz podważają, uważam że są to ataki o charakterze politycznym, natomiast jeśli chodzi o jego kompetencje, no to jest wybitny. To jest najlepszy specjalista na świecie w swojej dziedzinie, więc tutaj absolutnie nie można mu tego zarzucić, że on nie wie o czym pisze, albo że próbuje manipulować narażając swoje dobre imię. Nie kojarzę, żeby jakaś jego publikacja była kiedykolwiek wycofana, żeby do jakiejkolwiek były zarzuty odnośnie błędów metodologicznych, natomiast Państwo w mediach na pewno spotkacie się z podważaniem Jego kompetencji.
Mec. KatarzynaTarnawa-Gwóźdź: Jakie zagrożenie dla zdrowia publicznego stanowi faktycznie SARS-CoV2 zgodnie z tym co Panu udało się uzyskać z materiałów naukowych?
Dr n. med. Piotr Witczak: Wskaźnik śmiertelności w podziale na grupy wiekowe jest bardzo istotny. Jak Państwo zwrócicie uwagę, jest olbrzymi przeskok w śmiertelności wirusa dla młodszych grup wiekowych versus starsze grupy wiekowe. I tutaj ostatni opublikowany artykuł w formie pre-print – od razu wyjaśnię, bo będę cytował, powoływał się na takie publikacje, które nie były poddane recenzji. Tak zwane artykuły „peer review”, to są publikacje, które przeszły recenzje, czyli zostały ocenione przez innych naukowców w kontekście metodologii, wartości merytorycznej i tak dalej. Przez co najmniej kilku recenzentów. I one mają wyższą wiarygodność. W hierarchii evidence based medicine to są wyżej postawione dowody niż, tak zwane pre-printy, czyli jeszcze przed recenzją. Ten wskaźnik śmiertelności ze stratyfikacją względem grup wiekowych pochodzi z pre-printu, którego autorem jest Ioannidis[9], z 14 lipca 2021 roku. Warto zwrócić uwagę, dla populacji poniżej 50 roku życia śmiertelność jest już bardzo niska. SARS-CoV2 głównie atakuje i jest bardziej zjadliwy dla osób starszych i schorowanych. Im słabszy organizm, tym większe ryzyko zgonu w wyniku infekcji, co jest oczywiste. Śmiertelność SARS-CoV-2, która wykracza poza ramy względnie niskiej śmiertelności, to jest 50 rok życia wzwyż, a nawet 60 rok życia wzwyż, bo tu już mamy wskaźnik IFR na poziomie 0,6%. Oczywiście to są średnie wyliczone przez Ioannidisa dla wielu krajów, w tym z Europy. Wiele osób powołuje się na ryzyko zgonu na podstawie danych statystycznych, które są nam przedstawiane z oficjalnych źródeł. Czyli mamy na przykład dane, które pokazują ile jest osób z diagnozą COVID-19, ile osób z tą diagnozą zmarło. I oczywiście trzeba wziąć pod uwagę, że tego typu dane są znacznie przeszacowane, dlatego że zgony są raportowane z COVID-19, a nie z powodu COVID-19. Mamy podział na choroby współistniejące, mamy bez chorób współistniejących. Wiarygodność testowania jest ograniczona o czym będę jeszcze mówił. Przypisywanie COVID-19 mogło odbywać się wyłącznie na podstawie objawów. W publikacji na łamach British Medical Journal o tytule „Co uznajemy jako śmierć COVID?”[10], napisanej przez niezależną dziennikarkę, jest informacja, że w Indiach wszystkie podejrzane zgony związane z COVID-19 mogły być zgłaszane jako związane z COVID-19, a przecież bardzo trudno w kontekście objawowym odróżnić COVID-19 od grypy, właściwie jest to niemożliwe. Dużo może zależeć od systemu finansowania przez NFZ. Ja nie mam na ten temat wiarygodnych informacji, wiem że pojawiły się prasowe doniesienia opublikowane przez Najwyższy Czas![11] o patologicznym systemie dopłat, który mobilizował nieco lekarzy do nadmiernego przypisywania zakażenia covid, bez testu, podobnie w przypadku pacjentów, którzy zmarli.
Mec. Stanisław Zapotoczny: Panie doktorze, przerwę, bo dużo Pan mówi, a ja chciałem takie konkretne pytanie, ale na większym poziomie ogólności niż to, o czym w tej chwili mówimy. Z doświadczenia wiem, że historia magistra vitae est, czy badał Pan kwestie tegoż wirusa, o którym mówimy, najpopularniejszego obecnie na całym chyba świecie, w kontekście podobnych epidemii występujących w przeszłości i częstotliwości występowania epidemii? Czy były przypadki, ażeby tak jak w tej chwili, tyle krajów, w miarę jednomyślnie, poza nielicznymi wyjątkami, tam Szwecji, Białorusi, czy potem już także prezydenta Trumpa w Stanach Zjednoczonych, zarządziło istnienie epidemii? Jak to w perspektywie historycznej, czy Pan na to zwracał uwagę?
Dr n. med. Piotr Witczak: No był kazus pandemii świńskiej grypy.
Mec. Stanisław Zapotoczny: A jak to w związku z tym sytuacja wyglądała wtedy w Polsce i na świecie? Czy mamy jakieś dane? Czy szczepiliśmy wtedy kogoś w Polsce albo na świecie? Jaka była umieralności w Polsce, na świecie? Czy Pan te kwestie badał?
Dr n. med. Piotr Witczak: Z tego co pamiętam, to były pojedyncze przypadki lokalnego wprowadzenia lockdownu w związku ze świńską grypą. Jeśli chodzi o skalę tego co mamy aktualnie, to jest to bez precedensu. Schemat działania wielu krajów, w szczególności krajów wysokorozwiniętych jest bardzo zbliżony. Oczywiście plus/minus to zależy od wielu bardzo różnych uwarunkowań, ale tego nie było w przypadku świńskiej grypy. Jak się okazało, pandemia świńskiej grypy to była po prostu lekki sezon grypowy, nawet w kontekście wielu poprzednich lat, więc nie było to nic szczególnego. A i są potwierdzone informacje, że była wykorzystana marketingowo do tego, żeby wprowadzić wiele szczepionek, zresztą pamiętamy, że ówczesna Minister Zdrowia, Pani Kopacz nie zgodziła się na zakup tych szczepionek w Polsce, co się okazało dobrą decyzją. Było też wiele przypadków narkolepsji, powikłań, więc było też sporo kontrowersji wokół tej pandemii świńskiej grypy. Nie możemy porównywać tej obecnej sytuacji, choć pewien podobny mechanizm został zastosowany, tylko skala problemu, który obecnie mamy jest nieporównywalnie większa.
Mec. Stanisław Zapotoczny: To może jeszcze pociągnę jedno pytanie w tym kontekście. Czy wtedy tak powszechnie testowaliśmy występowanie tego wirusa jak obecnie?
Dr n. med. Piotr Witczak: Nie kojarzę żebyśmy tak powszechnie testowali jak obecnie i to też były zupełnie inne testy. Większa skala testowania związana jest z większym poziomem strachu i rozdmuchanymi statystykami. Już w okresie pandemii świńskiej grypy mogliśmy zaobserwować, jak się zachowują kraje oraz jak się zachowują ludzie jeśli chodzi o reakcję na zagrożenie epidemiologiczne, obecnie jest duża różnica.
Dr Mariusz Błochowiak: Zgadza się.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: w przypadku hospitalizacji z powodu COVID?
Dr n. med. Piotr Witczak: Jeśli chodzi o przypadki hospitalizacji z powodu COVID, to może być dla wielu zaskoczeniem. Jest takie przekonanie, że jeśli będę hospitalizowany z powodu COVID-19, to mój stan jest będzie tak poważny, że ta hospitalizacja jest potrzebna. Ale jak się okazuje, to według aktualnych badań, prawie połowa hospitalizacji covid obecnie jest łagodna lub bezobjawowa[12]. W dużym stopniu to są przypadkowe lub lekkie diagnozy. Albo pacjenci są przyjmowani na obserwację, albo ktoś dostanie duszności o podłożu psychosomatycznym i zgłasza się do szpitala. Wiemy że odsetek wyników fałszywie dodatnich jest bardzo duży. Na łamach Amerykańskiego Towarzystwa Pediatrycznego weryfikowano hospitalizacje „z” i „na” COVID u dzieci[13]. Zgodnie z tym badaniem, 39% hospitalizacji było bezobjawowych, 28% miało łagodną lub umiarkowaną chorobę, 8% miało ciężką chorobę, a 13% miało stan krytyczny. 45% przyjęć do szpitala uznano za mało prawdopodobne, aby były spowodowane przez SARS-CoV-2. Czyli w wielu przypadkach covid nie jest bezpośrednim motywem przyjęcia, tylko po prostu ktoś przychodzi ze złamaną ręką, nogą, po wypadku i otrzymuje diagnozę COVID mimochodem.
Dr Mariusz Błochowiak: Na podstawie testu.
Dr n. med. Piotr Witczak: Tak, na podstawie testu. Zgodnie z wynikami tych badań, 45% przypadków hospitalizacji covid wśród dzieci, miało status mało prawdopodobnego związku z covid. 45%! Przed wprowadzeniem szczepionek, na wcześniejszym etapie pandemii, kiedy była jeszcze mniejsza odporność populacyjna, takich bezobjawowych lub łagodnych przypadków w kontekście hospitalizacji covid osób dorosłych było ok 36%. Teraz mamy już prawie 50%. Powyższe dane dotyczą USA, ale w Polsce zapewne było podobnie. Odporność populacyjna rośnie z biegiem pandemii.
Dr Mariusz Błochowiak: Tam na tym slajdzie widzimy takie sformułowanie jak bezobjawowa choroba, to jak to należy rozumieć, bo to chyba jest oksymoron?
Mec. Stanisław Zapotoczny: Czy z punktu widzenia definicji prawnych istnieje coś takiego jak choroba bezobjawowa i czy z punktu widzenia medycyny jest to uzasadnione sformułowanie?
Dr n. med. Piotr Witczak: Nie tak łatwo na to pytanie odpowiedzieć, dlatego że przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że mówimy tutaj o objawach lub ich braku w kontekście potencjalnego zakażania innych. Jeśli ktoś jest zakażony bezobjawowo, to ryzyko, że zakazi inną osobę jest znikome. Oczywiście są stany zapalne, a niektóre osoby przechodzą infekcje z gorszym samopoczuciem, ale nie widać po nich typowych objawów infekcji. Są takie przypadki i trudno to ocenić. Zazwyczaj jednak brak objawów infekcji oznacza dobry stan kliniczny. Narracja poszła jednak w tym kierunku, że osoby bezobjawowe zarażają. A tutaj jest dużo wątpliwości. I to należy podkreślać, a nie skupiać się na tym czy osoba bezobjawowa rzeczywiście jest chora czy nie, tylko po prostu czy może zarażać. I nauka w tym momencie dokumentuje, że ten okres, gdzie osoba może zarażać, nie mając takich typowych objawów infekcji, to teoretycznie jeden, maksymalnie dwa dni przed wystąpieniem wyraźnych objawów. To są przypuszczenia na podstawie wzrostu ładunku wirusa we krwi. To nie musi przekładać się na transmisję wirusa na drugą osobę, ale forsuje się twierdzenie, że w tym czasie jest podwyższone ryzyko zakażania.
Dr Mariusz Błochowiak: No tak, ale jak tutaj była mowa o hospitalizacji osób bezobjawowych, czyli w szpitalu są osoby, można powiedzieć zdrowe i one są wliczane do tych statystyk? Czyli tak naprawdę…
Dr n. med. Piotr Witczak: Nie są zdrowe, mają inną diagnozę niż COVID-19, wynik fałszywie dodatni w kierunku covid, a pacjent może być onkologiczny, z udarem, zawałem albo problemem chirurgicznym i otrzymuje diagnozę covid. To wynik masowego testowania. W największym szczycie pandemii w Polsce mieliśmy 100 tysięcy testów dziennie. Wtedy było najwięcej zgonów. Przy takiej skali testowania, nawet w wyniku samych zanieczyszczeń wymazu prawie 1% wyników pozytywnych może być fałszywie dodatnich. Mogą być również błędy i zanieczyszczenia laboratoryjne. Przy 100 tysiącach testów dziennie mamy kilkaset fałszywie dodatnich wyników i niepotrzebnie wysyłamy ludzi na kwarantannę, narażamy na stres i szkodliwe procedury, pochopnie zakładając, że zaraz choroba się rozwinie.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: Liczba będzie rosła. Proszę mi powiedzieć co to jest zjawisko long COVID i w kontekście innych chorób układu oddechowego jak to wygląda?
Dr n. med. Piotr Witczak: To prawdopodobnie nie jest nic nowego, chociaż próbuje się tak to przedstawiać. Narracja jest taka, że próbujemy przypiąć do SARS-CoV2 wiele różnych cech, które tak naprawdę dotyczą innych chorób lub wcześniej obserwowano w przypadku innych infekcji albo są efektem nocebo. Myślę, że każdy z Państwa kto mnie słucha miał kiedykolwiek cięższą infekcję, nawet nie musiała być ciężka, mógł się czuć gorzej, przez tydzień, dwa. Ból głowy, jakieś nudności, nawet mogły nasilać się lęki, depresje. Szacuje się, że około 30% osób, które przeszło infekcje SARS-CoV2 doświadczyło takich przeciągających się objawów[14]. Co najmniej jeden z takich objawów. U dzieci jest to znacznie mniejsza liczba, prawdopodobnie ok 1,8% zgodnie z badaniem opublikowanym w The Lancet[15]. Autorzy badania stwierdzili, że obciążenie dzieci z long covid nie było większe niż dzieci z chorobami z innych przyczyn. Chociaż niektóre badania wskazują na wyższe odsetki przypadków long covid wśród dzieci, to prawdziwa wartość może być bliżej 1%, ponieważ inne zjawiska związane z pandemią, takie jak zamykanie szkół i trauma związana z pandemią, mogą również powodować podobne objawy i sztucznie zawyżać szacunki dotyczące long covid. Należy mocno podkreślić, że dane na temat long COVID, są słabe w kontekście medycyny opartej na dowodach. To nie są badania właściwie kontrolowane. Proszę zwrócić uwagę, że mamy zupełnie inne warunki, mamy warunki pandemii, większego stresu, nawet jeśli ktoś nie boi się wirusa, to może obawiać się lockdowu, utraty pracy, gorszej sytuacji gospodarczej, reakcji innych ludzi, izolacji czy samotności. To wszystko wpływa na to, że mamy gorszy stan psychiczny i reagujemy silniej na różne bodźce stresowe, w tym infekcje wirusowe Teraz long COVID wydaje się silniejszy i nowy. Są badania retrospektywne porównujące powikłania po COVID i grypie[16] wskazujące, że prawdopodobieństwo wystąpienia przewlekłych objawów po zakażeniu SARS-CoV-2 jest wyższe, niż po grypie, ale nie dotyczą tożsamych warunków dla obu chorób zakaźnych, a to jest bardzo istotne – powinny być porównywalne warunki. Poza tym nie da się zaślepić takiego badania, z przyczyn oczywistych – pacjent i lekarz po rozpoznaniu infekcji znają diagnozę. Ponadto mamy efekt nocebo czyli przeciwieństwo placebo, bo przeświadczenie jest takie, że jeśli mam SARS-CoV2 to na pewno ryzyko, że umrę lub ciężko się rozchoruję jest wyższe niż jeśli mam grypę. I to wpływa na wyniki takich badań. Więc trzeba wziąć pod uwagę, że wszelkie dane na temat long COVID, są obarczone tymi ograniczeniami związanymi z obecną sytuacją. Efekt nocebo jest bardzo silny, przytoczę Państwu publikację, która w bardzo szeroki sposób przedstawia efekt nocebo w kontekście pandemii COVID-19, jako masowej histerii[17]. Ta masowa histeria, która wszystkim udzieliła się poprzez media i to co aktualnie dzieje się na świecie, ma naprawdę bardzo duży wpływ na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne, ten wpływ jest bagatelizowany lub przypisywany często do objawów „long covid”.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: A czy są jakieś badania, które mówią o wpływie, nie wiem procentowym, ja to sobie tak to wyobrażam, strachu lub stresu na obniżenie odporności u człowieka? Czy są jakieś badania naukowe, które obrazują poziom wpływu stresu i strachu na układ odpornościowy, układ immunologiczny u człowieka?
Dr n. med. Piotr Witczak: Oczywiście, że tak. Tych badań jest dużo. Nawet mamy w Polsce taką publikację „Czy można umrzeć ze strachu?”[18].o wpływie mózgu na pracę serca. W artykule o masowej histerii związanej z COVID-19 są przykłady z historii, np. wyemitowano program w telewizji, który pokazywał, że główni bohaterowie zakazili się wirusem, który spowodował wysypkę i trudności z oddychaniem i okazało się, że po emisji 300 uczniów zachorowało i miało podobne objawy. Śledztwo wykazało, że to była somatyzacja – objawy były spowodowane masową histerią w wyniku obejrzenia tego programu. W tym artykule wymieniono inne podobne sytuacje, przedstawiano doniesienia naukowe na temat nieracjonalnego działania w sytuacji przewlekłego strachu, paniki, którą teraz mamy. Proszę zwrócić uwagę, żyjemy w świecie mediów społecznościowych, każdy praktycznie ma dostęp do telewizji, do radia. Jeśli na każdym kanale, stacji, w Internecie, Facebooku, Twitterze mamy cały czas informacje o bardzo groźnej sytuacji, o tym, że ludzie się duszą, że umierają, że jest tragicznie, że służba zdrowia jest niewydolna, to na pewno to potęguje negatywne myślenie i może dojść do somatyzacji, czyli do powstania objawów bez infekcji wirusowej, a na pewno już do tego, że przebieg infekcji SARS-CoV2, przebieg COVID-19 będzie znacznie poważniejszy. W kontekście śmiertelności wirusa, w kontekście skali pandemii, efekt nocebo musi być brany pod uwagę i na to Państwo macie dowody i trzeba o tym mówić.
Dr Mariusz Błochowiak: Właśnie jeszcze może wrócę do tej kwestii tego potwierdzenia wirusa czy on jest z laboratorium czy nie, rozumiem, że nie ma też potwierdzenia tego, że on jest z laboratorium? To znaczy, tam było napisane, że nie ma potwierdzenia, że on jest pochodzenia naturalnego, ale nie ma też potwierdzenia, że jest pochodzenia sztucznego. I teraz pytanie w kontekście o śmiertelności stosunkowo niskiej, czy to ma w ogóle znaczenie? Nawet jeśli byłby z laboratorium, a jest.. śmiertelność ma niską na poziomie grypy, no czy to jest tutaj o co kruszyć kopie, w sensie takim, czy jest pochodzenia naturalnego czy z laboratorium.
Mec. Stanisław Zapotoczny: Ja może już odpowiem, panie doktorze, bo tutaj bardziej chodzi o odpowiedzialność, to właśnie prezydent Trump na to kładł nacisk, dlaczego jest wirus i kto za to ponosi odpowiedzialność polityczną, bo mamy trybunały sprawiedliwości międzynarodowej, przed którymi określeni politycy mogliby zostać pociągnięci do odpowiedzialności karnej, gdyby im dowiedziono, że oni mieli wpływ na to, że gdzieś tam ten wirus został wyprodukowany a potem uwolniony.
Dr Mariusz Błochowiak: Dobrze, tylko że jeśli nawet wirus pochodzi z laboratorium, ma niską śmiertelność, no to moje pytanie jest czy to ma w ogóle jakiekolwiek znaczenie, z punktu widzenia obostrzeń, jakiejś ekstra polityki zdrowotnej i przywracania niejako światowego porządku, o to mi chodzi.
Dr n. med. Piotr Witczak: Nie, to jest kwestia odpowiedzialności i odpowiedniej reakcji na kolejne tego typu sytuacje, żeby do czegoś takiego ponownie nie doszło. Gdyby się okazało, że to jest celowe działanie lub przypadkowy wyciek wirusa z laboratorium, to ma to duże znaczenie. Na chwilę jednak chcę nawiązać do śmiertelności związanej z covid, bo to jest bardzo ważne. Celowo dla Państwa przygotowałem pewne zestawienie, dlatego, że bardzo mało mówi się o tym, że to jest wirus przede wszystkim śmiertelny dla osób starszych i schorowanych, co najmniej z kilkoma chorobami współistniejącymi. I pan profesor Denis Rancourt zaproponował korektę współczynnika śmiertelności, który by uwzględniał utracone lata życia[19]. To co się teraz dzieje, czyli ta reakcja na pandemię COVID-19, dotyczy wszystkich, niezależnie od wieku. Seniorów, młodych, wszyscy ponosimy konsekwencje tej pandemii, a tak naprawdę wirus jest groźny głównie dla osób starszych. Średnia wieku osoby zmarłej z COVID-19 w Polsce to 73 lata. Powtórzę jeszcze raz: 73 lata! Więc to pokazuje, jaka jest specyfika tego wirusa. Globalne roczne ryzyko zgonu covid w 2020 r. to 0,03%. Bardzo prosta kalkulacja, czyli po prostu dzielimy liczbę zgonów na świecie z powodu COVID-19 przez liczbę ludzi na Ziemi. Mamy 2,43 mln dzielone przez 7,8 miliarda. Dla Polski to ryzyko jest wyższe, bo mamy 45 tysięcy zgonów covid w 2020 przez liczbę populacji w Polsce (38 mln), to daje 0,12%. Natomiast, żeby mieć bardziej miarodajny współczynnik to należałoby właśnie wprowadzić korektę o utracone lata życia. I tutaj profesor Rancourt zaproponował taką kalkulację, już nie będę wchodził w szczegóły, ale chodzi właśnie o to, żeby wyliczyć na podstawie średniej długości życia w Polsce i średniego wieku osoby zmarłej na covid, jaka jest średnia utrata lat życia w wyniku COVID-19. W kontekście powagi obecnej sytuacji jest to istotne, prawda? Bo zupełnie inaczej powinniśmy podchodzić do wirusa, który zabija więcej młodych osób, wtedy średnio więcej lat życia tracimy. Wartością nadrzędną jest żyć jak najdłużej, tak? No i oczywiście w jak najlepszym stanie zdrowia. Więc z powodu SARS-CoV2 tych lat życia tracimy relatywnie mało, dlatego zaproponowano wprowadzenie takiej korekty, czyli po prostu przeliczono te 7,8 miliarda ludzi na lata życia uwzględniając średnią globalną wieku osoby zmarłej, przemnożono tę wartość przez liczbę ludzi, wychodzi ile mamy miliardów lat życia, a następnie szacujemy, ile tych miliardów lat życia jest zabieranych w wyniku zgonu COVID-19. A ponieważ umierają głównie osoby starsze, więc relatywnie niewiele tych lat życia tracimy. Po uwzględnieniu tej korekty można oszacować ryzyko zgonu covid z uwzględnieniem tych utraconych lat życia. I uwaga, wychodzi, że globalne ryzyko zgonu, to 0,03%, które i tak jest zawyżone z powodu testowania, z powodu błędnej klasyfikacji zgonów COVID, spada do 0,002%. I oczywiście taką samą kalkulację można zrobić dla Polski. Więc to ryzyko z uwzględnieniem wieku osób zmarłych na covid jest znacznie mniejsze. I teraz żebyśmy mieli jakiś punkt odniesienia, na przykład roczne globalne ryzyko zgonów z powodu wypadków drogowych. Na świecie jest ok 1,35 miliona wypadków drogowych rocznie, to są dane WHO, podzielone przez 7,8 miliarda ludzi daje nam 0,017%, czyli to ryzyko jest niewiele niższe niż globalne ryzyko zgonu covid. Po wprowadzeniu korekty o utracone lata życia wychodzi, że ryzyko zgonu COVID jest niższe niż ryzyko zgonu w wypadku komunikacyjnym, a w wypadku komunikacyjnym umierają głównie osoby młode. Ktoś powie, że to jest nieetyczne, bo my traktujemy osoby starsze jako w pewnym sensie gorsze, bo są u progu życia. Ale w kontekście walki z pandemią, wszyscy ponosimy konsekwencje, w tym zdrowotne, wprowadzanych obostrzeń. Ponieważ umierają głównie osoby starsze, to można mieć wątpliwości czy ta relatywnie nieduża utrata lat życia uzasadnia wprowadzanie restrykcji dla całego społeczeństwa. Taki parametr mógłby być wykorzystany do podejmowania decyzji w trakcie pandemii.
Dr Mariusz Błochowiak: Rozumiem, że to jest dwie tysięczne procenta, tak?
Dr n. med. Piotr Witczak: Tak.
Dr Mariusz Błochowiak: Dwie tysięczne procenta.
Dr n. med. Piotr Witczak: Dwie tysięczne procenta.
Mec. Anna Rykowska: No ale czy osoby starsze również umierały w poprzednich latach na inne wirusy, na przykład grypy?
Dr n. med. Piotr Witczak: No oczywiście, że tak, oczywiście że tak, że…
Mec. Anna Rykowska: Ale czy jest różnica?
Dr n. mec. Piotr Witczak: Różnica jest znacząca, ale wynika z diagnozowania na masową skalę. Testowanie przesiewowe osób bezobjawowych. Czy wcześniej testowaliśmy w takim stopniu osoby bezobjawowe, żeby zidentyfikować potencjalne zakażenie grypą? No nie, więc to jest sytuacja bez precedensu, dlatego nie możemy tego porównywać do tego co było wcześniej. Musimy wziąć pod uwagę, że w tym momencie mamy zupełnie inną strategię postępowania. Jeśli czegoś bardzo szukamy, to będziemy to identyfikować częściej niż tego, czego nie szukamy.
Dr Mariusz Błochowiak: No właśnie może warto w ogóle wyjaśnić jaka jest różnica między zakażeniem i chorobą i w ogóle czy.. na ile jest sens mówić o zakażeniach? No bo jeśli większość, 80% powiedzmy, jest osób bezobjawowych no to pytanie czy epatowanie tymi zakażeniami ma sens czy w ogóle to jest parametr właściwy, żeby o nim mówić i na podstawie jego budować politykę zdrowotną Państwa?
Dr n. med. Piotr Witczak: 80% osób zakażonych SARS-CoV-2 jest bezobjawowa (ok 35% nie rozwija objawów) lub ma łagodne objawy[20][21][22][23][24]. Dlatego całkowicie odszedłbym od przesiewowej diagnostyki osób bezobjawowych, bo to przynosi więcej strat niż korzyści. Osoby bezobjawowe, nawet z dodatnim wynikiem testu w kierunku COVID-19, należy traktować jako osoby zdrowe, czyli zgodnie z logiką. Nawet licząc się z tym, że po kilku dniach rozwiną się objawy. W przeciwnym razie zamieszanie jest zbyt duże i konsekwencje zdrowotne, społeczne, ekonomiczne przewyższą jakiekolwiek korzyści. Ryzyko zakażenia się od osoby bezobjawowej jest wystarczająco nisko, a zagrożenie ze strony choroby dla ogółu społeczeństwa nie jest tak duże. Obecne podejście do osób bezobjawowych przynosi olbrzymie straty, tj. stosunek korzyści do ryzyka jest negatywny.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: To z czego wynika relatywnie wzrostowa liczba infekcji i zgonów na COVID w Polsce i na świecie?
Dr n. med. Piotr Witczak: Zanim odpowiem na to pytanie, chciałbym przedstawić pewne dane. Warto, aby osoby, które słuchają tych zeznań zdawały sobie sprawę, jakie jest ryzyko hospitalizacji i zgonu COVID. Takie ryzyko każdy może sobie indywidualnie sprawdzić, a nie ulegać informacjom epatowanym w mediach społecznościowych, od ekspertów czy polityków, które wskazują na bardzo poważną sytuację i olbrzymie zagrożenie ze strony COVID-19. Jeszcze raz przypomnę, że 80% społeczeństwa przechodzi COVID-19 łagodnie lub bezobjawowo. 80%! Kolejne kilkanaście procent umiarkowanie. Niewielki odsetek podlega hospitalizacji, a marginalny przyjęciu na OIOM. To są aktualne dane, tutaj przedstawiłem państwu link[25], który umożliwia Państwu weryfikację bezwzględnego 90-dniowego ryzyka ciężkiego przebiegu (hospitalizacji) i zgonu. Zachęcam do skorzystania z kalkulatora opracowanego przez naukowców z Oxfordu. Trudno jest takie dane znaleźć i zagregować na podstawie badań naukowych. Ten kalkulator może być bardzo skutecznym narzędziem do tonowania atmosfery strachu. Wpisujemy swoją masę ciała, wzrost, wiek zaznaczamy różne choroby współistniejące, itp. Specjalnie dla Państwa wyliczyłem ryzyko hospitalizacji i zgonu dla mnie: 35 lat, brak chorób współistniejących. Mała dygresj Korzystając z okazji, zwracam Państwa uwagę, że w ocenie skuteczności szczepień bezwzględna redukcja ryzyka dotyczy osoby zdrowej, uwzględniając prawdopodobieństwo zakażenia się i rozwoju objawów (czyli zgodnie z rzeczywistością, w której szczepimy nie wiedząc kto zachoruje, a kto nie), a względna redukcja ryzyka odnosi się do tych osób które w określonym czasie ulegną zakażeniu i rozwiną objawy. Dlatego skuteczność szczepień bazująca na względnej redukcji ryzyka jest wyższa i niestety częściej wykorzystywana w informowaniu opinii publicznej. Różnicę miedzy tymi wartościami przedstawiono na tej rycinie.
Źródło: https://www.mdpi.com/1648-9144/57/3/199
Dr Mariusz Błochowiak: Czyli chodzi o to, że po prostu bierzemy reprezentatywną próbkę społeczeństwa, tak jak się bada opinię publiczną i z tej grupy określamy ryzyko, a nie na przykład z grupy w szpitalu?
Dr n. med. Piotr Witczak: Mniej więcej o to chodzi. Nie wiemy, kto spośród zaszczepionych rozwinie objawy i otrzyma diagnozę. Chodzi o prawdopodobieństwo zakażenia się i prawdopodobieństwo rozwinięcia poważnych objawów. I te dwie zmienne muszą być uwzględnione. Ale je się pomija. One sprawiają, że ryzyko jest relatywnie niskie, w szczególności w ograniczonych ramach czasowych. Dlaczego w przypadku skuteczności szczepień należy podawać zarówno skuteczność w zakresie względnej jak i bezwzględnej redukcji ryzyka. Dlaczego to jest takie ważne w przypadku szczepień? W Izraelu 217 osób musiało się zaszczepić i narazić na potencjalne skutki uboczne, aby zapobiec jednemu przypadkowi COVID-19[26]. Skuteczność szczepionki przeciwko covid wyrażona w absolute risk reduction (ARR) to 0,46%. Prezentowana w mediach 95-procentowa skuteczność wydaje się imponująca, ale nie uwzględnia prawdopodobieństwa infekcji i rozwinięcia objawów. Wróćmy do kalkulatora, który określa ryzyko zgonu i hospitalizacji covid. Jest bardzo pożyteczny, antystresowy, ponieważ podaje to bezwzględne ryzyko, czyli uwzględnia ryzyko zakażenia i otrzymania diagnozy w 90-dniowym okresie. I dla mnie, osoby 35-letniej bez chorób współistniejących, to ryzyko bezwzględne zgonu COVID-19 wynosi 0,0008%, co widać na załączonym slajdzie.
Źródło: https://qcovid.org/Calculation
Dr Mariusz Błochowiak: Czyli super niskie.
Dr n. med. Piotr Witczak: Czyli super niskie. Proszę zwrócić uwagę, że moje bezwzględne 90-dniowe ryzyko zgonu COVID-19 wynosi 0,0008%, a więc jest 10-krotnie niższe niż roczne ryzyko zgonu w wypadku drogowym w Polsce. Ludzie powinni w ten sposób szacować swoje ryzyko z uwzględnieniem punktu odniesienia. To może być dla wielu osób szokujące, biorąc pod uwagę propagandę strachu serwowaną nam w mediach. Przyjrzyjmy się teraz mojemu ryzyku hospitalizacji z COVID-19, a konkretnie z dodatnim wynikiem testu w kierunku SARS-CoV-2. Przypomnę, to co wspomniałem wcześniej, nawet połowa hospitalizacji covid może być bezobjawowa lub łagodna[27], więc należałoby wprowadzić dodatkową korektę, aby uzyskać informacje o ryzyku ciężkiego przebiegu. Dodam, że odsetek hospitalizowanych pacjentów z covid trafiających na OIOM może nie przekraczać 5%[28]. Ale przyjmijmy, że każda hospitalizacja jest poważna. To w moim przypadku szansa na taką hospitalizację z pozytywnym wynikiem testu, wynosi niespełna 1:4000, czyli ok 0,03%. Należałoby to zestawić z ogólnym ryzykiem hospitalizacji z innych przyczyn, np. wypadków, pewnie byłoby porównywalne lub niższe. Warto wykorzystywać ten kalkulator do informowania o skali zagrożenia, jakie stanowi COVID-19 w kontekście wartości bezwzględnych. Wartości bezwzględne też są obarczone pewnym minusem, bo warunki epidemiologiczne są zmienne w czasie. Np. może pojawić się bardziej zjadliwy szczep i wtedy wartość względna zyskuje na znaczeniu? Ale przy niskiej zakaźności wirusa, przy tym, że wiele osób przechodzi bezobjawowo to wartość bezwzględna zyskuje na znaczeniu. Nic nie wskazuje na to, aby specyfika wirusa SARS-CoV-2, tj. zjadliwość i zakaźność, w znaczącym stopniu wpłynęły na wzrost wartości ryzyka. Raczej należy spodziewać się spadku ryzyka zgonu i hospitalizacji ze względu na rosnącą odporność populacyjną.
Mec. Stanisław Zapotoczny: Ja może zapytam. Czy zwrócił pan uwagę, że po zarządzeniu stanu epidemii w Polsce, w marcu ubiegłego roku, do czerwca liczba zgonów w kraju zmalała? I jak to zinterpretować? I dlaczego potem zaczęła rosnąć w sezonie już, że tak powiem, powakacyjnym, a w szczególności jesienią? Potem znowu mamy wakacje i znowu jest spokojnie i znowu mamy jesień i znowu jest niespokojnie. I jeszcze jakby te wszystkie informacje powiązać z liczbą testów wykonanych. Dlaczego liczba testów wykonywanych w czasie wakacji waha się tam w granicach do 2/3 tysięcy, podają to w radiu rządowym, a przychodzimy do sezonu jesiennego i nagle robimy kilkadziesiąt czy nawet ponad 100 tysięcy testów dziennie.
Dr n. med. Piotr Witczak: Na pewno można mówić o sezonowości infekcji koronawirusowych[29][30], między innymi dlatego że odporność spada nam w okresie jesiennym, zimowym, kiedy jest mniej słońca, kiedy przebywamy więcej w pomieszczeniach, lub wychodząc wyziębiamy organizm. Spadki zakażeń w okresach letnich wynikały z mniejsze liczby wykonywanych testów, okresu wakacyjnego, mniejszych możliwości kadrowych oraz mniejszej liczby infekcji. Natomiast bardzo dobrym punktem zaczepienia w argumentacji tego co się dzieje, jest fakt, że przy pierwszej fali pandemii COVID-19 w Polsce nie było nadmiarowych zgonów. A przy drugiej fali wystrzeliły bardzo wysoko. Oczywiście trzeba porównać wszystkie aspekty związane z organizacją służby ochrony zdrowia podczas obu fal. Jakie procedury były wprowadzane czym się różniły. To jest element, który powinien być przedmiotem wnikliwej analizy. Wracając do sedna, przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę, że przy pierwszym lockdownie ochrony zdrowia, a mam informacje z kontaktów z osobami, które pracowały w tym czasie w szpitalach były patologiczne sytuacje, na przykład Pacjent z bólem brzucha dzwonił do szpitala z pytaniem czy ma zgłosić się na oddział. Dowiedział się, że lepiej nie bo jest epidemia i lepiej zostać w domu. Następnego dnia okazało się, że został już przywieziony karetką z rozlanym wyrostkiem robaczkowym, niestety było już za późno i pacjenta nie udało się uratować. Tego typu przypadków było dużo. Ile w skali kraju? Nie wiem. Przy pierwszej fali nie było nadmiarowych zgonów, ponieważ z jednej strony większa liczba stanów nagłych zakończyła się zgonem na skutek nieudzielenia pomocy na czas lub strachu przed zgłoszeniem się do szpitala, a z drugiej strony zredukowała się liczba wypadków na skutek mniejszej mobilności społeczeństwa (praca, nauka zdalna). Ponadto pacjenci byli dobrze zaopiekowani, zdiagnozowani, leczeni i dobrej kondycja psychicznej wiosną 2020 roku, w porównaniu z drugim okresem infekcyjnym na jesieni. Podczas drugiej fali jesiennej pacjenci byli osłabieni i bardziej podatni, sezon infekcyjny na to się nałożył.
Dr Mariusz Błochowiak: Podatni w sensie psychicznym, tak?
Dr n. med. Piotr Witczak: Psychicznym i fizycznym. Opóźnienia w diagnostyce też wpłynęły na skalę tych nadmiarowych zgonów. Nagłych przypadków zgonów na skutek lockdownu ochrony zdrowia nie widać w statystykach tzw. „pierwszej fali”, prawdopodobnie w wyniku mniejszej mobilności, ludzie się mniej przemieszczali ze względu na politykę „zostań w domu”. Więcej przebywano w domach, pracowano zdalnie, było mniej wypadków komunikacyjnych. Ponadto w marcu 2020 dzienna liczba testów nie przekraczała 5 tysięcy, a w kwietniu – 15 tysięcy, co przy ponad 83 tysiącach w szczycie drugiej fali wygląda ubogo. Wygląda na to, że drugą falę nakręciła znacznie większa liczba testów przesiewowych, w tym dla osób bezobjawowych. Polityka masowego testowania, oczekiwania na wynik testu i transport pacjentów z pozytywnym wynikiem do placówek jednoimiennych przełożyła się na wzrost nadmiarowych zgonów. Wiele pacjentów z nagłymi przypadkami zawałów, udaru nie trafiło na czas, albo w ogóle nie trafili do szpitala i umarli w domu. Można domniemywać, że to co się działo w pierwszej fali pandemii było związane z powyższymi czynnikami, a nie skutecznością lockdownu czy masek jak to powszechnie próbuje się tłumaczyć, ponieważ jak wykażę Państwu później, środki niefarmakologiczne (NPI) nie są efektywne w kontroli transmisji wirusa. Proszę zwrócić uwagę na statystki. W niektórych krajach nadmiarowe zgony wystąpiły głównie w pierwszej fali (Włochy, Wielka Brytania), a w innych podczas drugiej fali (Polska, Bułgaria, Serbia), a niektóre kraje nie miały praktycznie zgonów ponadnormatywnych (Norwegia, Finlandia, Malta, Dania). Kto wie, czy ta pierwsza fala, której właściwie nie było, to nie był właśnie ten faktyczny wymiar zagrożenia jakie stanowi SARS-CoV-2.
Dr Mariusz Błochowiak: Czyli brak zagrożenia.
Dr n. med. Piotr Witczak: Bardzo niskie zagrożenie. Chociaż ludzie się nie przemieszczali, wirusy układu oddechowego były mniej transmitowane, to zgodnie z wynikami najlepszych dostępnych badań lockdowny nie sprawdzają się w kontroli wirusa. Implementacja takich interwencji jest zazwyczaj spóźniona, nie adekwatna do zagrożenia, a ludzie zakażają się głównie w domach.
Mec. Stanisław Zapotoczny: Ja jeszcze w tym kontekście. Jeżeli mamy zmniejszoną liczbę hospitalizacji, spotkałem informację taką, że w roku 2020 mieliśmy 2 miliony mniej hospitalizacji niż w 2019. Hospitalizacje w 2019 nie były z powodu SARS-CoV2 tylko z powodu chorób, które ludzie mieli, no do szpitala nie idzie się, że tak powiem, dla rozrywki. I nagle 2 miliony mniej ludzi jest przyjętych do szpitala w roku 2020. I jeszcze jeden aspekt, na który warto by zwrócić uwagę i o to też chciałem zapytać. Czy, w tym pierwszym okresie, kiedy przypomnę jeszcze nie było obowiązku noszenia masek, tam była mowa najpierw tylko o tym, żeby rękawem zakrywać, czy jeszcze czymś innym, przy kichaniu. Maski pojawiły się troszkę później. Czy w związku z tym trafienie do szpitala wiąże się z jakimś ryzykiem choroby bądź nawet zgonu nie na to z czym do szpitala trafię?
Dr n. med. Piotr Witczak: Zdecydowanie tak, tutaj..
Mec. Stanisław Zapotoczny: Czy to nietrafianie do szpitali w tym pierwszym okresie od marca do czerwca mogło tu wpłynąć na zmniejszenie ogólnej liczby zgonów w kraju?
Dr n. med. Stanisław Witczak: Tak, to też jest czynnik, który mógł mieć znaczenie. Mamy takie zjawiska jak koinfekcje, nadkażenia. Nadkażenia szpitalne, czyli sytuacja, w której pacjent jest SARS-CoV2-dodatni, trafia do szpitala, ale tam w wyniku podwyższonego ryzyka zakażeń, które są przecież dosyć częste i groźne, już nie wspomnę o lekoopormych bakteriach, które są coraz bardziej powszechne w warunkach szpitalnych, ulega infekcji innymi bakteriami i wirusami lub dostaje kolejny ładunek SARS-CoV-2. Pan profesor Kuna[31], wspomina o tym w jednym z wywiadów. Pacjenci skąpoobjawowi byli zamykani z pacjentami wysokoobjawowymi w tych samych salach. Zarażali się wzajemnie od siebie. De facto nie wiadomo czy pacjent umierał w wyniku progresji COVID-19 czy w wyniku jakiejś innej infekcji bakteryjnej czy wirusowej, która nastąpiła w trakcie hospitalizacji. W jednym badaniu wykazano koinfekcje u 71% pacjentów z COVID-19. Najczęściej wykrywanymi patogenami były grypa, Chlamydia pneumoniae i ludzki adenowirus[32]. Współzakażenie wirusem wiązało się ze zwiększoną liczbą przyjęć na OIOM i wyższą śmiertelnością. Na pewno na skalę pandemii, koinfekcje i te nadkażenia szpitalne miały istotny wpływ. Jeszcze jest kwestia diagnostyki COVID-19 testem PCR, który ma wysoką czułość. W jednym badaniu wykorzystano właśnie test RT-PCR, żeby zidentyfikować inne jeszcze patogeny powodujące koinfekcje u pacjentów z COVID-19. I uwaga, u 94,2% pacjentów zidentyfikowano koinfekcje co najmniej jednym z 39 różnych patogenów[33]. Na pewno koinfekcje, nadkażenia to element, który należy włączyć do oceny skali pandemii, a w szczególności jako potencjalnych przyczyn nadmiarowych zgonów i dużej liczby zgonów covid. Inne kluczowe czynniki, które przyczyniły się do nadmiernej skali pandemii to błędne przewidywania i modelowanie, przesiewowa diagnostyka bezobjawowych wątpliwymi testami, raportowanie zgonów „z” covid-19, a nie „na” COVID-19, nieskuteczne lub niewystarczająco skuteczne leczenie/postępowanie z pacjentami z covid, brak promocji postaw prozdrowotnych, przypisywanie COVID-19 wyłącznie na podstawie objawów, lockdown i inne NPI, nieracjonalne procedury w ochronie zdrowia, patologiczny system dopłat NFZ, podsycanie strachu przez media głównego nurtu. W 2020 roku, mieliśmy ponad 1 milion infekcji SARS-CoV-2 i 45 tysięcy zgonów covid („na” i „z” covid), 68 tysięcy nadmiarowych zgonów. Chciałbym, żeby państwo w jakichś procesach sądowych, które mam nadzieję będą miały miejsce w przyszłości, te wszystkie elementy rozłożyć na czynniki pierwsze. Należy zebrać wszystkie dostępne dane naukowe, które dokumentują, że to wszystko mogło się przyczynić do większej liczby zgonów niż sam wirus. Błędne przewidywanie i modelowanie wygenerowało strach i nadmierną reakcję decydentów. Pracę na ten temat opublikowano w International Journal of Forecasting, w sierpniu 2020 roku. Dość szybko okazało się, że wstępne modelowanie, przewidywania były po prostu błędne i stały się pretekstem do nadmiernej i katastrofalnej w skutkach reakcji, zupełnie niewspółmiernej do zagrożenia. Cytuję autorów tej publikacji: „Prognozy epidemii mają wątpliwe osiągnięcia, a ich niepowodzenie stało się bardziej widoczne w przypadku COVID-19. Słabe dane wejściowe, błędne założenia modelowania, wysoka czułość szacunków, brak uwzględnienia cech epidemiologicznych, słabe dowody z przeszłości dotyczące skutków dostępnych interwencji, brak przejrzystości, błędy, rozważenie tylko jednego lub kilku wymiarów problemu, brak wiedzy w kluczowych dyscyplinach, myślenie grupowe i efekt modowy oraz selektywne raportowanie. To tylko niektóre z przyczyn tych niepowodzeń.” Na przykład był taki model z Massachusetts General Hospital, który przewidywał ponad 23 tysięcy zgonów w ciągu miesiąca od ponownego otwarcia stanu Georgia, a rzeczywiście zgonów było 896. Naukowcy w USA spodziewali się w całym kraju ciągu 4 tygodni 100 milionów przypadków, tymczasem od początku pandemii jest ich obecnie mniej niż 50 milionów. Kolejny bardzo szeroki problem to przesiewowa diagnostyka, czyli jak czegoś bardzo szukamy to często znajdujemy. A jak już znajdziemy, zwłaszcza u bezobjawowej osoby, to odpowiadamy nadmiernie do zagrożenia. Zaraz przytoczę oficjalne dane naukowe wskazujące, że nawet 70% wyników pozytywnych u osoby bezobjawowej może być fałszywie dodatnich.
Dr Mariusz Błochowiak: Co to są?
Dr n. med. Piotr Witczak: Oficjalne dane naukowe, że osoba bez objawów, osoba która otrzyma wynik dodatni testu czy to antygenowego czy PCR w ok nawet 70% przypadków jest fałszywie dodatnia. Tak więc, przesiewowa diagnostyka osób bezobjawowych mija się z celem i na pewno przyczyniła się do tej skali pandemii. Skoro wielu pacjentów bezobjawowych było, w wyniku pozytywnego testu, hospitalizowanych albo zatrzymanych na obserwację w szpitalu, to mogły się tam rzeczywiście zakazić, koronawirusem, bakteriami. To też wpłynęło na tą ilość zgonów z COVID i nadmiarową umieralność. W wyniku przesiewowych testów wiele osób zgłaszających się z innymi dolegliwościami, bez objawów infekcji wirusowej układu oddechowego, trafiało do statystyk jako zakażeni covid.
Mec. Anna Rykowska: Ja mam pytanie odnośnie właśnie tych testów. Bo słyszymy często w radiu, w telewizji, że osoby się duszą. Czy pan doktor mógłby wskazać czynniki chorobotwórcze układu oddechowego czy to tylko wynikiem takiej choroby jest koronawirus czy są jakieś inne czynniki chorobotwórcze i czy te testy, które są powszechnie dostępne czy rozróżniają przyczynę SARS-CoV2 i innych wirusów, czy one po prostu różnicują czy tylko po prostu weryfikują to, że to jest tylko SARS-CoV2. Czy jest jakaś różnica, czy one są w stanie wykazać te różnice?
Dr n. med. Piotr Witczak: Test PCR opisany w artykule Cormana-Drostena, na przykład nie zawierał ani unikalnej kontroli pozytywnej, ani kontroli negatywnej, aby wykluczyć obecność innych koronawirusów. Jest to kolejna poważna wada, która klasyfikuje test jako nieodpowiedni do diagnozy. Jeśli państwo chcecie dokładnie przyjrzeć się tej problematyce to odsyłam do artykułu, który ujawnia dziesięć głównych wad naukowych tego testu, na poziomie molekularnym i metodologicznym[34]. Ten test przyczynił się do wyolbrzymienia skali pandemii. To tłumaczy, dlaczego w okresach sezonowych infekcji mieliśmy więcej pozytywnych wyników tego testu i w wielu przypadkach nie był to covid. Odsetek pozytywnych wyników był wyższy w okresie sezonowych infekcji, bo wtedy prawdopodobnie wykrywano poprzez ten test inne infekcje, nie tylko SARS-CoV2.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: Czy do stworzenia testu przeciwko SARS-CoV2 nie jest potrzebne najpierw wyizolowanie wirusa i stworzenie tak zwanego złotego klucza Kocha, żeby móc ewentualnie weryfikować, czy ktoś jest zakażony czy nie?
Dr n. med. Piotr Witczak: Pytanie proponuje skierować do genetyków molekularnych, nie czuję się kompetentny na tyle żeby głęboko wchodzić w kwestie izolacji wirusa i diagnostyki molekularnej. Moja wiedza w tym zakresie jest powierzchowna, opieram się na publikacjach naukowych, ale wyciągam z nich tylko to, co jest najważniejsze do zrozumienia obecnej sytuacji.
Dr Mariusz Błochowiak: Właśnie, ale jeśli chodzi o te objawy, jeśli objawy jak już tutaj pan powiedział, są podobne do grypy no to jak możemy być pewni na podstawie tego testu czy objawów, że mamy do czynienia z COVID a nie na przykład grypą, paragrypą, innymi wirusami? Czy możemy być pewni tego, że ta diagnoza jest prawdziwa? Że to jest COVID?
Dr n. med. Piotr Witczak: Od 2 czerwca 2020 r. amerykańskie CDC opracowało test wykrywający i potrafiący zróżnicować koronawirusa SARS-CoV-2, grypę A i grypę B, ale przecież mamy inne koronawirusy i wiele innych patogenów. Nie wiem jakie testy i jakie parametry tych testów były wykorzystywane w diagnostyce COVID w Polsce. Pewne jest to, że testy PCR nie różnicują wystarczająco w zakresie potencjalnych infekcji, które dają podobne objawy do covid.
Notariusz Beata Zdziebłowska-Gidian: Skoro mówimy o skali pandemii to może pan doktor wyjaśnić te zjawisko znikającej grypy?
Dr n. med. Piotr Witczak: W pierwszej kolejności zniknięcie grypy tłumaczy się wprowadzeniem niefarmaceutycznych środków ochrony indywidualnej i szczepieniami przeciwko grypie, a bardziej od grypy zakaźny SARS-CoV-2 był nadal w stanie efektywnie rozprzestrzeniać się w społeczeństwie. Dlaczego to nie jest dobre tłumaczenie? Dlatego, że niezależnie od wprowadzonych obostrzeń, grypa zniknęła praktycznie na całym świecie, niezależnie od tego czy te lockdowny były wprowadzone czy nie i w jakim stopniu. Szczepienia przeciwko grypie w wielu krajach nie są powszechne i mają niską skuteczność. Rozprzestrzenianie się wirusa grypy za pośrednictwem powierzchni które dotykamy nie jest uważane za istotną drogę przenoszenia, podobnie jak dla SARS-CoV-2, więc większy stopień dezynfekcji i mycia rąk. Nawet gdyby powszechne stosowanie masek było skuteczne, to nie ma istotnej różnicy między rozmiarem SARS-CoV-2 i wirusem grypy, adenowirusów czy betakoronawirusów, które też przemieszczają się drogą aerozolową, a betakoronawirusy i grypa zniknęła, natomiast SARS-CoV-2 i adenowirusy – nie. Jeśli użycie masek prawie całkowicie usuwało z obiegu grypę i koronawirusy, to dlaczego nie SARS-CoV-2 i adenowirusy, które mają podobne rozmiary wirionów i sposoby przenoszenia? Jest pewna hipoteza posiadająca przesłanki naukowe, chociaż nie są one silne, że zachodzi pewna rywalizacja między tymi wirusami, czyli infekcja SARS-CoV2 zmniejsza replikację wirusa grypy. Jednak biorąc pod uwagę co wiemy o testach PCR, oraz to co wiemy o klasyfikacji zgonów covid, można przypuszczać, że wiele przypadków grypy i infekcji grypopodobnych zakwalifikowano jako covid. Należy podkreślić, że w Polsce wiele osób każdego roku widniało jako zakażeni grypą lub z podejrzeniem zachorowania na chorobę grypopodobną bez potwierdzenie laboratoryjnego. Podejrzewam, że skala zamiany „grypy” na covid może być duża.
Dr Mariusz Błochowiak: Czyli na podstawie objawów.
Mec. Stanisław Zapotoczny: Jeszcze, jeżeli można, nawiążę do tego wcześniejszego pytania, ponieważ miesiąc już, dwa miesiące temu w Dolnośląskiej Izbie Lekarskiej zarzucono mi, że metoda postępowania opisana przez Roberta Kocha jest staroświecka i XIX-wieczna i w tej chwili nie ma zastosowania. Pytanie czy to jest prawda czy też metody badania, diagnozowania i potem wynajdywania ewentualnych szczepionek na koronawirusy są podobne? Chodzi mi o tą metodologię naukową, nauczaną, krótko mówiąc czy to co usłyszałem z ust jakiegoś lekarza w izbie lekarskiej jest prawdą czy nieprawdą?
Dr n. med. Piotr Witczak: To prawda, ale nie jestem specjalistą od izolacji wirusów. Obecnie technologia daje nam bardzo dużo możliwości. Są też tak kontrowersyjne teorie jak doktora Stefana Lanka, że wirus nigdy nie został wyizolowany, tj. nigdy nie został sfotografowany ani biochemicznie scharakteryzowany jako jednolita odrębna struktura. Według niego, mikrofotografie elektronowe rzekomych wirusów tak naprawdę pokazują tylko fragmenty umierających tkanek i komórek, a większość prezentowanych zdjęć wirusów pokazuje tylko komputerowe modele ich struktury. Zwracam również uwagę, że są doniesienia o tym, że wirus nie jest nowy. Na przykład, hiszpańscy naukowcy znaleźli genom SARS-CoV-2 w próbkach ze ścieków pobranych 12 marca 2019 roku, chociaż podkreślają, że uzyskany wynik może być fałszywy z powodu podobieństwa wirusa do innych infekcji układu oddechowego. Podejrzane są również informacje o zgłoszonych patentach na koronawirusa zespołu ostrej niewydolności oddechowej. Nie chciałbym jednak spekulować na temat zagadnień, które nie mają silnych podstaw naukowych.
Mec. Maja Gidian: Panie doktorze, pozostając jeszcze w temacie testów PCR, ja sobie oczywiście zdaję sprawę, że specjalistami w tej dziedzinie są profesor Roman Zieliński i profesor Kornelia Polok, natomiast chciałabym, żeby krótko nam pan jeszcze przestawił różnice między testem PCR i testem antygenowym, i które z nich mają większą wiarygodność w takim przypadku?
Dr n. med. Piotr Witczak: Przyjrzyjmy się badaniu, które przeprowadzono w Izraelu[35]. Dotyczyło przesiewowego testowania zdrowych żołnierzy testem RT-PCR w kierunku SARS-CoV-2. Od A do M to poszczególne jednostki wojskowe, kolejne kolumny to liczba testów wykonanych w każdej z nich, odsetki pozytywnych wyników i odsetki prawdziwie pozytywnych weryfikowanych testem serologicznym. Na 1453 przeprowadzonych testów, wyników pozytywnych było 14, czyli zgodnie z oczekiwaniem niewiele, bo to jest około 1%, ale z tego tylko 3 były prawdziwie pozytywne! Czyli wynika z tego wynika, że prawie 80% było fałszywie dodatnich. Autorzy pracy wskazują, że „Fałszywie dodatnie wyniki SARS-CoV-2 rt-PCR mogą pochodzić z zanieczyszczenia w procesie pobierania próbek lub w samym laboratorium. Fałszywie pozytywne wyniki doprowadziły do niepotrzebnych kwarantann, izolacji i dalszych testów, co miało wpływ operacyjny i psychiczny na te jednostki”. Przecież to samo dzieje się w Polsce i w wielu miejscach na świecie, w każdym kraju gdzie masowo testuje się bezobjawowych. Spójrzmy jeszcze na testy antygenowe. Według przeglądu Cochrane, odsetek fałszywie dodatnich wyników wśród pacjentów bezobjawowych ocenianych testem antygenowym wynosi 72%[36].
Źródło: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/labs/pmc/articles/PMC8194723/pdf/usab215.pdf
Dr Mariusz Błochowiak: To podobnie jak PCR, tak?
Dr n. med. Piotr Witczak: Oczywiście opieramy się w tym momencie na jednym badaniu dotyczącym RT-PCR, ale przeprowadzono je na zdrowych bezobjawowych osobach w warunkach rzeczywistych, co odzwierciedla sytuację w wielu krajach, w tym Polsce. Na problem związany z wysokim odsetkiem wyników fałszywie dodatnich zwrócono również w innej publikacji[37]. W praktyce testy oparte na PCR dają znaczną liczbę wyników fałszywie dodatnich, co sprawia, że wyniki dodatnie są wysoce niewiarygodne w szerokim zakresie rzeczywistych scenariuszy. W konsekwencji częste twierdzenie, że pozytywne wyniki testu dla SARS-CoV-2 są bardziej wiarygodne niż wyniki negatywne, jest błędne. Ogólne bagatelizowanie odsetka wyników fałszywie dodatnich w testach na SARS-CoV-2 wpływa na decyzje kliniczne i dotyczące zarządzania przypadkami covid, błędne interpretacje statystyk wynikających z testowania wpłynęły na decyzje dotyczące polityki zdrowotnej. Dokładność testu diagnostycznego jest mierzona czułością, która jest odsetkiem osób zakażonych, które dają wynik dodatni, oraz swoistością, czyli odsetkiem osób niezakażonych, które dają wynik ujemny. Chociaż powszechnie uważa się, że testy SARS-CoV-2 PCR mają 100% swoistość, to odnosi się to jedynie do braku reakcji testów z substancjami innymi niż materiał genetyczny SARS-CoV-2 (swoistość analityczna), a nie na możliwość uzyskania nieprawidłowych wyników w rzeczywistym zastosowaniu (specyficzność kliniczna), gdzie zanieczyszczenie lub błąd ludzki mogą generować fałszywie dodatnie wyniki podczas pobierania próbek, transportu i analizy. Warto również odnotować, że na problem fałszywie dodatnich wyników zwróciło uwagę WHO 14 grudnia 2020 roku, cytuję „WHO otrzymała informacje zwrotne od użytkowników dotyczące podwyższonego ryzyka fałszywych wyników testów na SARS-CoV-2 podczas testowania próbek przy użyciu odczynników RT-PCR w systemach otwartych”[38]. WHO w tej publikacji przyznało, że wysoki próg cykli (Ct) w testach RT-PCR może powodować fałszywie dodatnie wyniki.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: Proszę powiedzieć, jak to jest możliwe, że na tych samych testach PCR, którymi dysponuje chociażby służba zdrowia badany jest aktualnie wirus Delta, lambda i inne, ja już powiem szczerze, że trochę się zgubiłam, ile ich jest, a cały czas mamy do czynienia z tymi samymi testami, jak to jest możliwe?
Dr n. med. Piotr Witczak: Odpowiedź na to pytanie pozostawię Panu Profesorowi Zielińskiemu i Pani profesor Polok, którzy precyzyjnie to wyjaśnią. Chciałbym jednak zwrócić Państwa uwagę na jeszcze jedną kwestię, o której wspomniano w przytoczonej przeze mnie publikacji preprint z sierpnia 2020 roku. Przedstawiono w niej wytyczne WHO i CDC sprzed pandemii dotyczące tego, jak zminimalizować fałszywie pozytywnie wyniki otrzymywane w wyniku testowania PCR-em innych patogenów (SARS-CoV-1, MERS-CoV, Ebola, Zika). W celu zmniejszenia możliwości wystąpienia fałszywie pozytywnych wyników testy powinny być ograniczone do pacjentów z wysokim wskaźnikiem prawdopodobieństwa choroby SARS-CoV. Na przykład dla MERS-COV testy powinny być ograniczone do osób z objawami i, w większości przypadków, podwyższonego ryzyka ekspozycji. W przypadku Eboli wymagano potwierdzenia przypadku oceną kliniczną. Dla wirusa Zika wskazano, że testy są rekomendowane tylko dla osób objawowych. A jak było 2020 roku, a właściwe to i nawet do dzisiaj? CDC i WHO zmieniło rekomendacje specjalnie dla SARS-CoV-2, od początku musieli podejrzewać, że tych wyników fałszywie dodatnich będzie sporo, skoro wcześniej rekomendowano weryfikację wyników PCR innym testem albo co najmniej zestawienie wyniku z objawami klinicznymi. Dlaczego akurat zmieniła się metodologia dla SARS-CoV2, mimo że wcześniej doświadczenia były zupełnie inne. Ja tego nie jestem w stanie wytłumaczyć. Nie ma racjonalnej przesłanki, przynajmniej w moim odczuciu, uzasadniającej taką zmianę.
Źródło: https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2020.04.26.20080911v3.full.pdf
Mec. Maja Gidian: Wiemy, kiedy ta zmiana nastąpiła? Przepraszam.
Dr n. med. Piotr Witczak: Zmiana podejścia WHO do pozytywnych wyników PCR?
Mec. Maja Gidian: Tak, tak, tej rekomendacji.
Dr n. med. Piotr Witczak: Pod koniec 2020 r, ale w wielu miejscach, w tym w Polsce, sam pozytywny wynik testu jest wciąż wystarczający, aby uruchomić procedurę i z automatu wysłać osobę dodatnią na kwarantannę.
Mec. Stanisław Zapotoczny: Jeżeli mogę w tym kontekście zapytać jaki wpływ mogą mieć wytyczne w sprawie kodowania zgonów na statystykę występowania tej choroby? Krótko mówiąc czy takie administracyjne, powiedzmy sobie, sterowanie w zakresie kodowania i potem raportowania tych, w ten sposób zakodowanych informacji, w związku z tym co stało się, mam taki dokument z 5 czerwca 2020 roku Wojewody Dolnośląskiego (1:55:22 zozo..what) rekomendacje. Te rekomendacje oczywiście nie wymyślił Wojewoda Dolnośląski, one były rozsyłane przez wszystkich wojewodów. Czy te działania mogły tutaj mieć istotny wpływ na wzrost statystyk akurat dotyczących COVID-a?
Dr n. med. Piotr Witczak: Zdecydowanie tak, jest oficjalny dokument PZH z 1 kwietnia 2020 roku, który właśnie takie wytyczne wydał[39], w którym „choroby zakaźne jako przyczyny wyjściowe zgonów są nadrzędne w stosunku do chorób niezakaźnych”. Proponuję zapytać klinicystów raportujących zgony covid, moja wiedza jest tutaj czysto teoretyczna, a więc nie chciałbym, w ten temat głęboko wchodzić. Zwracam Państwa uwag na wyrok sądu w Portugalii, pewnie część z Państwa zna ten wyrok, zgodnie z którym próg 35 cykli lub wyższy oznacza prawdopodobieństwo zarażenia mniejsze niż 3%, czyli prawdopodobieństwo, że ten wynik jest fałszywie pozytywny, wynosi 97%. Tak jak wspomniałem, WHO przyznało, że wysoki próg cykli stosowany w tekstach RT-PCR może powodować fałszywie dodatnie wyniki. I mam dla Państwa dane z Kanady[40] i z Indii[41] odnośnie liczby stosowanych cykli, w Indiach wynosiły od 37 do 40, w Kanadzie za pozytywny wynik uznawano wynik uzyskany do 38 cykli
Dr Mariusz Błochowiak: A jakie to ma znaczenie, te cykle?
Dr n. med. Piotr Witczak: Rośnie prawdopodobieństwo fałszywie dodatniego wyniku, zwiększa się szum i..
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: A ile cykli by dało wiarygodny wynik? Zakładając, że mamy złoty klucz, tak?
Dr n. med. Piotr Witczak: Badania te sugerują, że odpowiednie progi cykli wynosiły 25, 22-27 i 30 cykli[42][43]Wskazuje to, że testy z pozytywnymi wynikami uzyskanymi powyżej 22-30 cykli nie potwierdzają jednoznacznie obecności żywego (tj. zdolności do replikacji) SARS-CoV-2. Stwierdzono nawet, że pacjenci z dodatnim wynikiem testu przy liczbie cykli powyżej 33 mogą prawdopodobnie zostać wypisani ze szpitala[44]
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: A czy wiemy w ilu cyklach odbywają się testowania w ramach PCR dostępnego na terenie Europy i naszego kraju?
Dr n. med. Piotr Witczak: Nie mam właśnie takich, widocznie nie ma takich danych dla Polski, nie wiem czy ktoś z Państwa takimi danymi dysponuje.
Dr Mariusz Błochowiak: Chyba w tej publikacji Corman-Drosten było napisane, że w większości laboratoriów Europy i Stanów Zjednoczonych jest to powyżej 35 cykli.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: Do 45 włącznie.
Dr Mariusz Błochowiak: No że powyżej 35, czyli za dużo. Znaczy te kwestie na pewno będziemy omawiać na osobnym posiedzeniu, także tam wejdziemy już w szczegóły..
Dr n. med. Piotr Witczak: W Ontario 38 cykli jest cały czas definiowany jako pozytywny.
Mec. Anna Rykowska: Panie doktorze, skoro mamy fałszywie dodatnie wyniki testów w związku z tym mam pytanie, bo jeśli osoba zostaje zdiagnozowana, jej śmierć zostaje ustalona w wyniku Covid…to czy robione są również po jej śmierci sekcje zwłok, na podstawie, których można by stwierdzić, że faktycznie ta osoba została przebadana i zmarła na skutek tej choroby? Czy w Polsce są prowadzone i czy w innych krajach takie sekcje zwłok też był prowadzone?
Dr n. med. Piotr Witczak: Wiem, że są patolodzy, którzy przeprowadzali takie sekcje zwłok w Polsce, ale to jest chyba marginalna skala. To duży błąd rzutujący na ocenę sytuacji epidemiologicznej, czynników etiologicznych ciężkiego przebiegu COVID-19, powodujący, że z góry zakładamy, że test prawidłowo zidentyfikował czynnik etiologiczny – sekcje zwłok są niezbędne do takiej diagnozy. Spotkałem się z opinią patomorfologa, że nie ma większej różnicy, tj. osoba, która robiła takie sekcje zwłok, nie widziała większej różnicy w patomorfologii osoby zmarłej na SARS-CoV2 a innymi zgonami w wyniku infekcji układu oddechowego, z którymi miała wcześniej do czynienia. Wiem, że są takie doniesienia z Niemiec, tam kwestia autopsji osób zmarłych na covid była mocno nagłaśniana, nie śledziłem jednak tych informacji na bieżąco. Podobny problem dotyczy zgonów zbieżnych czasowo ze szczepieniem. Sekcje zwłok powinny być przeprowadzane, abyśmy mieli pełen obraz sytuacji, ale rezygnowano z nich pod pretekstem sanitarno-epidemiologicznym. Z mojej wiedzy wynika, że nie było żadnego przypadku zakażenia się SARS-CoV-2 podczas sekcji zwłok. Ryzyko zakażania się poprzez kontakt z powierzchnią martwą, zgodnie z wynikami przeglądów systematycznych, czyli danych bardzo wysoko w hierarchii doniesień naukowych, jest znikome. Dlatego dezynfekcje nie mają najmniejszego sensu, a nawet niosą zagrożenie chemiczne i stwarzają warunki do rozwoju opornych bakterii. Nie zarażamy się przez klamki, przez stoły, a wiemy, że masowo były dezynfekowane, niszczono faunę i florę w wielu miejscach, np. dezynfekując plaże, a nawet oblepiało się folią z jonami srebra klatki schodowe – to nie miało żadnego uzasadnienia naukowego. Największą zmorą tej pandemii jest lekceważenie nauki i kierowanie się strachem. Dość często udajemy, że podążamy za nauką, bo ona jest przesiąknięta poprawnością polityczną i nierzadko z prawdziwą, rzetelną nauką niewiele ma wspólnego.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: Czyli przechowywanie przez kancelarię korespondencji przez 48 godzin bez dotykania jej niczemu nie służy, jak rozumiem, tak?
Dr n. med. Piotr Witczak: Nie.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: Jeżeli chodzi o kwestię dezynfekcji rąk, czy byłby pan uprzejmy nam wyjaśnić, jak wyglądają kwestie, ewentualnie, receptorów, wpływu na układ immunologiczny i reakcji organizmu na wirusy w wyniku notorycznego dezynfekowania rąk?
Dr n. med. Piotr Witczak: Nadmierna dezynfekcja wyjaławia naszą naturalną florę bakteryjną, którą mamy na skórze. Już pomijam kwestię działań substancji toksycznych, syntetycznych, żrących. Nie jestem toksykologiem i nie mam wiedzy jakie dokładnie preparaty były i są stosowane, ale na pewno syntetyczne substancje dezynfekujące mają negatywny wpływ na nasze zdrowie. W kontekście naszej odporności, bo w tym się bardziej orientuję, mam jednak coś ważnego do powiedzenia. Nadmierna dezynfekcją rąk czy powierzchni, z którymi się stykamy, pozbawia nasz układ odpornościowy stymulacji, naturalnego treningu. Taki trening immunologiczny poprzez ekspozycję na inne zazwyczaj niegroźne patogeny, przygotowuje nas na spotkanie z SARS-CoV-2 i innymi wirusami. Ważne, aby patrzeć na ten problem również od tej strony. Przy założeniu oczywiście, że ten wirus w naszym przypadku byłby bardzo groźny i śmiertelny, a w ogromnej większości przypadków nie jest. Dobrym przykładem „treningu immunologicznego” może być odporność krzyżowa, która pochodzi z lekcji jakie odrobiliśmy w trakcie infekcji innymi wirusami, patogenami. Co to znaczy? To znaczy, że jak przeszliśmy jakąś infekcję i wytworzyliśmy przeciwciała, oraz mamy odporność komórkową na tą infekcję, to ona też częściowo lub całkowicie, będzie reagowała na wirusy/patogeny, które są spokrewnione lub molekularnie podobne do wirusa czy bakterii, którymi byliśmy poprzednio zainfekowani. Więc nie bójmy się tak bardzo infekcji, raczej wpierajmy układ odpornościowy poprzez zdrowy tryb życia, dużo większą aktywność fizyczną, dobry nastrój i ograniczajmy stres. Ponadto regularna dezynfekcja powierzchni może prowadzić do zmniejszenia różnorodności mikrobiomu i zwiększenia różnorodności genów oporności. Stała ekspozycja bakterii na stężenia niektórych środków biobójczych stosowanych do dezynfekcji powierzchni może powodować silną adaptację, co skończy się stabilną tolerancją na środki biobójcze, a w niektórych przypadkach nabytą opornością na antybiotyki.
Mec. Maja Gidian: Jeszcze nawiązując do pytania mecenas Tarnawy-Gwóźdź, panie doktorze, my od półtora roku, w większości sądów w Polsce, nie możemy złożyć na sali sądowej pisma procesowego. Jesteśmy zobowiązywani do tego, żeby takie pismo składać na Biurach Podawczych, ponieważ jeśli my je złożymy na sali sądowej, to dojdzie do zakażenia najprawdopodobniej, ze strony sądu. I teraz ja mam pytanie. W jaki sposób ja powinnam jako adwokat na sali sądowej, argumentować tego rodzaju zachowania. Bo dla mnie, oczywiście, wydaje się ono bezcelowe. Ale czy ma pan jakiś pomysł, żeby to jak najszybciej uciąć?
Dr n. med. Piotr Witczak: Nie wiem, czy ten argument przemówi, ale, po prostu powołać się na badania. W miejscach pracy stwierdzono, że tylko 0,6% testów wśród pracowników było dodatnich dla SARS-CoV-2 RNA w okresie 2 tygodni, przy wartościach Ct między 33 a 36,4[45]. Wśród 5500 próbek pobranych z powierzchni nieożywionych tylko 0,8% było dodatnich, z wartościami Ct między 34 a 38, co wskazuje, że miano wirusa było rzeczywiście bardzo niskie na powierzchniach w bliskiej i stałej bliskości nosicieli wirusa. To ryzyko zakażenia przez powierzchnie jest bardzo niskie[46]. Oczywiście, ktoś powie, że boi się nawet bardzo niskiego ryzyka. No ale wtedy nie powinien wsiadać do samochodu, skoro w ogóle boi się ryzyka, a sprawy sądowe prowadzić tylko zdalnie. Ludzie mają nieprawidłowe wyobrażenie zagrożenia w wyniku propagandy, która ma miejsce, nie są świadomi niskiego ryzyka poważnej infekcji czy zgonu covid, podchodzą do tego zbyt emocjonalnie. Publikacje oczywiście można wydrukować, pokazać wniosek, może zadziała.
Dr Mariusz Błochowiak: Dobrze, ja myślę, że powoli będziemy zmierzać do przerwy, a później poruszymy kwestię szczepionek i być może jeszcze się przyjrzymy bardziej…
Dr n. med. Piotr Witczak: Jeszcze zanim szczepionki, na pewno warto o lockdownie troszkę, o maskach.
Dr Mariusz Błochowiak: Tak, tak, no ale może zrobimy teraz… Proponuję zrobić przerwę, bo już dużo materiału i spotykamy się za piętnaście minut.
<Przerwa>
Dr Mariusz Błochowiak: Dzień dobry państwu, witam ponownie na drugiej części naszego posiedzenia. Dzisiaj przesłuchujemy pana doktora Witczaka i… Tak. Kontynuujemy. Proszę o kontynuowanie.
Dr n. med. Piotr Witczak: Tak. Poruszyliśmy temat tych czynników, które wpłynęły na skalę pandemii. Nie omówiliśmy jeszcze wszystkich najważniejszych. A mianowicie, lockdownu i leczenia, które miały miejsce w trakcie pandemii, czyli postępowania z pacjentami COVID. To też jest istotne. Tutaj przygotowałem dla państwa kilka istotnych informacji. Warto o tym wspomnieć, że tak naprawdę w przebiegu tej pandemii bardzo mało było informacji o tym, co robić, jak dbać o siebie, żeby nie doszło do zakażenia, jak podnosić odporność. Raczej było to ukierunkowane tylko na unikanie zagrożenia poprzez politykę „zostań w domu”. Czyli nie dość, że nie było promowania postaw prozdrowotnych, to jeszcze pacjentów „zamykano w domach”, ograniczono im możliwość aktywności fizycznej, obniżano poziom witaminy D poprzez mniejszą ekspozycję na promieniowanie słoneczne. A wiemy już z badań naukowych, że witamina D pełni istotną rolę w odporności a jej niedobór jest związany z ciężkim przebiegiem COVID-19[47]. Kolejne dane odnośnie witaminy D wskazują, że powinna być otrzymywana na określonym poziomie, żeby zminimalizować ryzyko ciężkiego przebiegu. tj. 50 nanogramach na mililitr[48]. Podobnie, sam niedobór mikroskładników odżywczych, czyli nawet zwykła suplementacja minerałami, np. cynkiem, selenem, też mogłaby zmniejszyć w jakimś tam stopniu, mam nadzieję istotnym populacyjnie, skalę zgonów związanych z infekcjami nie tylko COVID, ale w ogóle infekcjami wirusowymi układu oddechowego[49]. Zamiast zamykania ludzi w domach, powinno być zalecenie aktywności fizycznej oraz promocja zdrowego odżywiania. Dieta bogata w warzywa, mniej przetworzona, jest związana z mniejszym ryzykiem zakażenia i ciężkiego przebiegu COVID-19[50]. Postawy prozdrowotne to jedno, a druga kwestia to podejście do leczenia. Na przykład są dane, które sugerują, że złagodzenie kryteriów wskazania do pozaustrojowego wspomagania oddychania (ECMO) podczas drugiej fali, być może ze względu na mniej wymagający kontekst i szerszą akceptację stosowania ECMO w COVID-19, mogło zwiększać śmiertelność pacjentów[51]. Okazuje się, że mamy coraz więcej danych wskazujących, że na przykład zarejestrowany w leczeniu COVID-19 remdesiwir nie jest skuteczny, a był bardzo promowany. Nie brakuje silnych danych naukowych, że ten lek nie wpływa na śmiertelność[52]. Wykazano brak skuteczności remdesviru w szpitalnym leczeniu COVID-19, a stosowanie tego leku powodowało dwukrotne wydłużenie pobytu w szpitalu w porównaniu do pacjentów nie leczonych remdesvirem[53]. Mamy bardzo zaawansowaną medycynę. Mamy bardzo zaawansowaną farmakoterapię, a okazuje się, że mimo tych postępów, w okresie pandemii COVID-19, to leczenie ostrej niewydolności oddechowej indukowanej przez SARS-CoV-2 było nieskuteczne. A być może nawet skutki uboczne leków przełożyły się na większą śmiertelność ogólną. Bardzo mało jest danych odnośnie śmiertelności ogólnej w tym kontekście. My skupiamy się na tym czy to zwiększyło, czy zmniejszyło śmiertelność COVID. A pytanie brzmi, czy to leczenie przypadkiem, te skutki uboczne leczenia nie spowodowały, że pacjenci umierali częściej z innych przyczyn. To jest istotne, a takich danych praktycznie brakuje. No i bardzo głośna sprawa z iwermektyną, a także z innymi lekami, które, według niektórych opinii są wręcz celowo blokowane. I tutaj odsyłam do kazusu, który miał miejsce z udziałem organizacji Cochrane, która specjalizuje się w przygotowywaniu wysokiej jakości danych naukowych i przeglądów systematycznych. W artykule tej organizacji iwermektyna była przedstawiona w negatywnym świetle: „Na podstawie aktualnych danych naukowych o bardzo niskiej lub niskiej pewności nie jesteśmy pewni skuteczności i bezpieczeństwa iwermektyny stosowanej w leczeniu lub profilaktyce COVID-19”[54]. Ten artykuł spotkał się z szybką ripostą niezależnych naukowców oceniających skuteczność iwermektyny w badaniach klinicznych „korzyści ze stosowania iwermektyny prawie na pewno przewyższają wszelkie ryzyko, zważywszy na wyjątkowy profil bezpieczeństwa, znikomy koszt bazowy oraz istniejącą dużą liczbę dowodów na korzyść w zakresie wielu ważnych rezultatów klinicznych”[55] W tej odpowiedzi wskazano wprost wiele argumentów, zgodnie z którymi autorzy przeglądu Cochrane krytykującego iwermektynę popełnili wiele błędów i stosowali nadinterpretację. Chociaż ripostę opublikowano w preprint, to można mieć wrażenie, że trwa wojna o iwermektynę. Może rzeczywiście iwermektyna ma istotną skuteczność, a to może wpłynąć na skłonność ludzi do szczepienia się. To jest moja prywatna hipoteza.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: A według pańskiej wiedzy poza iwermektyną jeszcze czymś można leczyć COVID-a skutecznie?
Mec. Anna Rykowska: Na przykład amantadyna, o której się słyszy powszechnie?
Dr n. med. Piotr Witczak: Badania nad amantadyną są prowadzone, nawet z udziałem polskich ośrodków, z udziałem doktora Bodnara, ale świadectwa wielu osób są też istotne. To nie jest informacja naukowa, bo musimy mieć badania kliniczne z randomizacją, kontrolę z placebo albo standardową opieką. Tego nie mamy. Natomiast bazujemy na informacjach od osób, które stosowały lek, na informacjach od lekarzy, którzy stosowali amantadynę w praktyce od wielu lat. Mamy wiele świadectw wyzdrowienia, jest to istotny element, który powinniśmy uwzględnić w takich decyzjach. Nie tylko nauka, która jak wiemy, jest bardzo upolityczniona i oddziałują na nią silne grupy interesów. Nie możemy jej w pełni zaufać, bo nie brakuje argumentów za ograniczonym zaufaniem do informacji podważających tanie i znane od lat leki, np. iwermektynę, bo na nich nie można dobrze zarobić. Problem z badaniami nad iwermektyną, i innymi niedrogimi lekami w leczeniu C19, polega na tym, że nie mają odpowiedniego profesjonalnego zaplecza, warunków i specjalistów oraz wystarczającego finansowania (wysokiej jakości badania randomizowane wymagają ogromnych nakładów finansowych, firmy farmaceutyczne często zlecają je profesjonalnym firmom, tzw. Clinical Research Organizations). Iwermektyna może być bardzo skuteczna. Potrzebne są wysokiej jakości badania randomizowane na dużej grupie pacjentów przeprowadzone w profesjonalnych ośrodkach i z zaangażowaniem wyspecjalizowanych zespołów doświadczonych w badaniach klinicznych. Na to mogą sobie pozwolić praktycznie wyłącznie firmy farmaceutyczne i rządy, które z oczywistych względów nie są zainteresowane tanimi lekami w leczeniu covid (rządy ulegają wpływom korporacji). Dotychczas iwermektyną zainteresowały się głównie ośrodki niedofinansowane o bardzo słabym zapleczu (np. z Egiptu, Iranu, Iraku, Bangladeszu, Turcji, Indii). Autorzy ostatniej publikacji dotyczącej zastosowania iwermektyny w leczeniu COVID-19 doskonale zdaję sobie z tego sprawę „Potrzebne są dalsze badania, aby potwierdzić lub odrzucić wpływ iwermektyny na ważne wyniki dla pacjenta. Istnieje pilna potrzeba wysokiej jakości badań, zarówno w nagłych wypadkach zdrowotnych, jak i priorytetach związanych ze zdrowiem w warunkach innych niż nagłe. Chociaż kraje mają możliwości prowadzenia badań i istnieją globalne standardy zapewniania jakości w badaniach klinicznych, potrzebny jest globalny mechanizm koordynacyjny, aby usprawnić i ujednolicić wyniki badań na skalę międzynarodową”[56] Uważam, że przy braku wysokiej jakości badań nad iwermektyną doniesienia epidemiologiczne czy doświadczenia poszczególnych lekarzy zyskują na znaczeniu. Profil bezpieczeństwa iwermektyny jest dobrze znany, lek jest tani, sytuacja niecierpiąca zwłoki. Brak powszechnego uznania dla iwermektyny w leczeniu COVID-19 to błąd. Podobnie jest z amantadyną. Nie dawanie szansy iwermektynie czy amantadynie, brak promocji postaw prozdrowotnych na pewno ma i miał wpływ na obecną sytuację w postępowaniu z covid.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: A ilu Polaków przechorowało COVID?
Dr n. med. Piotr Witczak: Dosłownie kilka dni temu, w wywiadzie, pan minister Niedzielski wspomniał coś o siedemdziesięciu procentach, a w niektórych regionach nawet większą[57]. Prawdopodobnie to był przeciek z badania seroprewalencji, które teraz prowadzone jest w Polsce. Wyniki z pierwszej tury tego badania zostały już opublikowane.
Mec. Anna Rykowska: Panie doktorze, jak długo trwa naturalna odporność na COVID i czy jeżeli ktoś przechorował COVID, powinien się szczepić?
Dr n. med. Piotr Witczak: Naturalna odporność na COVID-19 to co najmniej kilkanaście miesięcy do kilku lat. Początkowo były informacje takie, że odporność naturalna szybko ustępuje. Warto doprecyzować termin „odporność”. Co znaczny być odpornym? Na przykład łagodne/bezobjawowe przechorowanie oznacza stopień odporności. Wirusy mutują, ale jak już nasz układ odpornościowy rozpoznaje tego wirusa, bo jest bardzo podobny do poprzedniej wersji, to jakaś tam odpowiedź będzie, lepsza lub gorsza, w zależności od stopnia rozpoznania i aktywności układu odpornościowego. Dlaczego tak wiele osób przechodzi COVID-19 bezobjawowo? Właśnie dlatego, że prawdopodobnie mamy odporność krzyżową z infekcji z innymi koronawirusami endemicznymi odpowiedzialnymi za sezonowy katar[58]. Czyli, po prostu, wytwarzamy przeciwciała i limfocyty swoiste wobec innych koronawirusów, innych szczepów, a ponieważ SARS-CoV-2 jest w dużej mierze podobny do innych szczepów koronawirusów, no to układ odpornościowy dobrze go rozpoznaje. Czy powinno się zatem szczepić ozdrowieńców? Przede wszystkim należy wziąć pod uwagę, że ta odporność, która jest generowana przez naturalne przechorowanie jest nieporównywalnie bardziej złożona i silniejsza, niż odporność generowana przez szczepienie. Z protego względu, badania naukowe na to wyraźnie wskazują. SARS-CoV-2 składa się z różnych epitopów, różnych fragmentów cząsteczki wirusa, wobec których może być skierowana odpowiedź układu odpornościowego[59]. Natomiast obecnie dostępne szczepionki generują odpowiedź tylko względem białka kolca, czyli tylko tych wypustek, które widzimy na ilustracji. Okazuje się, że odpowiedź na przykład wobec nukleokapsydu, być może również wobec innych fragmentów SARS-CoV-2, jest immunodominująca[60], co znaczy, że naturalnie jak się zarażamy tym wirusem, to produkujemy na przykład więcej przeciwciał, bardziej dopasowanych, czyli generujących silniejszą odpowiedź odpornościową wobec innych fragmentów niż białko kolca. A szczepionka genetyczne, które obecnie są dostępne, inicjują odpowiedź względem tylko i wyłącznie białka kolca. Dane z Izraela podkreślają przewagę odporności naturalnej nad odpornością poszczepienną[61]. Zaszczepieni w porównaniu do naturalnie odpornych mają trzynaście razy większe ryzyko zakażenia się wariantem delta SARS-CoV-2 i prawie siedmiokrotnie większe ryzyko hospitalizacji związanej z covid. Dlaczego jeszcze szczepienie ozdrowieńców jest niezasadne? Ozdrowieńcy mają w ogóle bardzo niskie ryzyko reinfekcji[62]. Odporność naturalna trwa od kilkunastu miesięcy do kilku lat[63]. Badania wskazują, jak szybko spada poziom przeciwciał po szczepieniu. W przypadku przejścia, przechorowania w sposób naturalny przeciwciała spadają dosyć wolno. Po przejściu infekcji SARS-CoV2 poziom przeciwciał, co do zasady nie podnosi się bardzo wysoko, mówimy o przebiegu typowym, zazwyczaj łagodnym. U niektórych ozdrowieńców w ogóle nie są wytwarzane przeciwciała, i to też warto podkreślić, są to tak zwani nonserokonwertorzy, którzy pomiumo braku przeciwciał mają silną odporność komórkową swoistą względem SARS-CoV-2. Poziom przeciwciał sam w sobie, jak i jego wysokość, może nie być wyznacznikiem odporności na covid[64][65]. Obecnie zbyt dużo uwagi poświęca się mylnej korelacji – im więcej przeciwciał tym lepsza odporność. To jest błąd! Może być wprost odwrotnie! Wysoki poziom przeciwciał może być związany z ciężkim przebiegiem COVID-19[66][67]
Źródło: https://www.frontiersin.org/files/Articles/548159/fimmu-11-00879-HTML-r1/image_m/fimmu-11-00879-g001.jpg
Dr Mariusz Błochowiak: Czyli wtedy jaki jest sens stosowania paszportów, które bazują na przeciwciałach?
Dr n. med. Piotr Witczak: To jest wysoce niesprawiedliwe, a z punktu widzenia naukowego i epidemiologicznego przy obecnym stanie wiedzy nie ma sensu. Ale proszę zwrócić uwagę na te wykresy. Widzimy tempo spadku przeciwciał po szczepieniu (wykres górny) oraz po naturalnej infekcji (wykres dolny). Po szczepieniu linia jest bardziej pochyła, a po naturalnej infekcji przebiega niemal równolegle względem osi poziomej. Widzimy różnicę? Czyli sztucznie wytworzona odporność w zakresie poziomu przeciwciał, czyli odporności humoralnej, jest widocznie słabsza od naturalnej. Argumentów za przewagą odporności naturalnej nad poszczepienną jest dużo więcej. Jest bardziej różnorodna, w sensie obejmuje więcej fragmentów wirusa, nie tylko białko kolca. Mamy dane sugerujące, że jest długotrwała i silna[68]. Na potwierdzenie powyższych informacji mam dla państwa fragment publikacji „Unbiased interrogation of memory B cells from convalescent COVID-19 patients reveals a broad antiviral humoral response targeting SARS-CoV-2 antigens beyond the spike protein”: „Możliwe, że nawet najskuteczniejsze podejścia będą miały ograniczoną lub niezrównoważoną skuteczność. Zdecydowana większość trwających wysiłków jest skierowana na białko S [kolca]. Oczekuje się, że zarówno pasywne (przeciwciała terapeutyczne), jak i aktywne (szczepionkowe) podejścia skierowane na białko S będą sprzyjać neutralizacji wirusa, to jest hamowaniu wnikania wirusa do zdrowych komórek. Niestety, donoszono już o mutacji w białku S, i dalsze mutacje mogą ostatecznie ograniczać skuteczność terapii skierowanych na to pojedyncze białko”[69]. Czyli białko kolca, to jest ta część wirusa, która szybko mutuje. Mogą być również mutacje w obrębie innych fragmentów wirusa. Ale ponieważ odporność naturalna jest bardziej złożona, to jest bardziej „odporna” na te mutacje. Okazuje się na przykład, że na przykład nukleokapsyd SARS-CoV-2 jest w stu procentach zgodny między różnymi wariantami, w tym delta. Więc jeśli mamy neutralizujące przeciwciała wobec nuklekoapsydu wirusa (a nie białka kolca), to mimo wszystko będziemy mieć tą odporność również na nowe warianty, nowe mutacje. Jeśli białko kolca jest już zmienione w wyniku mutacji, a my mamy cały czas te same szczepionki, to szczepienia tracą na znaczeniu. Ten wirus będzie uciekał przed odpowiedzią immunologiczną.
Źródło: https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.08.19.21262111v1.full.pdf
Mec. Maja Gidian: Panie doktorze, dlatego mam pytanie. Znowu, ze względów dowodowych/zawodowych pytam. Opiera się pan tutaj na pewnego rodzaju badaniach naukowych. Jaką, jako prawnik mam pewność, że nie ma innych badań naukowych, które by były równie poważane jak te, które pan przedstawia, i które by nie negowały tego, co pan w tym momencie mówi? Czy są takie badania, tego rodzaju badania?
Dr n. med. Piotr Witczak: Bardzo dobre pytanie, dlatego, że przede wszystkim trzeba ocenić ilość, a przede wszystkim jakość dostępnych badań na dany temat, taką swoistą syntezę. Zweryfikować czy źródła recenzowane (peer-review) czy w formie preprintów. Mogę pani powiedzieć, że większość znanych mi danych literaturowych pokazuje, że ryzyko reinfekcji u ozdrowieńców jest bardzo niskie, a to jest dodatkowo potwierdzone przez oficjalne dane rządowe, np. z Wielkiej Brytanii. Są strony, które agregują dane na temat reinfekcji covid z wielu krajów[70]. Bierzemy pod uwagę przede wszystkim publikacje naukowe, które pokazują, że ryzyko reinfekcji u ozdrowieńców jest bardzo, bardzo niskie.
Dr Mariusz Błochowiak: Ale nawet gdyby doszło do tej reinfekcji w przypadku ozdrowieńców, no to czy to ma w ogóle jakiekolwiek znaczenie?
Dr n. med. Piotr Witczak: Może mieć znaczenie. Pytanie, jaka będzie sytuacja akurat w przypadku danego organizmu. Czy będzie duże osłabienie? Może być pacjent z immunosupresją lub na lekach immunosupresyjnych, więc to może zależeć od dużej ilości czynników, ale co do zasady należałoby się spodziewać, że ta infekcja będzie łagodniejsza, ponieważ mamy już pewien poziom uodpornienia. Może być tak, że wirus nagle zmutuje w wersję bardziej zjadliwą, np. na skutek intensywnych, masowych szczepień. Nie chcę być złym prorokiem, ale stosowanie szczepionek niesterylnych, tj. nie hamujących transmisji, które obecnie mamy stosowane na masową skalę i które oparte są na mechanizmach genetycznych, ukierunkowane tylko na białko kolca wywierają silną presję selekcyjną na białko kolca. To białko kolca może jeszcze szybciej mutować, wirus próbuje obejść nasze mechanizmy obronne naturalne lub generowane przez szczepionkę. Jeśli trafi na populację, na organizmy, które cały czas mają olbrzymią ilość przeciwciał wobec białka kolca, to będą promowane te mutacje – w wyniku replikacji wirusa – które po prostu są na tyle zmienione, że „uciekną” przed przeciwciałami i komórkami skierowanymi w białka kolca. Więc takie masowe szczepienia tymi „niedoskonałymi szczepionkami”, które nie hamują transmisji, mogą sprawić, że ten wirus szybciej będzie mutował[71][72][73]. To w moim przekonaniu będzie tę „pandemię” wydłużać w nieskończoność.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: A od kiedy stosowane są szczepionki genetyczne?
Dr n. med. Piotr Witczak: Proszę zwrócić uwagę na ten wykres. Pokazuje historię badań nad mRNA , w tym szczepionkami mRNA od 1961 roku. Przesuńmy się od razu do roku 1990 – tu mamy propozycję konceptu szczepionek mRNA, czyli po raz pierwszy w historii oficjalnie pojawia się argumentowany naukowo pomysł na szczepionki mRNA. Już w 1990 roku. Wiele osób niesłusznie wykorzystuje to jako argument, że szczepionki mRNA znane są od dawna i dobrze przebadane. Co innego jest pomysł, a co innego jest przebadanie, wyprodukowanie, skuteczność i bezpieczeństwo oceniane przez odpowiednio długi czas, nie wspominając o podawaniu tej technologii w ramach profilaktyki osobom zdrowym, a nie w leczeniu poważnych, śmiertelnych, genetycznych i rzadkich chorób, do czego technologia mRNA była dotychczas wykorzystywana. W leczeniu chorób o podłożu genetycznym, poważnych chorób, wobec których szuka się leków, jakakolwiek interwencja, nawet potencjalnie niebezpieczna, jest pożądana, bo pacjenci mają niewiele do stracenia. A co ma do stracenia osoba zdrowa, która jest poddawana profilaktyce, która zawiera materiał genetyczny wirusa i wykorzystuje procesy genetyczne do produkcji fragmentu wirusa. No, ma do stracenia zdrowie, przy niewielkim ryzyku ze strony COVID-19. I jak państwo spojrzycie jeszcze na ten wykres, to mamy dopiero rok 2017, proszę zwrócić uwagę jak przeskoczyliśmy, z 1990 na 2017. Dopiero wtedy powstał prototyp szczepionki mRNA przeciw nowotworom. Jest jednak różnica między nowotworem a osobą zdrową, czyli między leczeniem a profilaktyką, prawda? Dopiero w 2020 r. rozpoczęto po raz pierwszy badanie kliniczne dla szczepionki mRNA opierającej się o białko kolca w profilaktyce choroby wirusowej układu oddechowego.
Źródło: https://www.mdpi.com/ijms/ijms-21-06582/article_deploy/html/images/ijms-21-06582-g001.png
Mec. Anna Rykowska: Panie doktorze, ale te szczepionki genetyczne, czy one generują odporność przeciwko SARS-CoV2?
Dr n. med. Piotr Witczak: Powodują wytworzenie się przeciwciał, które są swoiste wobec białka kolca, więc te przeciwciała uniemożliwiają wniknięcie wirusowi do wnętrza komórek i pośredniczą w eliminacji wirusa.
Mec. Anna Rykowska: A jak długo? Jak długo jest ta odporność?
Dr n. med. Piotr Witczak: Jest relatywnie krótka. Do tego chciałbym odnieść się dosyć szczegółowo, jest to bardzo ważne w kontekście oceny korzyść versus ryzyko szczepionek przeciwko COVID-19. Doniesienia z Kataru wskazały, że po czterech miesiącach szczepionka w zakresie infekcji bezobjawowej spada do zera, a po sześciu miesiącach w zakresie infekcji objawowej. Dane wskazują na utrzymującą się wysoką skuteczność wobec hospitalizacji i zgonów, ale chcę podkreślić, dlaczego musimy być ostrożni w interpretacji takich doniesień. Takie badania nad skutecznością szczepionek porównują szczepionych do nieszczepionych w warunkach rzeczywistych retrospektywnych, to nie są badania wykonywane w kontrolowanych, randomizowanych warunkach klinicznych. Czyli może być tak, że osoby niezaszczepione mogą być częściej diagnozowane niż niezaszczepione, np. na skutek regulacji prawnych czy arbitralnego podejścia personelu medycznego (przekonanie, że osoba zaszczepiona nie choruje na covid). Kolejny problem, to uznawanie, że osoba do 14. dnia od drugiej dawki jest niezaszczepiona, taką definicję przyjęło CDC[74]. Dlatego wyniki takich badań podatne są na czynniki zakłócające. W związku z tym musimy być ostrożni. Nie podlega jednak wątpliwości, że skuteczność szczepionki w kontekście samej infekcji, szybko ustępuje. Po prostu, na naszych oczach, w ciągu czterech-sześciu miesięcy od iniekcji prawie wszystkie osoby zaszczepione tracą odporność na zakażenie.
Mec. Maja Gidian: Przepraszam, tylko do tego, co pan mówi – ta skuteczność spada do zera w tym okresie, o którym pan powiedział od czterech do trzydziestu sześciu miesięcy, w związku…
Dr n. med. Piotr Witczak: Nie, od czterech do sześciu miesięcy… To jest między 140 a 180 dni.
Mec. Maja Gidian: Czy to dotyczy wszystkich szczepionek, czy tylko tych mRNA?
Dr n. med. Piotr Witczak: To dotyczy wszystkich dostępnych szczepionek genetycznych, mRNA i wektorowych, opierających się wyłącznie o białko kolca wirusa SARS-CoV-2. Danych na temat gwałtownie spadającej skuteczności szczepionek przeciwko COVID-19 po 4 miesiącach od szczepienia mamy więcej, m.in. badania ze Szwecji[75], Wielkiej Brytanii[76] czy Izraela[77]. Nie ma możliwości, aby szczepionka opierająca się o mechanizm genetyczny i jeden fragment wirusa zapewniała bardziej trwałą czy silniejszą odporność niż naturalna infekcja. Innym zagadnieniem jest czy warto się szczepić czy przechorować.
Dr Mariusz Błochowiak: Dlatego też się mówi o tej trzeciej dawce przypominającej.
Dr n. med. Piotr Witczak: Tak.
Mec. Anna Rykowska: Ale to dopiero po pół roku?
Dr n. med. Piotr Witczak: Szybki spadek skuteczności i rosnąca liczba zakażeń pomimo szczepień stały się argumentem dla zastosowania trzeciej dawki. Jest publikacja z 5 października 2021 roku, która. dotyczyła zwiększonego ryzyka przełamującej infekcji COVID-19 u w pełni zaszczepionych pacjentów z problemami związanymi z uzależnieniem od substancji aktywnych, opioidów, narkotyków, w Stanach Zjednoczonych w okresie od grudnia 2020 r. do sierpnia 2021 roku.[78] W tej pracy wyszło coś ciekawego. Jak państwo spojrzycie na wykresy z tej publikacji, które dotyczą dużej próby osób – 550 tysięcy osób bez uzależnienia od substancji, to proszę zwrócić uwagę, co się dzieje – ile tych infekcji przełamujących występuje po…
Źródło: https://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1002/wps.20921
Dr Mariusz Błochowiak: A co to są infekcje przełamujące?
Dr n. med. Piotr Witczak: Infekcje przełamujące to są infekcje nowym wariantem, zapewne wariantem Delta, czyli wirusem, który się zmienił na tyle, że jest w stanie obejść naszą odporność (zarówno generowaną naturalnie jak i przez szczepionkę, przy czym badania wskazują, że w tym drugim przypadku zdecydowanie częściej). Wróćmy do wykresów…Większość osób zostało zaszczepionych między styczniem a majem, a w sierpniu mamy wyraźny wzrost przypadków infekcji przełamujących COVID-19, niemalże pionową linię na obu wykresach, czyli bardzo dużą liczbę infekcji przełamujących, czyli pomimo zaszczepienia ludzie zaczynają chorować.
Dr Mariusz Błochowiak: Tymi nowymi wariantami, tak?
Dr n. med. Piotr Witczak: Prawdopodobnie wariantem Delta w tym momencie, tak.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: Właśnie, jeżeli pan byłby tak uprzejmy i nam przybliżył kwestię ewentualnej zjadliwości, zaraźliwości wariantu Delta.
Dr n. med. Piotr Witczak: Nawet jak sprawdzimy Wikipedię – wiem, że to nie jest wiarygodne źródło – ale przynajmniej można sprawdzać, na co się Wikipedia powołuje – to znajdziemy opis wariantu Delta[79] i jest tam odniesienie do wskaźnika śmiertelności case fatality rate, czyli śmiertelność w przypadku potwierdzonej testem infekcji. Wikipedia powołuje się na Public Health England, czyli na raporty rządowe, cytuję „Jednak 9 lipca Public Health England poinformował, że wariant Delta w Anglii miał wskaźnik śmiertelności przypadków(CFR) 0,2%, podczas gdy śmiertelność przypadków wariantu Alpha wynosiła 1,9%, chociaż raport ostrzega, że „wskaźniki śmiertelności przypadków nie są porównywalne między wariantami, ponieważ osiągnęły szczyt w różnych punktach pandemii, a więc różnią się w tle ciśnienia w szpitalu, dostępność i wskaźniki szczepień oraz profile przypadków, opcje leczenia i wpływ opóźnienia w zgłoszeniu, między innymi”. James McCreadie, rzecznik Public Health England, wyjaśnił: „Jest za wcześnie, aby ocenić wskaźnik śmiertelności przypadków w porównaniu z innymi wariantami””. Oczywiście oni tam nadmieniają, że nie można tego bezpośrednio porównywać, bo jest kilka ograniczeń, ale niewątpliwie widać z tego, że mamy ośmiokrotnie mniejszą śmiertelność w przypadku Delty. Są jednak badania sugerujące, że wariant Delta stanowi większe zagrożenie, niż poprzednie warianty[80][81][82], większe ryzyko hospitalizacji, czy nawet większe ryzyko zgonu, ale należy wziąć pod uwagę testowanie, diagnostykę i inne czynniki ograniczające, które mogą wpływać na to, że wariant Delta jest częściej diagnozowany, to nie są badania wysokiej wiarygodności. Z drugiej strony mamy badanie przeprowadzone przez Norwegów, które wskazują, że nie ma większego ryzyka hospitalizacji z powodu wariantu Delta[83]. Hospitalizacje w dużej części są bezobjawowe albo łagodne, więc same hospitalizacje nie są dobrym wskaźnikiem. Tylko w jednym badaniu oceniano zgony. Ocena wykresów na podstawie oficjalnych statystyk związanych ze zgonami w całej Europie czy na świecie w porównaniu z analogicznym okresem poprzednim to widać, że jest ich aktualnie mniej. I to ma być dowód na to, że mamy rosnącą odporność populacyjną w wyniku szczepień i w wyniku naturalnego przechorowania. Oczywiście mówi się bardziej o szczepieniach, niż o naturalnym przechorowaniu, co jest kuriozalne, bo myślę, że trzeba wziąć pod uwagę, że wielu ozdrowieńców zostało zaszczepionych. Więc pytanie co ma większy udział – czy to, że wiele osób ma silną naturalną odporność, czy szczepienia. Właściwie, bez badań klinicznych, które zostały odślepione, nie da się już skuteczności szczepień rzetelnie ocenić.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: Czyli istnieje możliwość, że te mutacje są łagodniejsze w stosunku do pierwotnej fali?
Dr n. med. Piotr Witczak: Tak uważam, dlatego, że mamy rosnącą odporność naturalną, szczepienia też tę odporność zapewniają, ale ona szybko spada. Zaraz Państwu przedstawię dane które wskazują, że jak spadnie ta odporność praktycznie do zera, to wtedy zaczyna się problem. Problem polega na tym, że może być nawet większe ryzyko infekcji u osób zaszczepionych. I to jest to zagrożenie o którym się właściwie nie mówi – wzmocnienie zależne od przeciwciał. Oficjalne dane rządowe z Wielkiej Brytanii – to państwu podałem link[84] – to są raporty publikowane co tydzień przez rząd i mamy ciekawą obserwację, otóż udział procentowy zaszczepionych w przypadkach covid przewyższa procent zaszczepienia populacji w poszczególnych kohortach wiekowych, to jest bardzo ważne, dlaczego? Jeszcze jedna rzecz zanim do tego przystąpię. Chodzi o pewien paradoks, paradoks Simpsona[85], czyli przy porównywaniu zaszczepionych do niezaszczepionych przy braku podziału na wiek wprowadzamy pewną manipulację w interpretacji tych wyników. Dlatego, że większość osób zaszczepionych aktualnie to są osoby starsze. Te osoby są bardziej schorowane, częściej umierają. Więc jak porównujemy szczepionych versus nieszczepionych, to wiemy, że zaszczepieni to są głównie osoby starsze, czyli tam mediana wieku jest wyższa, a osoby nieszczepione są młodsze. Więc wiadomo, że ta śmiertelność będzie wyższa u osób zaszczepionych, ale to może wynikać raczej z wieku a nie nieskuteczności szczepionki. Rząd Wielkiej Brytanii od pewnego momentu zaczął publikować raporty, które pokazują podział na kohorty wiekowe, więc eliminujemy ten paradoks o którym właśnie powiedziałem. I proszę zobaczyć, co się dzieje aktualnie w Wielkiej Brytanii. W kohorcie 60-69 lat, i podobną zależność również zaobserwowano w kilku innych kohortach, około 92% populacji jest zaszczepiona jedną dawką, a 89% populacji jest zaszczepiona dwoma dawkami. I uwaga – zaszczepieni jedną dawką stanowią 94,6% infekcji SARS-CoV-2. A zaszczepieni dwoma dawkami stanowią 92,8% infekcji. Czyli widać ewidentnie, że pomimo tak wysokiego poziomu zaszczepienia większość osób, które mają infekcję COVID są zaszczepione. I co to oznacza? To oznacza po prostu, że to jest etap, w którym już osoby w wieku między 60 a 69 lat, które były szczepione dosyć wcześnie, tracą odporność. Nie tylko spadła do zera, ale nawet jest na minusie. Te infekcje zaszczepionych, przypadki COVID wśród zaszczepionych przewyższają poziom szczepień w danej populacji i w danej kohorcie wiekowej. Powyższe dane sugerują, że po utracie skuteczności może być wręcz gorzej. I mamy jeszcze zgony…
Źródło: Opracowane i opublikowane przez Sebastiana Tyszczuka https://twitter.com/Stysz/status/1448966439956848641, na podstawie: https://assets.publishing.service.gov.uk/government/uploads/system/uploads/attachment_data/file/1023849/Vaccine_surveillance_report_-_week_40.pdf
Dr Mariusz Błochowiak: Czyli to sugeruje, że szczepienia mogą promować infekcje?
Dr n. med. Piotr Witczak: Jest taka ewentualność, ale jeszcze może być zbyt wcześnie, aby to stwierdzić. Ten trend z tygodnia na tydzień się jednak utrzymuje i jest niepokojący. Trend większej podatności zaszczepionych na infekcje.
Dr n. med. Piotr Witczak: Przyjrzyjmy się zgonom covid w grupie 80+, zaszczepieni jedną i drugą dawką stanowią 95% populacji i proszę zwrócić uwagę, że kolejno 88% i 85% zgonów covid jest wśród zaszczepionych. To nie oznacza, że szczepionki w ogóle nie chronią przed zgonem, ale nie chronią tak jak się spodziewaliśmy. Z każdym raportem cotygodniowym odsetek zgonów covid wśród zaszczepionych zbliża się do poziomu zaszczepienia w danej kohorcie, czyli do progu, po którego przekroczeniu możemy już z pewnością mówić, że szczepionki przestały chronić przed zgonem, a jeśli będzie się nadal zwiększał, to znaczy, że zaszczepieni mają wyższe ryzyko zgonu niż nie zaszczepieni. Jak to wygląda w Polsce? Mówi się, że tylko 20% zgonów COVID stanowią osoby zaszczepione. W każdym razie jest duży kontrast między tymi informacjami, które otrzymujemy w Polsce, a informacjami ze Szkocji, czy z Wielkiej Brytanii. Tam udział osób zaszczepionych w zgonach COVID i w infekcjach COVID jest bardzo duży. Jest o wiele wyższy, niż w Polsce. Oczywiście, to może wynikać z tego, że w UK osoby były szczepione szybciej i wcześniej, niż w Polsce, ale można się spodziewać, bo tendencję widać ewidentnie, że będziemy mieli powoli podobną sytuację w Polsce, czyli widać ewidentnie już, że udział osób zaszczepionych w zgonach rośnie.
Źródło: Opracowanie własne na podstawie https://assets.publishing.service.gov.uk/government/uploads/system/uploads/attachment_data/file/1023849/Vaccine_surveillance_report_-_week_40.pdf; autor: dr n. med. Piotr Witczak
Mec. Stanisław Zapotoczny: Ja się tylko wtrącę, bo słucham radia rządowego i jesteśmy od jakiegoś czasu epatowani informacją, że osoby zakażone hospitalizowane to w drastycznej przewadze są niezaszczepione i one trafiają na leczenie.
Dr n. med. Piotr Witczak: Przestrzegam przed tym, bo Ministerstwo podaje dane skumulowane od początku roku. Wtedy, kiedy było jeszcze bardzo mało osób zaszczepionych. A była fala przecież zachorowań. Więc to nabiło nam hospitalizacje u osób niezaszczepionych. Więc powinniśmy się posługiwać danymi w perspektywie tygodnia, miesiąca, a nie wracać do początku roku. A to jest celowo stosowane, żeby przedstawiać szczepienia w pozytywnym świetle. A to będzie miało odwrotny skutek, dlatego, że ludzie widzą, że to manipulacje, nie da się ich ukryć, one są szeroko komentowane na Twitterze i w innych mediach społecznościowych. To podważa zaufanie do rządu, nie tylko do rządu, ale również do medycyny, do ekspertów, którzy przytakują i wtórują, zamiast dementować plotki. To jest zaskakujące – że wiele różnych informacji przedstawianych przez Ministra Zdrowia nie jest dementowanych przez najważniejszych ekspertów w naszym kraju, którzy powinni to śledzić i od razu prostować. To już zostawiam decyzję państwu, co o tym myśleć.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: A czy w kontekście tego co pan powiedział można wskazać, że szczepienia mają wpływ na rozmiar epidemii i długość jej trwania?
Dr n. med. Piotr Witczak: Są przesłanki naukowe wskazujące, że szczepionki przyspieszają mutację białka kolca, jestem w stanie co najmniej kilka takich publikacji wskazać. Im szybciej mutuje wirus, tym szybciej ucieka przed odpornością ta odporność generowana przez szczepionkę jest słabsza, jeszcze powiem więcej, są doniesienia naukowe wskazujące, że u ozdrowieńców zaszczepienie drugą dawką osłabia odporność zdobytą przez naturalne przechorowanie[86]. Jeśli to się potwierdzi, to my tą naturalną odporność, mówiąc tak kolokwialnie, psujemy podając drugą dawkę szczepionki. Niektórzy mówią, że wartom aby ozdrowieńcy otrzymali chociaż jedną dawkę, aby ta odporność był jeszcze lepsza. Tylko pytanie, czy my chcemy zamienić Mercedesa niższej klasy na BMW wyższej, bo w przypadku skutecznej odporności, wystarczy jakikolwiek samochód, który przewiezie nas z miejsca A do miejsca B. Na tym polega odporność. Ona ma chronić, a nie ma pięknie wyglądać czy mieć wysoki poziom przeciwciał. Osobiście nie widzę sensu, aby szczepić jedną dawką ozdrowieńców, bo ozdrowieńcy mają niskie ryzyko reinfekcji lub bardzo niskie, a nie chcemy mieć super odporności, tylko wystarczająca odporność. Bo każda dawka szczepionki, to jest ryzyko powikłań.
Notariusz Beata Zdziebłowska-Gidian: Czy mógłby pan doktor ustosunkować się do akcji szczepień dzieci poniżej 12. roku życia i powyżej?
Dr n. med. Piotr Witczak: Szczepienie dzieci tymi preparatami to skandal. Dzieci praktycznie nie chorują na COVID-19, co próbuje się usilnie dementować. Straszy się rodziców na przykład takim zespołem chorobowym PIMS, czyli chorobą wieloukładową, która występuje bardzo rzadko, bo to jest kilkaset przypadków na milion zakażeń. Podkreślam, że na milion zakażeń, natomiast trzeba dodać prawdopodobieństwo zakażenia. Około 5-10% dzieci w ogóle przechodzi covid, taki odsetek otrzymuje diagnozę, prawdopodobnie wiele dzieci jest w stanie wyeliminować SARS-CoV-2 już we wrotach zakażenia. Między innymi badanie opublikowane w Nature[87] wykazało, że osoby młode mają mniejszą podatność na infekcje SARS-CoV-2, czyli poprzez odporność wrodzoną, już we wrotach zakażenia, przez komórki układu odpornościowego w górnych drogach układu oddechowego, mogą zatrzymać infekcje i zapobiec istotnej replikacji wirusa. Dzieci ogólnie nie są zagrożone ze strony COVID-19. Od początku pandemii w Polsce na COVID-19 zmarło 24 osoby w wieku poniżej 18 lat, czyli przez 1,5 roku. Z czego tylko 3 osoby bez chorób współistniejących. To daje nam maksymalną i z pewnością znacznie przeszacowaną śmiertelność na poziomie trzech na milion.
Mec. Maja Gidian: Ja przepraszam panie doktorze, ale trzy na milion – skąd to wynika?
Dr n. med. Piotr Witczak: To wynika z podzielenia tych 24 przypadków przez liczebność populacji pediatrycznej w Polsce.
Mec. Stanisław Zapotoczny: 24 zgony do 18. roku życia, tak?
Dr n. med. Piotr Witczak: Do 18. roku życia mamy około 7 milionów obywateli
Mec. Stanisław Zapotoczny: Przy czym współistniejących to było 21, tak? A 3 tylko samoistnie?
Dr n. med. Piotr Witczak: Tak. Od początku pandemii.
Mec. Stanisław Zapotoczny: Ja jeszcze może tylko…
Dr n. med. Piotr Witczak: Dodam tylko, żeby mieć punkt odniesienia, w tym samym czasie tylko w 2020 roku 107 dzieci popełniło samobójstwo[88].
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: W tym okresie?
Dr n. med. Piotr Witczak: Wiem, że rośnie liczba tych samobójstw. Jeszcze nie jest jakaś szczególnie wysoka względem poprzednich lat, ale to pokazuje, że więcej mamy samobójstw, o wiele więcej mamy samobójstw, niż zgonów z powodu COVID-19. Na pewno więcej jest śmiertelnych wypadków i utonięć wśród dzieci niż zgonów z powodu covid-19, a jeśli chodzi o ciężki przebieg tej choroby, to u dzieci wynosi jeden na dwadzieścia pięć tysięcy. To są cztery tysięczne procenta. A ten ciężki przebieg COVID u dzieci wcale nie jest taki ciężki, bo nawet w przypadku wieloukładowej choroby zapalnej prawie wszystkie dzieci wracają do normalnego tryby nauki w ciągu pół roku.[89] Pewne powikłania mogą być, ale jest to bardzo rzadkie zjawisko. Nie rozumiem, dlaczego w naturalną, dobrą odporność dzieci chcemy ingerować tymi szczepieniami, które mogą nawet pogorszyć, osłabić odporność komórkową, w ten spoób możemy wręcz zwiększyć podatność dzieci na COVID-19. Pomijam już kwestię bardzo dużej liczby dowodów, które miałem przyjemność wielokrotnie przedstawiać odnośnie korzyści versus ryzyko u dzieci[90], i to nie tylko w kontekście ryzyka zapalenia mięśnia sercowego. Na przykład są dane wskazujące, że ryzyko zdarzeń sercowych u chłopców w wieku 12-17 lat bez chorób współistniejących, ryzyko zdarzeń sercowych jest kilkukrotnie wyższe po szczepionce Pfizer, niż ryzyko hospitalizacji covid[91]. Można posłużyć się kalkulatorem Oxford, o którym wcześniej już wspomniałem, i zestawić ryzyko i korzyści. Na podstawie oficjalnych danych firmy Pfizer i kalkulatora ryzyka QCovid (University of Oxford) na każdą 1 unikniętą hospitalizację covid, nawet 223 młodych ludzi może doświadczyć minimum jednego poważnego zdarzenia niepożądanego[92] Autor tych obliczeń stwierdził: „Szansa na korzyści ze szczepienia młodszych osób jest tak znikoma, a ryzyko szkód tak duże, że uniwersalna kampania szczepień przeciwko Covid-19 może wymagać rewizji”. Już z tych takich wyliczeń prostych, które są obarczone niepewnością, wynika, że to ryzyko szczepień przeciwko covid wielokrotnie przekracza potencjalne korzyści u dzieci. Nawet korzyść vs ryzyko nie jest oczywista w przypadku starszych grup wiekowych. Taka analiza dla populacji 65+ opublikowana na łamach periodyku Toxicology Reports[93], w czasopiśmie o całkiem niezłym indeksie cytowań (impact factor) wynoszącym prawie 5 punktów. Dodam, że chyba w Polsce nie ma czasopisma medycznego, które ma tak wysoki impact factor. I w tym artykule w „Appendix D” przedstawiono analizę korzyść – ryzyko dla populacji 65+. Wykazano, że „ludzie w grupie demograficznej 65+ są pięć razy bardziej narażeni na śmierć z powodu szczepienia niż z powodu COVID-19 przy najbardziej korzystnych założeniach”, co więcej autorzy stwierdzili również, że „Wydaje się, że szczepienia odnoszą niewielkie korzyści dla najbardziej zagrożonej populacji osób starszych, brak korzyści dla młodszej populacji, która nie jest zagrożona, oraz duży potencjał szkód wynikających ze szczepień w obu populacjach. Nie jest jasne, dlaczego to masowe zaszczepienie wszystkich grup ma miejsce, jest dozwolone i promowane”
Mec. Stanisław Zapotoczny: Ja bym zapytał, bo przeczytałem w ubiegłym roku, to chyba było w kontekście dyskusji na temat lockdownu i zamknięcia szkół wywiad, jeden z wywiadów, bo tych wywiadów przynajmniej cztery udzielił, które przeczytałem, profesor Włodzimierz Gut Naszemu Dziennikowi. Tam dywagował na temat, że to nie jest do końca uzasadnione zamykanie szkół, albowiem nie ma żadnych dowodów, iżby ilość wirusa przenoszona przez dzieci jest dostateczna do zakażenia osoby dorosłej. Czy pan mógłby się do takiej tezy ustosunkować?
Dr n. med. Piotr Witczak: Dzieci przechodzą infekcje SARS-CoV-2 bezobjawowo częściej niż osoby starsze (47% vs 20%).[94] Badanie nad występowaniem SARS-CoV-2 w liczącej około 10 milionów ludzi populacji miasta Wuhan w Chinach nie wykazało dowodów na bezobjawową transmisję.[95] W kolejnym badaniu 445 zdrowych osób pomimo kontaktu z bezobjawowym SARS-CoV-2-pozytywnym nosicielem w izolowanej przestrzeni przez średnio 4-5 dni nie zaraziła się SARS-CoV-2, co potwierdzono testem RT-PCR.[96] W Wielkiej Brytanii organ doradczy „Scientific Advisory Group for Emergencies” zalecił odejście od testowania osób bezobjawowych sugerując, że większy udział w ograniczeniu transmisji będzie miała diagnostyka osób wyłącznie objawowych.[97] Światowa Organizacja Zdrowia, zgadzając się z wieloma pracownikami ochrony zdrowia na całym świecie, podkreślała, że rozprzestrzenianie SARS-CoV-2 przez osoby bezobjawowe jest bardzo rzadkie i dlatego należy położyć nacisk na badanie osób objawowych, a nie tych, którzy są widocznie zdrowi[98]. Według doniesień z Norwegii, osoby poniżej 14 roku życia nie są motorami transmisji SARS-CoV-2[99]. Z kolei badanie przeprowadzone w Anglii wykazało, że zakażenia i ogniska epidemii SARS-CoV-2 były rzadkie w placówkach edukacyjnych, a głównym źródłem infekcji był personel (dorośli), a nie studenci (dzieci)[100]. W Australii, w stanie Nowa Południowa Walia, dzieci i nauczyciele nie przyczynili się znacząco do przenoszenia COVID-19 poprzez uczęszczanie do placówek edukacyjnych[101]. W Irlandii raportowano niską transmisję COVID-19 w szkołach w pierwszym półroczu roku akademickiego 2020/2021, a autorzy badania zasugerowali, aby szkoły były otwarte podczas pandemii.[102]
Dr Mariusz Błochowiak: Czyli w sensie, że osoby bezobjawowe nie ten… Nie zakażają?
Dr n. med. Piotr Witczak: Jest to wątpliwe. I te doniesienia, które mamy na temat transmisji bezobjawowej pochodzą ze śledzenia kontaktów, że ktoś tam stwierdził, że z kimś się spotkał i że ta osoba była zakażona, te osoby później były badane czy mogły zarażać i tak dalej. Dane na temat transmisji bezobjawowej są dosyć słabe. Jest to dosyć wątpliwa kwestia, mimo że nauka już przyznała, że taka transmisja jest. Jedna z przyczyn przypisywania zbyt dużego znaczenia transmisji bezobjawowej może leżeć w diagnostyce zakażenia SARS-CoV-2 za pomocą testu RT-PCR. WHO przyznało, że wysoki próg cykli (Ct) w testach RT-PCR może powodować fałszywie dodatnie wyniki[103]. Ponadto badania wskazują, że pozytywny wynik testu RT-PCR u osoby bezobjawowej nie musi oznaczać zakaźności, zwiększa prawdopodobieństwo wyniku fałszywie dodatniego i rodzi wiele negatywnych konsekwencji[104][105]. Bezobjawową transmisję podważa również fakt, że osoby bezobjawowe mają wykrywalne komórki odpornościowe T pamięci specyficzne wobec SARS-CoV-2 po ekspozycji na wirusa, co kłóci się z istotnym ryzykiem nosicielstwa i rozprzestrzeniania wirusa na inne osoby[106]. Cały czas musimy mieć też na uwadze to upolitycznienie pandemii. Narracja, że osoby bezobjawowe zarażają, jest pretekstem do wymuszania noszenia masek, do lockdownów, do wielu rozwiązań, które mają pewne cele polityczne. Nadgorliwość względem osób bezobjawowych jest szkodliwa, ale komuś na tym bardzo zależy.
Mec. Anna Rykowska: Panie doktorze, chciałabym zapytać, jakie pan ma zdanie na temat badań klinicznych szczepionek przeciwko COVID.
Dr n. med. Piotr Witczak: Po pierwsze, należy podkreślić, że wyniki tych badań nie wskazują na wpływ szczepionek na redukcję ryzyka zgonu, a na tym powinniśmy się głównie opierać. Po drugie, badanie fazy III nad skutecznością i bezpieczeństwem szczepionki Pfizer/Biontech nie zakończyło się. Zgodnie z komunikatem, oryginalnym protokołem, opublikowanym badaniem i ocenami agencji regulatorowych uczestnicy badania powinni być obserwowani jeszcze przez łącznie dwa lata od przyjęcia drugiej dawki preparatu. Po trzecie, 1-ego kwietnia 2021 r. firma Pfizer opublikowała kolejny komunikat z aktualizacją wyników skuteczności i bezpieczeństwa z okresu obserwacji wynoszącego 6 miesięcy i dla populacji >16 r.ż., wyniki jednak nie zostały opublikowane w recenzowanym czasopiśmie. Powyższe informacje niezbicie świadczą o tym, że faza III próby klinicznej była w toku, a skuteczność i bezpieczeństwo nie zostało potwierdzone w dłuższych okresach obserwacji. Bez tej wiedzy udział w programie szczepień należy uznać za „eksperymentalny”, w szczególności że większość dotychczas przeprowadzonych badań fazy III dla szczepionek innych niż przeciwko COVID-19 obejmowała dużą liczbę pacjentów i trwała od 1 do 2 lat[107]. W momencie przyznania szczepionce Pfizer/Biontech zezwolenia na zastosowanie warunkowe u dzieci, dla większości uczestników badania klinicznego agencje regulatorowe dysponowały danymi dotyczącymi bezpieczeństwa i skuteczności z okresu obserwacji wynoszącego tylko jeden lub dwa miesiące! Przez taki krótki okres czasu na małej grupie osób nie da się rzetelnie ocenić bezpieczeństwa i skuteczności preparatu. Czas potrzebny na ocenę skuteczności i bezpieczeństwa szczepionek trwa zwykłe 4-10 lat i obejmuje dokładne testy in vitro, badania przedkliniczne (na zwierzętach), a następnie sekwencyjne próby kliniczne (na ludziach, fazy 1, 2 i 3). Natomiast szczepionki przeciwko COVID-19 zostały opracowane i ocenione pod kątem bezpieczeństwa i skuteczności w czasie krótszym niż jeden rok. Oznaczało to, że analizowano tylko krótkoterminowe scenariusze. Po piąte, badanie zostało „odślepione”, co oznacza, że nie będzie już grupy placebo. Innymi słowy, rygorystyczna ocena bezpieczeństwa w kontekście dobrze kontrolowanego badania klinicznego nie jest już możliwa i należy w większym stopniu polegać na systemach nadzoru już po wdrożeniu szczepionek. Badania kliniczne są randomizowane i zaślepione, dlatego tak bardzo ważne są ich wyniki zanim zaczniemy szczepić masowo. W ogóle po co jest proces randomizacji? To polega na tym, że eliminujemy różne czynniki zakłócające, które mogą wpłynąć na wynik poprzez losowy dobór uczestników do grupy badanej i kontrolnej. Ta randomizacja jest bardzo ważna. To jest taki złoty standard w medycynie opartej o dowody. I na takich badaniach powinniśmy się głównie opierać, żebyśmy mogli wyciągnąć wnioski, które nie są obarczone dużym błędem. Bo jak interpretujemy sobie dane rzeczywiste, jakieś bazy danych, porównujemy jedną grupę do drugiej, to tam jest mnóstwo czynników środowiskowych, o których nie mamy pojęcia. W badaniu takim klinicznym randomizowanym mamy nad tym kontrolę. jak sobie losowo przypiszemy ludzi do grup, to wtedy mamy równomierny rozdział wielu cech np. masy ciała, zachowań, chorób współistniejących itd. Podobnych badań powinniśmy wymagać w przypadku masek. To jest bardzo, bardzo istotne. Bo na przykład osoba, która częściej nosi maskę, może być po prostu bardziej ostrożna. Ona może się zamykać częściej w domu ze strachu, częściej dezynfekować, nie spotykać się, więc tak naprawdę nie ma w ogóle ekspozycji na wirusa. I tego typu elementy musimy eliminować. A wiele badań takich obserwacyjnych wskazuje, że maski są skuteczne, ale bardziej wiarygodne badania randomizowane tego nie potwierdzają. Bez randomizacji prostu my nie wiemy, czy przypadkiem te osoby, które chętniej nosiły maskę nie siedziały w domu i ograniczały kontakty. Prawdopodobnie tak było, no bo osoba, która nosi maskę. Jest bardziej wystraszona, niż osoba, która jej nie nosi. Dlatego randomizacja polega na tym, że my te czynniki zakłócające usuwamy poprzez losowy przydział do grup i nakaz, że jedna grupa nosi maskę, druga nie nosi. I takie badania randomizowane już wykazują, że ta skuteczność masek jest wątpliwa, praktycznie jest niewykrywalna przez naukę.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: To może ostatnie pytanie jeszcze o kwestię szczepień, czy może nam pan coś powiedzieć odnośnie powikłań poszczepiennych? Jaka jest skala i jakie ewentualne powikłania są panu znane?
Dr n. med. Piotr Witczak: Odnośnie powikłań chciałbym zwrócić państwa uwagę na jedną bardzo ważną rzecz o której się praktycznie nie mówi, a która ma, w moim przekonaniu, kluczowe znaczenie. Chodzi o pewną reaktogenność tych szczepionek, i to według producenta i większości ekspertów, nie jest to samo, co skutki uboczne, o których się powszechnie mówi. Mówi się, że skutki uboczne zdarzają się bardzo rzadko. Pojęcie „rzadko” jest względne i powinno być zawsze zestawiane ze skalą potencjalnych korzyści z przyjęcia preparatu. Natomiast to wynika również z tego, że właśnie nie uwzględnia się reaktogenności tych szczepionek, bo wiele osób przechodzi ciężko szczepienie w tym sensie, że ma silne objawy tuż po iniekcji, czyli drgawki, wysoka gorączka, wymioty, ból głowy i niektóre są w stopniu ciężkim. Zazwyczaj są przejściowe. To mija, przynajmniej tak wynika z badań klinicznych. Natomiast trzeba zwrócić uwagę, że jak państwo spojrzycie na wykres, to są dane z VAERS, czyli z rejestru zdarzeń niepożądanych w Stanach Zjednoczonych i mamy tutaj raporty zgonów, w zależności od dnia, od szczepienia[108]. I widać ewidentnie, że najwięcej raportowanych zgonów jest w dniu szczepienia, dzień później, no jeszcze sporo jest w ciągu tych pierwszych pięciu, sześciu, nawet siedmiu dni od szczepienia. Czyli ewidentnie widać, że ryzyko zgonu jest większe w pierwszych dniach od szczepienia. Jest więcej tych raportów. Czyli jest związek szczepienia ze zgonem, prawda? Jak ktoś mówi, że szczepionki nie mogą powodować zgonu to jest to duża manipulacja. Dlaczego to mówię, właśnie chodzi o to, że ta reaktogenność jest bardzo ważna, dlatego, że jeśli szczepionka powoduje stan zapalny, bardzo silny, tuż po wstrzyknięciu, to może wynikać z jakichś zanieczyszczeń, które tam są, to może wynikać z po prostu bardzo silnej odpowiedzi układu odpornościowego, z bardzo dużej ilości produkcji białka kolca w wyniku tego mRNA. I innych przyczyn. Ten stan zapalny, jeśli trafi na podatną osobę, seniora, który ma wiele chorób, albo na nawet młodą osobę, której układ odpornościowy może zareagować agresywnie, to może dojść do zgonu. Reaktogenność szczepionki bagatelizuje się. Mówi się cały czas, że skutki uboczne są rzadkie, a reaktogenność sprowadza się do stwierdzenia, że szczepionka działa, albo wręcz używa się terminu, że jest to „pożądany odczyn poszczepienny”. Jest publikacja, która podsumowuje wszystkie randomizowane badania kliniczne nad szczepionkami przeciwko COVID-19 przeprowadzone przez producentów Moderna, Pfizer i J&J w zakresie ciężkich zdarzeń niepożądanych w zestawieniu z wykazanymi korzyściami ze szczepienia[109]. Wniosek autora jest następujący: „dzięki szczepieniom zapobiegamy 95 ciężkim przypadkom COVID-19, ale jednocześnie wzrasta o 3396 liczba ciężkich zdarzeń niepożądanych wśród zaszczepionych”. Autor w tych zdarzeniach niepożądanych uwzględnił tę reaktogenność. A powszechnie reaktogenność jest pomijana, uważa się, że to przechodzi i nie ma znaczenia. Natomiast zwracam uwagę, że do badań klinicznych włączani są pacjenci relatywnie zdrowi. Można sobie wyobrazić, że jak ktoś jest producentem leku, szczepionki, jakiejś innej technologii medycznej, to jemu zależy, żeby w badaniach klinicznych technologia wypadła jak najlepiej, prawda? Więc tych pacjentów dokładnie bada się i dobiera, są objęci dobrą opieką, żeby nie było przypadkiem zbyt dużej ilości zgonów i powikłań, bo wyjdzie dużo zgonów w ramieniu interwencji badanej i rzeczywiście analizując kryteria włączenia do tych badań klinicznych nad szczepionkami widać bardzo dobrze, że wykluczano ochotników, których stan zdrowia mógłby wpłynąć na profil bezpieczeństwa. Więc te dane, które państwo widzicie w tej tabeli, ten wniosek, który padł, jest na podstawie populacji zdrowej, która była włączana do prób klinicznych. Natomiast musimy wiedzieć, że w warunkach rzeczywistych mamy bardzo duży przekrój ludzi, z różnymi chorobami, szczepimy praktycznie wszystkich masowo, nierzadko bez wykluczenia przeciwwskazań czy dokładnego zbadania pacjenta.
Źródło: https://openvaers.com/covid-data/mortality
Dr Mariusz Błochowiak: I tam widać na tym wykresie, że jeśli chodzi o zgony z powodu szczepionek przeciwko grypie to są one dużo mniejsze, tak?
Dr n. med. Piotr Witczak: Przeciwko grypie?
Dr Mariusz Błochowiak: No tak, tam jest flu vaccines.
Dr n. med. Piotr Witczak: A tak, dobrze, ale to nie jest dobre porównanie, bo należałoby to przeliczyć na liczbę podanych dawek. Znam takie nieoficjalne dane i wskazują, że nawet po przeliczeniu na liczbę dawek, zgonów po szczepionce na covid jest wyraźnie więcej niż po szczepionce na grypę. W takich porównaniach brakuje jednak istotnych informacji, np. jak rozkładał się wiek osób zaszczepionych, a to jest kluczowe do właściwej interpretacji takich danych.
Dr Mariusz Błochowiak: Właśnie, i pytanie, czy te dane są wiarygodne w tym sensie, że to są wszystkie przypadki, które zaistniały, czy to są dane niedoszacowane.
Dr n. med. Piotr Witczak: To są dane zdecydowanie niedoszacowane. Najprawdopodobniej w przypadku zgonów 90% przypadków może nie być zgłoszona. W zakresie łagodnych niepożądanych odczynów poszczepiennych nawet 99% może nie być zgłaszana. Oficjalne dane wskazują, że Polska ma najniższą zgłaszalność zdarzeń niepożądanych po szczepionce przeciwko covid-19 w Unii Europejskiej, i ok 50-krotne mniejszą niż zgłaszalność w Holandii[110], co widać na załączonym wykresie. Więc…
Źródło: https://cf5e727d-d02d-4d71-89ff-9fe2d3ad957f.filesusr.com/ugd/adf864_8c97b2396c2842b3b05975bfbd8254cb.pdf?fbclid=IwAR2NcCpnhkdIR-E-Igk8TsOfT9F7X5Np-uEFT8zagq-JRoWqMcw5LQNuPhI
Mec. Anna Rykowska: Panie doktorze, a z czego wynika to, że te dane są niedoszacowane?
Dr n. med. Piotr Witczak: To wynika z niskiej skłonności do raportowania powikłań po szczepieniu. To jest też taka tendencja w środowisku lekarskim, w środowisku osób, które opiekują się pacjentami, że szczepionki są bardzo bezpieczne. To jest tak ugruntowane pojęcie i praktycznie nie podlega debacie w realiach współczesnej medycyny. I z góry się zakłada, że szczepionki są bezpieczne i nawet, jeśli się coś się wydarzy po szczepieniu to na pewno nie ma to związku ze szczepionką. Po prostu arbitralnie tak się zakłada. Panuje też takie podejście, że lepiej nie zgłaszać lub nie sugerować, że reakcja niepożądana może mieć związek ze szczepionką, żeby nie zniechęcać do takiej profilaktyki.
Dr Mariusz Błochowiak: Właśnie, bo pytanie jakby takie zasadnicze jest takie, czy te szczepionki dla różnych grup wiekowych, czy one są w ogóle zasadne. Bo jest taki argument, że w przeszłości różne szczepionki uchroniły ludzkość od różnych chorób, no to niejako te szczepionki są też dobre i też powinno się je stosować.
Dr n. med. Piotr Witczak: No właśnie, jeśli chodzi o dowody na skuteczność szczepień, to trzeba podkreślić, że jak szczepionki były wprowadzane to zachorowalność na wiele chorób zakaźnych wobec których szczepiono była w trendzie spadkowym, bardzo wyraźnym. Na pewno skuteczność wielu szczepień jest przeszacowana, a popyt sztucznie podsycany. Jest wiele innych elementów wpływających na zapadalność na choroby zakaźne, np. warunki sanitarne, poprawa jakości życia, lepsze odżywienie, higiena. To, że nie chorujemy jak kiedyś, nie jest wystarczającym argumentem za przyjmowaniem szczepień. Musimy się opierać na tym, co jest teraz, i dokładnie analizować dane. Ale wróćmy do reaktogenności szczepionki przeciwko covid. Bo zwracam państwu uwagę, że niektóre te reakcje są w stopniu trzecim i czwartym. Co to jest stopień trzeci i czwarty? Trzeci to jest konieczność zastosowania narkotycznych leków przeciwbólowych, przerwanie codziennej aktywności, przyjęcie w warunkach ambulatoryjnych. Stopień czwarty to zagrożenie życia. Z poniższej tej wynika, że na skutek szczepień przeciwko COVID-19 dochodzi do „zamiany” 95 ciężkich przypadków covid na ponad 3 tysiące ciężkich reakcji po podaniu preparatu, tak wynika z badań klinicznych[111]. Tylko jakie były te ciężkie przypadki covid? Cytuję autora publikacji, z której pochodzi poniższa rycina: „Dane z badań klinicznych pokazują, że w rzeczywistości było kilka bardzo „poważnych” przypadków COVID-19 w grupie zaszczepionej lub w grupie placebo. Dane Moderna pokazują, że tylko jeden z 15 166 nieszczepionych pacjentów wymagał przyjęcia na oddział intensywnej terapii z powodu COVID-19. Dane dostarczone przez Janssen pokazują, że tylko nieliczne „poważne” zakażenia COVID-19 wymagały interwencji medycznej. (…) tylko 2 z 19 514 pacjentów zaszczepionych szczepionką firmy Janssen wymagało interwencji medycznej w przypadku ciężkiej infekcji COVID-19 zaczynającej się 14 dni po szczepieniu, podczas gdy tylko 8 z 19 544 w grupie kontrolnej wymagało interwencji medycznej w przypadku ciężkiej infekcji COVID-19 po 14 dniu od otrzymania placebo, gdzie infekcja była potwierdzona przez laboratorium centralne. Ta korzyść, redukcja w 6 przypadków COVID-19 wymagających interwencji medycznej na 19 630 zaszczepionych pacjentów jest po prostu nieistotna statystycznie w populacji, która ma sto razy więcej poważnych zdarzeń z jakiejkolwiek przyczyny. Zaszczepiona preparatem Janssena miała 595 ciężkich zdarzeń w stopniu 3 lub 4 28 dni po szczepieniu. Nauka zatem nie uzasadnia korzyści zdrowotnej ze szczepionek COVID-19. Wszystkie argumenty za szczepieniami są czysto filozoficzne i oparte na fałszywych, zdyskredytowanych, założeniach”. Okazuje się, że relatywnie niewielka liczba osób z covid była hospitalizowana lub trafiła na OIOM. Czyli zamieniamy 95 ciężkie przypadki covid – z których niewielka liczba wymagała intensywnej opieki medycznej – na 3396 ciężkich zdarzeń niepożądanych właśnie w stopniu trzecim i czwartym, czyli zagrażające życiu lub wymagające stosowania silnych leków przeciwbólowych z przerwaniem codziennej aktywności. To jest na podstawie danych dotyczących dobrze dobranej, wyselekcjonowanej populacji. Jak te wyniki ekstrapolujemy na warunki rzeczywiste, a nie kliniczne, i przełożymy tą reaktogenność na populację szczepioną masowo, w tym dzieci, no to ten wykres nas nie powinien dziwić. Dlaczego najwięcej raportowanych zgonów jest w ciągu sześciu-siedmiu dni od szczepienia, a najwięcej tego samego dnia albo dzień później? Właśnie między innymi dlatego, że ta szczepionka jest silnie reaktogenna, a to jest bagatelizowane. O tym się praktycznie nie mówi, więc warto to podkreślić, zwłaszcza w kontekście dzieci. Analiza dostępnych danych klinicznych w przeliczeniu na milion zaszczepionych nastolatków wskazuje, że dzięki tej profilaktyce zapobiegniemy ok 16 tysiącom objawowych przypadków COVID-19 (w ogromnej większości o przebiegu łagodnym i umiarkowanym), unikniemy kilkuset hospitalizacji (w większości prawdopodobnie łagodnych lub niezwiązanych z COVID-19) i co najwyżej kilku zgonów, ale narazimy ok 900 tysięcy dzieci na co najmniej jedną reakcję układową związaną z iniekcją preparatu (w większości krótkotrwała i łagodna), w tym 200 tysięcy rozwinie gorączkę powyżej 38 stopni, kilkaset tysięcy będzie odczuwało zmęczenie, ból głowy, dreszcze, ból mięśni lub stawów w stopniu przejściowo wpływającym lub uniemożliwiającym codzienną aktywność. Ponadto, ponad 500 tysięcy nastolatków będzie wymagało zastosowania leków przeciwgorączkowych lub przeciwbólowych. Należy również podkreślić, że reakcje niepożądane związane ze szczepieniem przeciwko COVID-19 występują częściej w młodszych grupach wiekowych niż starszych[112][113], co dodatkowo działa na niekorzyść bilansu zysków i strat. To będzie na pewno bardzo męczące, nawet może się skończyć zgonem u dzieci, a w szczególności u seniorów, którzy są osłabieni i podejrzewam, że właśnie to mogło być przyczyną dużej liczby zgonów raportowanych w domach opieki w różnych miejscach na świecie po wprowadzeniu szczepień przeciwko COVID-19.
Źródło: https://www.scivisionpub.com/pdfs/us-covid19-vaccines-proven-to-cause-more-harm-than-good-based-on-pivotal-clinical-trial-data-analyzed-using-the-proper-scientific–1811.pdf
Dr Mariusz Błochowiak: Ja mam takie pytanie, czy skład szczepionek jest jakby informacją jawną? Czy to jest jakoś tam, jakaś tajemnica tych firm farmaceutycznych?
Dr n. med. Piotr Witczak: Bardzo duży zakres tych informacji jest tajemnicą firm farmaceutycznych i już wielokrotnie były przypadki NOP-ów po szczepionkach, które kończyły się w sądach i nawet protokoły z badań klinicznych były udostępniane dopiero po wystąpieniu z nakazem sądowym. Tajemnica przedsiębiorstwa jest bardzo chroniona i już przekonaliśmy się, że bardziej chroniona, niż dobro konsumenta czy zdrowia publicznego, interes publiczny jest nieistotny. I tak to wygląda. W ogóle tajemnica przedsiębiorstwa ma duże znaczenie komercyjne. Ujawnienie jakichś tam informacji może się przełożyć na olbrzymie straty dla firm farmaceutycznych. To są olbrzymie pieniądze, więc można się spodziewać, że jest bardzo duży nacisk na ochronę tego typu danych.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: To jak pańskim zdaniem to, o czym był pan uprzejmy powiedzieć przed chwilą wpływa na ocenę korzyści kontra ryzyko, również w kontekście słabnącej skuteczności szczepionki w tak krótkim czasie?
Dr n. med. Piotr Witczak: Bardzo negatywnie. Dla wielu osób, nie tylko dzieci, pozytywna ocena korzyść versus ryzyko tych szczepień jest wątpliwa. A nawet postawiłbym odważną tezę, że dla wielu z nas ryzyko przewyższa korzyść. Zwłaszcza, że to będzie pierwsza, druga, trzecia dawka, pewnie czwarta i tak dalej. W szczególności, ze skuteczność dostępnych szczepionek szybko spada, więc korzyści dla wielu z nas mogą być znikome. Widać to z danych publikowanych przez rząd Wielkiej Brytanii, że nawet ta skuteczność względem zgonów i hospitalizacji też wyraźnie słabnie. Wielu z nas otrzymuje informację medialną, która sugeruje nam, że my szczepiąc się na przykład zwiększamy przeżycie jesienią o 90%, 95%. Tak można to interpretować. Jeśli ktoś słyszy, że szczepionka ma skuteczność 95%, a nawet 100%, to rodzice od razu otrzymują informację – jak zaszczepię dziecko, to mam 100% pewności, że dziecko przeżyje najbliższy sezon infekcyjny. To jest celowe wprowadzanie w błąd i to jest wbrew medycynie opartej o dowody, ponieważ rodzice muszą sobie zdawać sprawę, a także każda osoba, która decyduje się na szczepienie, o tym, jakie ma ryzyko zgonu, hospitalizacji czy infekcji. Jeśli ja, tak jak państwu prezentowałem na początku, mam ryzyko zgonu na poziomie 0,0008% to, nawet jeśli szczepionka jest w 100% skuteczna w zakresie zgonów, to maksymalnie redukuje moje ryzyko zgonu właśnie o te 0,0008%. Czyli praktycznie nic nie redukuje, bo zagrożenia właściwie nie ma. A jeszcze weźmy sobie pod uwagę, że ta skuteczność spada. I tu jest problem. Nawet przy założeniu stuprocentowej skuteczności wiemy, że tak nie jest. Weźmy teraz pod uwagę, że po drugiej stronie mamy całe spektrum powikłań, tego, czego jeszcze nie wiemy oraz reaktogenność, czyli istotną klinicznie, przemijającą uciążliwość tej formy profilaktyki. To wszystko sprawia, że można mieć nieodparte wrażenie, że dla większości z nas, biorąc pod uwagę, że 80% przechodzi SARS-CoV-2 bezobjawowo lub łagodnie, to ryzyko szczepień przewyższa korzyść. Nawet na zasadzie pewnej ostrożności, bo my jeszcze nie wiemy, co nas czeka, jakie będą skutki długoterminowe szczepień. Lepiej obserwować, poczekać, jeśli ktoś ma tak niskie ryzyko hospitalizacji i zgonu z powodu COVID-19. A z drugiej strony mamy osoby, które mają dużo wyższe ryzyko zgonu, ale ich organizm jest na tyle słaby, że ta reaktogenność może być niebezpieczna. Więc szczepienie u osób słabych też jest wątpliwe. Więc pytanie, gdzie te szczepionki byłyby ewentualnie korzystne? Na pewno byłaby to bardzo wąska populacja, ale należałoby dokładnie to wszystko zweryfikować i dać ludziom wolny wybór, bez bezpośrednich i pośrednich form przymusu. Nawet były sugestie, żeby wstrzymać program szczepień i ocenić aktualną skalę powikłań, która według rejestrów jest zbyt duża[114].
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: A czy jest jakaś korelacja pomiędzy potrzebą wyizolowania wirusa, tak jak w przypadku testów, w stosunku do szczepionki, która jest ukierunkowana na zwalczanie konkretnych szczepów?
Dr n. med. Piotr Witczak: To już nie ma sensu, z tego względu, że po prostu widzimy ewidentnie, że to, co mamy aktualnie, te szczepionki, które były zaprojektowane na ten pierwotny wariant wirusa, one tracą skuteczność. To potwierdza wiele badań. Że ta skuteczność po prostu ustępuje w zakresie infekcji a nawet hospitalizacji i zgonów.
Mec. Anna Rykowska: Panie doktorze, pojawia się pytanie, dlaczego tak mało wiemy na temat tych szczepionek i ich skuteczności? Czy mógłby pan, wracając do mojego poprzedniego pytania, wyrazić swoją opinię na temat badań klinicznych tych szczepionek? Czy one są przeprowadzone, czy są prowadzone prawidłowo? Czy czegoś w tym procesie brakuje?
Dr n. med. Piotr Witczak: Pośpiech, który miał miejsce we wprowadzaniu tych szczepionek, to jest bezprecedensowe tak naprawdę. Przeważnie badania kliniczne nad szczepionkami trwają od kilkanaście lat. Od koncepcji poprzez badania na zwierzętach, badania kliniczne. Tu mieliśmy to wszystko w niespełna rok. Więc to jest po prostu fenomenalne tempo, które niesie określone konsekwencje. Tutaj przedstawiam państwu wykres jednej publikacji, która pokazuje, jaka jest różnica[115]. Po lewej stronie mamy tradycyjne szczepionki, mamy fazę przedkliniczną, to na niebiesko, po prawej mamy na zielono szczepionkę przeciwko COVID-19. I mamy lata pośrodku. Te pierwsze półtora roku objęło właściwie cały proces badawczy dla szczepionek przeciwko COVID-19, a w przypadku tradycyjnych szczepionek to jest tylko faza pierwsza. I taka jest różnica, a tutaj widzimy, że brakuje nam jeszcze roku na fazę drugą i dwóch lat na fazę trzecią badania. W ten sposób to zostało wszystko skrócone. Widać też, tak zwane teleskopowanie, czyli ta faza pierwsza, faza druga, faza trzecia, one częściowo odbywały się symultanicznie. No i tutaj autorzy publikacji wymieniają potencjalne konsekwencje wynikające z tego, że te badania nie były prowadzone przez odpowiednio długi czas i na odpowiednio dużej próbie. Okres obserwacji dla fazy trzeciej przeważnie to jest od dwunastu do dwudziestu czterech miesięcy. A szczepionka została dopuszczona, na przykład u dzieci, kiedy mieliśmy okres obserwacji wynoszący jeden – dwa miesiące, dla populacji włączonej do badania. No jest różnica między jeden-dwa miesiące, a dwanaście-dwadzieścia cztery miesiące. I jeszcze dodam, że populacja dzieci w jednym ramieniu badania, to jest około tysiąca ochotników. Więc co można na podstawie tego wykryć? Na pewno nie wykryjemy rzadkich powikłań, jeszcze ta populacja jest zapewne zdrowsza niż populacja, która będzie szczepiona w warunkach rzeczywistych. No i okres, okres, krótki okres obserwacji. Oceny organów regulujących, czyli Europejskiej Agencji Leków, czy właśnie Food and Drug Administration, opierają się na takim założeniu, że korzyść przewyższa ryzyko. Ale jak można to wiedzieć na podstawie tak krótkich obserwacji i tak małej populacji? To jest założenie…to jest po prostu jest wiara. To jest tylko i wyłącznie wiara. I na tej podstawie dopuszczono szczepionki przeciwko COVID-19. Warunkowe/przyspieszone dopuszczenie produktu do stosowania opiera się na wątpliwej podstawie, tj. w sytuacji zagrożenia zdrowia publicznego ciało regulatorowe musi na podstawie dostępnych krótkookresowych danych klinicznych po prostu wierzyć, że „znane i potencjalne korzyści przewyższają znane i potencjalne ryzyko”[116]
Źródło: https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S2214750020304248
Dr Mariusz Błochowiak: Właśnie, ale co wiemy z historii, że jakieś powikłania mogą też nastąpić po kilku latach?
Dr n. med. Piotr Witczak: Tak, dlatego na przykład, okres latencji, czyli okres rozwoju chorób autoimmunologicznych po szczepieniu może trwać latami[117]. Długoterminowe działania niepożądane szczepień, takie jak demielinizacja ośrodkowego układu nerwowego może pojawiać się po 3 latach[118]. Niekoniecznie musimy czekać tak długo w trakcie badań klinicznych, ale należy informować o potencjalnych skutkach ubocznych i to należycie monitorować, a wiemy, że to monitorowanie jest zaniedbane. Wcześniej przedstawiłem dane, że to raportowanie jest na bardzo niskim poziomie i jest taka tendencja, że lepiej nie informować o powikłaniach, bo ludzie przestaną się szczepić. To jest błędne koło, które działa na niekorzyść pacjentów i podważa zaufanie do medycyny.
Dr Mariusz Błochowiak: A czy z punktu widzenia naukowego cały czas ten eksperyment medyczny, czyli badanie tych szczepionek trwa, czy nie? Bo są tacy którzy mówią, że te fazy są ukończone, więc nie mamy do czynienia z eksperymentem medycznym. Abstrahuję tutaj od definicji różnych prawnych, tylko tak z punktu widzenia naukowego i sztuki lekarskiej nazwijmy to.
Dr n. med. Piotr Witczak: Eksperyment cały czas trwa. Czasu nie oszukamy. Jeśli ktoś mówi, że szczepionka jest dobrze przebadana, że eksperyment się zakończył, no to mamy niewątpliwe dowody na to, że faza trzecia nie zakończyła się, nadal trwa, zgodnie z protokołami badań okres obserwacji pacjentów powinien trwać dwadzieścia cztery miesiące, skuteczność i bezpieczeństwo. No to jest standard w badaniach nad szczepionkami. Więc to nadal trwa, i tutaj nie ma żadnych ku temu wątpliwości. Oczywiście możemy sobie wszystko zmieniać tak samo, jak zmienili definicję szczepionki. Możemy zmieniać definicje pandemii, szczepionki, czy eksperymentu medycznego, ale czasu i pewnych immanentnych cech badanych zjawisk nie oszukamy Możemy sobie zmieniać definicje, ale fakty są, jakie są. Potrzebujemy również dużej próby ludzi w różnym stanie klinicznym. W nawiązaniu do tego, co mówię…była taka petycja, nie wiem, czy państwo jesteście zorientowani, która była skierowana do FDA o powstrzymanie się od zdjęcia warunkowego dopuszczenia, szczepionek przeciwko COVID-19[119]. Jej autorzy nie zgadzali się na przyznanie standardowej licencji tzw. Biologics License Applications. I ta petycja jest dokładnie w tym duchu, o którym przed chwilą mówiłem. Podpisana została przez wielu lekarzy i naukowców, również i działaczy, którzy mają bardzo duże kompetencje jeśli chodzi o ochronę zdrowia. I przedstawiono właśnie tutaj podstawowe argumenty za tym, dlaczego ta szczepionka nie powinna uzyskać standardowej licencji. Należy ją uznawać jako eksperymentalną i warunkowo dopuszczoną. Dlatego, że należałoby przede wszystkim ukończyć dwuletni okres obserwacji. To jest punkt pierwszy. Punkt drugi – musimy mieć wystarczające dowody kliniczne, że korzyści przewyższają szkody w różnych populacjach. To co powiedziałem, jeśli badania, kryteria włączenia do badania eliminują pewne populacje, np. osoby z chorobami autoimmunologicznymi, kobiety w ciąży, no to powinniśmy mieć dane na ten temat. Powinniśmy te dane uzyskać zanim masowo będziemy szczepić wszystkich. Tego nie ma, więc to jest kolejny punkt. Trzeci punkt – ocena bezpieczeństwa w kontekście białka kolca. Ponieważ coraz więcej pojawia się informacji, że samo białko kolca jest toksyczne, takich publikacji jest dużo, wiemy również, że to białko kolca krąży w krwiobiegu po szczepieniu[120][121]. Oczywiście, pojawiają się kontrargumenty bezkrytycznych zwolenników szczepień, którzy bagatelizują pewne kwestie bezpieczeństwa, że to w badaniach wykryto bardzo niskie stężenia białka kolca we krwi osób zaszczepionych, że są wręcz pomijalne, tak niskie, że nawet nie aktywują receptora ACE2. Tylko, że były to pojedyncze pomiary we krwi na kilkunastu osobach, a wiemy, że krew przepływa przez tkanki i to białko kolca wykrywano tydzień, dwa tygodnie po szczepieniu. Więc przez ten cały czas krążyło w organizmie. Cały czas było produkowane. Więc pojedyncze pomiary mogą wskazywać na niskie stężenie, ale przecież to się kumuluje w tkankach, dobrze wiemy, że niektóre białka dobrze się kumulują w tkankach. Na przykład, w mleku matki, w pewnych innych organach, więc tego nie oceniano w tych badaniach. Nie mamy danych dla biodystrybucji, gdzie to białko kolca się odkłada, gdzie i ile jest wydalane. Wielu naukowców zwracało uwagę na brak danych w zakresie biodystrybucji[122][123][124]. Powikłania związane z centralnym układem nerwowym, albo z różnym patologiami związanymi z układem odpornościowym, wynikają z tego, że nanolipidy z tym materiałem genetycznym trafią na przykład do śledziony, do mózgu, do innych organów. I tam to białko kolca jest produkowane. I w tej petycji autorzy zwracają na to uwagę w punkcie czwartym, że należy uzupełnić dane na temat biodystrybucji białka kolca. Dlatego, że producenci tego nie zrobili. Po prostu. Dlaczego tego nie zrobili? Dlatego, że organy regulujące ogólnie nie wymagają badań biodystrybucji dla szczepionek, ale wcześniej mieliśmy do czynienia z szczepionkami tradycyjnymi, a tutaj uruchamiamy mechanizmy genetyczne i nie wiemy ile białka kolca dana osoba wyprodukuje i gdzie.
Mec. Anna Rykowska: Panie doktorze, krótko. Co to jest biodystrybucja?
Dr n. med. Piotr Witczak: Biodystrybucja jest to rozprzestrzenianie się w organizmie materiału, który nam jest aplikowany? Określenie gdzie się kumuluje? Gdzie jest wydalany? Z odchodami, z wydechem, z potem, to powinno być ocenione. No wiadomo, że jeśli chodzi o kumulację w organach to są badania na zwierzętach. Biodystrybucja w przypadku szczepionek tradycyjnych, kiedy my poddajemy w iniekcji fragment patogenu lub osłabiony patogen, nie była wymagana. Ale to wynikało z tego, że my po prostu wiemy, jakie stężenie podajemy tego patogenu. Znamy charakterystykę wirusów, więc biodystrybucję jesteśmy w stanie przewidzieć, ale w przypadku szczepionki genetycznej mamy zupełnie inny mechanizm, który wykorzystuje nasze komórki do produkcji tego białka kolca. I my nie wiemy, ile tego białka kolca wyprodukujemy. To zależy od warunków genetycznych. My wiemy, że różnorodność genetyczna naszej populacji jest ogromna. Jedna osoba wyprodukuje mniej tego białka kolca, druga więcej. Poza tym są jeszcze potencjalne błędy w odczycie wstrzykiwanego nam mRNA. Posłużę się bardzo obrazowym porównaniem. Możemy zamówić gotowy gotowy posiłek, albo na przykład otrzymać przepis na ten posiłek i zrobić sobie samemu. I jak robimy ten posiłek to możemy popełnić wiele błędów. Przesolimy, za dużo dodamy, za mało, i zazwyczaj nie wyjdzie nam tak, jakbyśmy chcieli. Zwłaszcza, jak robimy to po raz pierwszy. Jest publikacja, która traktuje o potencjalnych błędach w odczycie tego białka kolca[125], a przecież może być tak, że to nie będzie dokładnie takie białko kolca, jak badał i przewidywał producent. Może tam zajść szereg błędów w odczycie materiału genetycznego. To już też jest pytanie do pana profesora Zielińskiego bądź innych genetyków, których państwo będziecie przesłuchiwać. Jakie są możliwości błędów w odczycie mRNA, w kontekście produkcji tego białka kolca? Że to białko kolca będzie, w jakiś sposób, ułomne. Może, na przykład, się zbliżyć za bardzo molekularnie do jakichś fragmentów naszego organizmu, naszych innych białek. I wtedy mamy wysokie ryzyko choroby autoimmunologicznej, bo będzie reakcja krzyżowa między przeciwciałami wytworzonymi wobec tego białka kolca a białkami naszego organizmu i dojdzie do autoagresji. Już nawet teraz się mówi się, że białko kolca SARS-CoV2 ma wysoką homologię, czyli podobieństwo, do niektórych białek w naszym organizmie[126][127]. Potencjalny mechanizmy zapalenia mięśnia sercowego po szczepieniu opartym na mRNA może polegać na nieswoistej wrodzonej odpowiedzi zapalnej lub mechanizmie mimikry molekularnej między wirusowym białkiem kolca a nieznanym białkiem serca[128]. W kontekście krytyki mechanizmu genetycznego i drogi podania tych szczepień warto wspomnieć, że podawanie iniekcji omija też układ oddechowy, a rozpoznanie patogenu w układzie oddechowym daje nam większą szansę, że zainicjowana w ten sposób odporność będzie bardziej efektywna w hamowaniu transmisji[129]. Innymi słowy, imitacja naturalnej infekcji, będzie bardziej efektywna w generowaniu silniejszej odporności. Natomiast jak podajemy szczepionkę genetyczną, z ominięciem tych górnych dróg oddechowych, to szczepionka jest mniej skuteczna, jeśli chodzi o transmisję. Szczepionki domięśniowe wywołują ogólnoustrojową odporność komórkową i humoralną, która zapobiega ciężkim chorobom i śmiertelności. Jednak w kontekście wirusów układu oddechowego, takich jak SARS-CoV-2, jest to niewystarczające, aby zapobiec przenoszeniu wirusa. Nos i górne drogi oddechowe są głównymi drogami wnikania patogenów wziewnych, takich jak SARS-CoV-2. Nic dziwnego, że jama nosowa wykazywała szczególną podatność na zakażenie SARS-CoV-2 i może służyć jako początkowy rezerwuar do późniejszego wysiewu wirusa do płuc. W konsekwencji, istniejąca wcześniej odporność w drogach oddechowych jest wysoce pożądana, aby zapobiec inwazji patogenów. W tej petycji do FDA jeszcze jest zaznaczone, że właśnie chodzi o to, żeby dokładnie sprawdzić te wszystkie ciężkie, niepożądane przypadki, żeby ocenić właśnie bezpieczeństwo tej profilaktyki w różnych subpopulacjach, które nie były uwzględnione w badaniach klinicznych oraz wśród osób, które otrzymały już dwie dawki. To jest też bardzo ciekawa sprawa, że dopuszczono trzecią dawkę. To proszę państwa pokazuje, że my żyjemy w jakimś zupełnie innym świecie. Tak jak mówię, nauka jest ignorowana. Te hamulce bezpieczeństwa którymi dysponowaliśmy przez wiele lat, one są nieaktywne w tym momencie. Pierwszy raz spotykam się z sytuacją, że bez badań klinicznych dopuszczono na słowo producenta, trzecią dawkę szczepionki. Już w przypadku pierwszej i drugiej dawki mieliśmy wątpliwości, bo wiemy, jak te badania kliniczne są szybko realizowane, a trzecia to już brak jakichkolwiek danych. Przy potwierdzonym naukowo ryzyku wzmocnienia zależnego od przeciwciał, kiedy my dostarczamy kolejną porcję mRNA białka kolca, dojdzie do wyprodukowania olbrzymiej ilości przeciwciał, które są już niedopasowane do białka kolca dominującego wariantu wirusa, to uruchomimy mechanizm wzmocnienia zależnego od przeciwciał (ADE).
Dr Mariusz Błochowiak: Na czym polega ten mechanizm?
Dr n. med. Piotr Witczak: Można powiedzieć, że przy pierwszej i drugiej dawce mamy sytuację, w której wirus jest bardzo szczelnie otoczony przez przeciwciała. I to jest prawidłowe zjawisko. Te przeciwciała one są dobrze dopasowane, czyli ten wirus się jeszcze nie zmienił na tyle, że te przeciwciała mogą połączyć się i przekazać właściwy sygnał dla komórek układu odpornościowego w celu eliminacji kompleksu przeciwciała-wirus. Ale jeśli okaże się, że ten wirus zmienił się na tyle, a konkretnie to białko kolca zmieniło się na tyle, że te przeciwciała nie są dopasowane to mamy sytuację patologiczną. Przeciwciała dla uproszczenia mają kształt litery Y, jeśli tylko jednym ramieniem łączą z białkiem kolca to są niedopasowane, jeśli oba ramiona połączone są z antygenem, to mamy prawidłowy kompleks. Przy trzeciej dawce szczepionki mamy sytuację słabego dopasowania. I takie połączenie sprawia, że układ odpornościowy nie rozpoznaje efektywnie tego kompleksu. W efekcie komórki układu odpornościowego nie usuną wirusa, a przeciwciała wręcz pomogą wniknąć wirusowi do komórek gospodarza. Bo mamy jeszcze dodatkowe receptory dla tego przeciwciała połączonego niewłaściwie z wirusem, czyli mamy dodatkowy klucz do nowego zamka. To umożliwia jeszcze bardziej efektywne wnikanie wirusa do komórek.
Źródło: https://www.nature.com/articles/s41586-020-2538-8/figures/1
Mec. Maja Gidian: Panie doktorze, jeszcze pytanie a propos trzeciej fazy. Pan powiedział, że faza trzecia się nie zakończyła, jeżeli chodzi o badania kliniczne szczepionek. I teraz tak – pana przeciwnicy mówią, że to jest nieprawda, bo tak naprawdę nie wiemy, nie mamy uregulowań prawnych, które by wskazywały, ile ta faza trzecia powinna trwać. Skąd… Jak mamy jako prawnicy, tą argumentację pana tutaj podnieść i ją obronić, skoro nie mamy tego napisane nigdzie w naszych ustawach?
Dr n. med. Piotr Witczak: To jest kuriozalna sytuacja, bo prawem można wszystko zdefiniować, można wszystko nazwać, można stół nazwać krzesłem. Można prawo stworzyć, jakie się chce. Ale faktów, natury i czasu się nie oszuka. Nikt nie może podważać informacji, że okres obserwacji sześciu miesięcy, czy nawet dwóch, czy trzech miesięcy jest zbyt krótki z punktu widzenia naukowego, i to jest bardzo łatwe do udowodnienia. Dlatego, że wystarczy wiedza o tym, jak wcześniej były badane inne szczepionki, ile czasu to trwało i po jakim czasie pojawią się niektóre powikłania. Teraz widzimy coraz więcej doniesień, że skuteczność szczepionki spada prawie do zera w ciągu czterech, sześciu miesięcy. Gdybyśmy to wiedzieli wcześniej, gdyby okres obserwacji trwał nie dwa-trzy miesiące czy nawet jeden-dwa miesiące, ale co najmniej sześć miesięcy to byśmy wiedzieli, że szczepionka nie jest taka dobra. Wtedy skłonność do zaszczepienia się wielu osób byłaby mniejsza. Teraz próbuje się świecić oczami, mówiąc, że nie zatrzymujemy transmisji, ale chociaż chronimy przed zgonem i hospitalizacją, które dla większości stanowią bardzo niskie ryzyko.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: Czy możemy w tej kwestii, o której wspomniała pani mecenas Gidian posiłkować się charakterystyką produktu z której wynika, że nad badaniem bezpieczeństwa i skuteczności szczepionki mamy określoną datę końcową na poziomie, w przypadku akurat Pfizera, grudzień 2022 rok? Czy możemy mówić, że do momentu zakończenia tej fazy jesteśmy cały czas w trakcie tej trzeciej fazy badania?
Dr n. med. Piotr Witczak: Niekoniecznie, dlatego, że producent może skrócić badanie. Przerwać, skrócić, w zależności od sytuacji, która następuje, więc nie wiem, czy to jest dobry argument. Bardziej wskazywałbym na kazus badań nad szczepionkami z przeszłości, na oczywisty związek czasu badania z identyfikacją niektórych powikłań, na zbyt małą populację i włączoną według restrykcyjnych kryteriów populacje w tych badaniach To sprawia, że nie możemy wyciągnąć wniosków na temat skuteczności i bezpieczeństwa średnio- i długookresowego. Do tego potrzebujemy znacznie dłuższego okresu badań. Powszechnie przyjęte jest, że faza trzecia badań klinicznych trwa dwanaście-dwadzieścia cztery miesiące, widocznie taki jest konsensus naukowy, aby ustalić minimalny okres obserwacji, o którym mamy wystarczającą pewność czy warto skorzystać z danej technologii czy nie. Krótki czas badań argumentuje się sytuacją kryzysową, dlatego nie ma czasu na dłuższą ocenę. Tak jak powiedziałem państwu na początku, ze względu na różne czynniki, które wpłynęły na skalę pandemii, sytuacja kryzysowa była wyolbrzymiona poprzez nadmierną reakcję na pandemię. Więc pytanie, jaki udział ma w tym zjawisku wirus per se, a jaki udział ma przyjęta strategia walki z wirusem. Czy to nie jest strzelanie z armaty do komara? Jest coraz więcej przytłaczających dowodów, które wskazują, że po prostu to była nadmierna odpowiedź na zagrożenie. Dlatego ta sytuacja kryzowa nie ma uzasadnia pośpiechu i lekkomyślności w działaniach, które miały miejsce.
Mec. Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź: Jeżeli nie ma już więcej pytań w sprawie szczepień, tak…? Do masek może byśmy przeszli… To jakby pan był był uprzejmy nam omówić kwestię masek pod kątem skuteczności i bezpieczeństwa ich stosowania z pańskiego punktu widzenia.
Dr n. med. Piotr Witczak: Jeśli chodzi o noszenie masek, to jest typowy przykład bardzo silnej propagandy, chaosu informacyjnego, odwracania uwagi społeczeństwa od pewnych elementów. Zwróćcie Państwo uwagę, że jest taki nacisk na to, żeby hamować transmisję wirusa. Liczy się tylko COVID-19 i SARS-CoV2 i hamowanie transmisji wirusa – zróbmy wszystko, żeby zatrzymać transmisję wirusa. Natomiast cała reszta się nie liczy, cała reszta jest marginalizowana. I to sprawia, że ludzie nie analizują tego szeroko. Do tego dochodzi strach. Poczucie zagrożenia sprawia, że nie podchodzimy racjonalnie do wielu rzeczy. Wydaje nam się – to jest rzeczywiście bardzo ważne, żebyśmy zatrzymali, żebym nie wydalał tego wirusa oddychając, żebym nie spotykał się z kimś, żebym trzymał dystans – że to jest najważniejsza rzecz na świecie, a cała reszta, która ma ku temu służyć, różne skutki uboczne z tym związane, są marginalizowane i my to bezkrytycznie akceptujemy. Ponieważ mamy taką narrację, która nakierowuje na to co jest emocjonalne, a nie pragmatyczne. W ten sposób manipuluje się opinią publiczną. Nie możemy patrzeć na maski tylko w kontekście hamowania transmisji. Poza tym wiemy, że 80% przechodzi infekcje bezobjawowo lub łagodnie, że średnia wieku osoby zmarłej na COVID-19 w Polsce to 73 lata, że niektóre osoby mają skrajnie niskie ryzyko hospitalizacji czy zgonu, że niewielki odsetek ludzi trafia w ogóle do szpitala z COVID-19, a jak już trafia, to są to przypadki, nawet często przypadkowe diagnozy, ze względu na wadliwe testy i wysoki wskaźnik fałszywie dodatnich wyników wśród osób bezobjawowych. Więc przede wszystkim zagrożenie nie jest takie duże, żeby przymuszać osoby bezobjawowe, które jeszcze dodatkowo mają niskie ryzyko zarażenia innych – okno zarażania jest krótkie, potencjalnie, 1-2 dni przed wystąpieniem objawów ładunek wirusa w ustroju jest wysoki, ale to też nie jest dowód na zakażanie. Pytanie przez ile czasu maski nosimy bez sensu, w szerokiej perspektywie populacyjnej? Spróbujmy spojrzeć na to z góry. Ile osób? Przecież przez większość czasu nie jesteśmy chorzy, przez większość czasu nie mamy objawów, a chodzimy w maskach. Norweski Instytut Zdrowia Publicznego oszacował, przy założeniu pewnej skuteczności (co naukowo jest wątpliwe, ale o tym za chwilę), że nawet 200 tysięcy osób, przy niewielkiej liczbie zakażeń dziennych, poza sezonem infekcyjnym, musi nosić maskę, żeby uniknąć jednej, przeważnie bezobjawowej albo łagodnej infekcji tygodniowo![130] Dodajmy do tego fakt, że mamy co najmniej 65 badań, zestawionych w przeglądzie opublikowanym w formie pracy recenzowanej, które wskazują na różne powikłania noszenia masek, np. zwiększenie objętości przestrzeni martwej oddychania, wzrost oporu oddechowego, wzrost stężenia dwutlenku węgla we krwi, zmniejszenie saturacji, duszność i trudność w oddychaniu, przyspieszona akcja serca, wzrost ciśnienia krwi, bóle głowy, zmęczenie, stany zapalne skóry, inne[131]. I wyraźnie w tej publikacji, wskazuje się, że ma to znaczenie kliniczne – a więc są parametry laboratoryjne, które dokumentują, że stan zdrowia uległ pogarszaniu u osób noszących maski. Oczywiście, im osoba jest zdrowsza, młodsza, no to sobie lepiej z tym radzi, i przeważnie dobrze to znosimy, ale pytanie, jak to wpłynie na nasze samopoczucie w dłuższej perspektywie. Nikt się nad tym nie zastanawia. Jeśli nasz stan zdrowia się pogorszy albo nawet się zarazimy na skutek zanieczyszczeń biologicznych maski, to nie podejrzewamy, że może mieć to związek z zasłanianiem ust i nosa. Ale wróćmy do początku. Najbardziej wiarygodne dane naukowe to są badania randomizowane – już tłumaczyłem, dlaczego ta randomizacja jest najważniejsza – zestawione w tak zwanych metaanalizach, czyli syntezach tych badań, wskazują że maski są nieskuteczne. 14 z 16 zidentyfikowanych kontrolowanych badań randomizowanych porównujących maski z kontrolą bez masek, nie wykazało statystycznie istotnych korzyści. Na 16 metaanaliz ilościowych 8 jest niejednoznacznych lub krytycznych w kwestii tego, czy dowody popierają zalecenie noszenia masek w miejscach publicznych, a pozostałe 8 popiera interwencję na ograniczonych dowodach, głównie na podstawie „zasady ostrożności”[132]. To znaczy, że albo tej skuteczności nie wykazano, nie była istotna statystycznie, albo była na granicy, albo te dane były zbyt słabej jakości. Mając tego typu dane, powinniśmy się zatrzymać. Raczej nie idziemy dalej, nie analizujemy mniej wiarygodnych badań obserwacyjnych, mechanistycznych, które są znacznie bardziej podatne na czynniki zakłócające. Najbardziej wiarygodne dane poddają w wątpliwość sens noszenia masek i dlatego na początku pandemii o maskach nie było mowy. Nie było zaleceń noszenia masek, a nawet odradzano. Dlatego, że wtedy dane naukowe wykazywały jednoznacznie, że to jest bardzo wątpliwa sprawa, a argumentowanie, że w Azji sobie noszą jest bezpodstawne. W Azji jest taka kultura, że nosiło się maski w momencie wtedy, gdy ktoś miał objawy. Jeśli ktoś jest objawowy, bo się przeziębił i pociąga nosem, to zakłada maskę. W Azji noszą maski, nie dlatego, żeby bronić się przed wirusami, ale zabezpieczyć przez smogiem. To zupełnie inna kultura, większe przeludnienie. To jest oficjalny dokument rządowy Wielkiej Brytanii, który oceniał zasadność publicznego noszenia masek z kwietnia 2020 roku. Dokument podsumowuje dowody, mamy tak zwane badania mechanistyczne, które wykazują rzeczywiście, że maski w zależności od materiału, dopasowania, zatrzymują aerozol i krople, ale co innego badanie filtracji materiału (badania mechanistyczne) a co innego ocena skuteczności w hamowaniu potwierdzonej laboratoryjnie transmisji (badania randomizowane).
Dr Mariusz Błochowiak: Może powiedzmy, co to są mechanistyczne badania?
Dr n. med. Piotr Witczak: Takie badania pokazują tylko i wyłącznie mechanizm. Nie pokazują, czy ktoś się zaraża lub kogoś zaraża, tylko pokazują mechanizm, na drodze którego potencjalnie może dojść do redukcji transmisji. Problem w tym, że najpierw musimy ustalić czy maski w warunkach rzeczywistych hamują transmisję a później badań w jaki sposób to się dzieje, nie odwrotnie Dobrze wiemy, że wiele osób nosi maski niedopasowane – badania pokazały, że są silne strumienie powietrza w bok, do góry i do tyłu, czyli jak stoimy przy kasie w markecie, za kimś, kto ma maskę, to dostajemy aerozolem z ładunkiem wirusem prosto w twarz. Maska w dużym stopniu przepuszcza aerozol, wdychamy wirusa, który może również przeniknąć do organizmu przez błonę śluzową oka. Pomijam już nieszczelności wynikające z niedopasowania masek do konturów twarzy. Poza tym wirus SARS-CoV-2 przenosi się głównie, jak dym, jako aerozol – więc jak my wchodzimy sobie do sklepu przez który przeszło już kilkadziesiąt czy kilkaset, czy kilka tysięcy ludzi, to tam ten dym, ten aerozol wirusowy unosi się wszędzie.
Mec. Stanisław Zapotoczny: Krótko mówiąc metoda kropelkowa jest tutaj wykluczona, tak?
Dr n. med. Piotr Witczak: Nie, w kroplach jest nawet większy ładunek wirusa, gdyż droga kropelkowa dominuje przy objawach, więc jak ktoś kogoś kichnie, to wiadomo, że ryzyko zakażenia jest większe. Jeśli już ktoś ma maskę nosić, to wtedy kiedy ma objawy, żeby ograniczyć drogę kropelkową, wtedy ryzyko zarażenia jest dużo większe. Jednak zazwyczaj osoby przeziębione izolują się i maski nie są konieczne. Ponadto, ryzyko zakażenia się w przelotnym kontakcie w przestrzeni publicznej jest ogólnie nieduże, organy odpowiedzialne za zdrowie publiczne definiowały znaczną ekspozycję na COVID-19 jako kontakt twarzą w twarz z osobą objawową, która utrzymuje się przez co najmniej kilka minut (a niektórzy twierdzą, że dłużej niż 10 minut lub nawet 30 minut).[133] I kolejną grupę badań, badania modelowe, czyli różnej maści modele, teoretyczne założenia, dotyczące filtracji, przemieszczania się ludności wskazują, że maski są skuteczne. Dużo zależy od tego, jakie sobie założenia przyjmiemy, skuteczność w takich badaniach jest czysto teoretyczna. Ale jak już przechodzimy na bezpośrednie dowody, badania kliniczne, to mamy słabe dowody na stosowanie masek przez osoby objawowe w redukcji transmisji. Mamy słabe dowody dla osób objawowych, a my aktualnie maskujemy osoby bezobjawowe. W przedstawianym dokumencie mamy podsumowanie danych z badań randomizowanych, które nie wskazują na efekt ochronny masek w przestrzeni publicznej – chociaż wskazano, że należy wziąć pod uwagę niski poziom przestrzegania noszenia . Na końcu badania obserwacyjne, które wskazują na efekt protekcyjny, ale są heterogeniczne czyli metodologia badań jest zróżnicowana, i są podatne na czynniki zakłócające. Dlatego cofamy się do badań randomizowanych i ich metaanaliz i tu się zatrzymujemy. Kilka dekad badań nad skutecznością masek i do tej pory nie było zaleceń, aby je nosić. Jeszcze na początku pandemii eksperci mówili, że maski są nieskuteczne. I raptem kilka miesięcy pandemii, nie mieliśmy żadnego przełomowego badania, nawet co więcej – było jedno badanie randomizowane przeprowadzone przez Duńczyków, które dodało jeszcze więcej wątpliwości, a zmieniono zalecenia. Na jakiej podstawie? Moim zdaniem wyłącznie na podstawie strachu i przesadnej ostrożności
Mec. Maja Gidian: To Panie doktorze, jak Pan wyjaśni to, że od wielu, wielu lat lekarze w szpitalach jednak te maski noszą?
Dr n. med. Piotr Witczak: Stosowanie masek podczas zabiegów, to częsty argument wykorzystywany przez zwolenników powszechnego stosowania masek w przestrzeniach publicznych. Badania pokazują, że maski nie chronią chirurga i pacjenta przed zanieczyszczeniem infekcyjnym podczas zabiegu. Między innymi w artykule „Unmasking the surgeons: the evidence base behind the use of facemasks in surgery opublikowanym w Royal Society of Medicine wskazano, że brakuje istotnych dowodów na poparcie twierdzeń, że maski chronią pacjenta lub chirurga przed zanieczyszczeniem infekcyjnym[134] Cel noszenia masek przez lekarzy jest inny. Po pierwsze ma to znaczenie psychologicznie, czyli wrażenie sterylność, oraz aby nie zanieczyścić rany czy twarzy płynami ustrojowymi. Ponadto w szpitalach mamy dużą ilość ludzi objawowych. Jeśli ktoś styka się z osobami objawowymi, to ta maska w jakiś tam sposób zatrzyma pewną ilość aerozolu i kropli, ale przecież lekarz pracuje cały czas w szpitalu, to ma odporność i stosowanie masek może przynosić więcej strat niż korzyści. Albo jest zaszczepiony, albo jest po przejściu naturalnym, albo ufamy swojemu układowi odpornościowemu, albo nie ufamy. Noszenie maski wpływa na zdolności kognitywne lekarza – nie oszuka się fizjologii człowieka, to niedotlenienie na pewno ma znaczenie, mniejsze lub większe. Lekarze sobie z tym dobrze radzą, ale prawda jest taka, że to nie pozostaje bez przyczyny. Bóle głowy w tym zawodzie są powszechne, problemy skórne również – związane z maskami, na co wskazują badania[135][136]. To jest naprawdę duża przesada, że mamy nakaz noszenia masek dla osób bezobjawowych. Koncepcja zakażenia przez osobę bezobjawową zyskała na sile w trakcie tej pandemii. Nawet ci eksperci, najbardziej znani na świecie, mówili, że w ogóle ryzyko zarażenia się od osoby bezobjawowej jest znikome, więc to jest istotna kwestia. W tym momencie nie powinniśmy się już zastanawiać czy maski są skuteczne czy nie, bo przy tych licznych argumentach, które Państwu wymieniłem, ta skuteczność w najbardziej optymistycznym wariancie jest wątpliwa – nawet gdyby były skuteczne, to wiemy, że ta skuteczność byłaby niewielka, a dwa, że wirus rozprzestrzenia się drogą aerozolową łatwością penetruje materiał, z którego maski są zrobione, i przez nieszczelności na styku skóra-maska. Z drugiej strony trzeba sobie właśnie uświadomić, że to nieprawidłowe użytkowanie jest istotne, i czy maski przypadkiem nie wpływają na wzrost zakażeń. I rzeczywiście niektóre doniesienia wskazują, że maski mogą nawet pogarszać sytuację[137][138]. I dlaczego tak jest? Dlatego, że ludzie noszą, stosują te maski w sposób nieprawidłowy, czyli wyciągają z torebek, maski wiszą sobie na lusterkach w samochodach chłonąc pleśń z klimatyzacji, wyciągane są z kieszeni, stosowane są bez rękawiczek, i wielokrotnie obserwuję relacje z różnych posiedzeń w Parlamencie czy wywiady z politykami, non-stop poprawiają sobie gołą dłonią maskę przy nosie. No przecież w ten sposób może dojść do samozanieczyszczenia. Na tej masce jest cała mozaika mikrobiologiczna, z wirusem SARS-CoV-2 włącznie. Więc samo stosowanie masek bez rękawiczek jest bezcelowe, co potwierdza się w wielu badaniach naukowych; jeśli już te badania, które rekomendują stosowanie masek, to podkreślają warunek prawidłowego użytkowania. Nie da się zmobilizować społeczeństwa tak, żeby prawidłowo użytkowali maski, zarówno w kontekście dyscypliny jak i ekonomicznie. Jak ktoś nosi taką brudną maskę, to ja zawsze zadaję pytanie – to kto jest większym zagrożeniem, osoba bez maski, która jest bezobjawowa, gdzie wiemy, że ryzyko zarażenia jest niskie, czy osoba, która ma brudną maskę, której nie zmieniała przez tydzień czasu, czasem dwa tygodnie i dłużej, na której jest mnóstwo bakterii i wirusów, i które poprzez wydmuchiwanie powietrza poprzez tę maskę rozsiewane są do otoczenia. Chyba logika podpowiada, że w tym drugim przypadku mamy do czynienia z osobą, która raczej stanowi większe zagrożenie – dla siebie i dla innych.
Notariusz Beata Zdziebłowska-Gidian: Panie doktorze, dzieci w szkole wymieniają się maskami, bawią się nimi, no – tak to jest, nad tym nie jesteśmy w stanie w ogóle przecież zapanować. I cóż, jeżeli wtedy w klasie jest wirus, to można się wtedy będzie zarazić byle czym, nawet kredą, tak? W takiej sytuacji.
Dr n. med. Piotr Witczak: Dodajmy sobie do tego zagrożenia dla środowiska, ekonomia – ile wydajemy na te maski w przeciągu roku, ile tych masek trafia do mórz, do oceanów, dziwię się, że środowiska proekologiczne siedzą w tym temacie cicho. Na całym świecie każdego miesiąca zużywa się 129 miliardów wątpliwej skuteczności masek i 65 miliardów plastikowych rękawiczek, wiele z nich trafia do mórz, oceanów, lasów i gleby[139]. 1,5 miliarda masek trafiło w ubiegłym roku do mórz i oceanów. Jak mówią ekolodzy, już wkrótce w Morzu Śródziemnych może być więcej masek niż meduz.[140] Niskie ryzyko zakażenia się w kontakcie przelotnym, niedopasowanie masek. No i właśnie to ryzyko, że maski mogą, mogą nawet zwiększać ryzyko infekcji poprzez nieprawidłowe użytkowanie. Tu dla Państwa przygotowałem kilka takich ciekawych wykresów, które pokazują właśnie z różnych stron świata, kiedy te maski były wprowadzane, jak to wpływało na liczbę zakażeń. Na przykład w Kentucky, w lipcu wprowadzono obowiązkowe maski, zakażenia rosną, później znowu wprowadzili maski w rozszerzonym zakresie, a zakażenia cały czas rosną. Można się upierać, że bez tych masek rosłyby jeszcze bardziej, więc tak jak mówię, doniesienia tego typu są, są ograniczonej wiarygodności. Tu mamy Czechy, w porównaniu ze Szwecją, która właściwie nie rekomendowała masek.
Źródło: https://rationalground.com/more-mask-charts/
Żródło: https://rationalground.com/more-mask-charts/
Dr Mariusz Błochowiak: No właśnie, to niekoniecznie muszą być dobre wykresy, bo może być dużo innych czynników, które wpływają na zarażenia.
Dr n. med. Piotr Witczak: Dokładnie tak, dlatego prezentuję Państwu jako potwierdzenie wniosków płynących z danych wysokiej jakości.
Dr Mariusz Błochowiak: Pan pokazuje, że nic nie dają przynajmniej. Znaczy, że nie ten…
[XXX, głos kobiecy]: Nie mają wpływu.
Dr n. med. Piotr Witczak: Jeśli mają wpływ, to naprawdę niewielki. Moim zdaniem nie mają wpływu, bo tak mówi nauka. Ale nawet gdyby miały wpływ, to jak widać w tych wykresach, to jest praktycznie pomijalne. Dodatkowo są efekty uboczne masek. Przede wszystkim potęgowanie strachu, przypominanie o pandemii, zaburzona wymiana emocji, interakcja między ludźmi, odczytywanie emocji, to jest szczególnie ważne dla dzieci, dla ich rozwoju. Zdolności interpersonalne dzieci, po tej pandemii, będą naprawdę ograniczone, zwłaszcza tam, gdzie rodzice często stosują maski w kontaktach z dzieckiem, co potwierdzają badania[141]. Życie towarzyskie dzieci i młodzieży, które uczy zdolności interpersonalnych, zostało „zamaskowane” i objęte dystansem lub ograniczone do kontaktu zdalnego Jak rozmawiam z osobami w maskach, to rzeczywiście mam wrażenie, że mi się trudniej rozmawia, nie czuję emocji drugiej osoby, myślę, że wiele osób podzieli moją opinię. Ten wszechobecny strach, poczucie permanentnego zagrożenia, bo skoro nosimy maski, to coś się dzieje, mamy stan zagrożenia. Jak lęk wzrasta to efekt nocebo jest silniejszy, maski na to również wpłynęły. Polecam publikację „COVID-19, polityka ekonomiczna masowej histerii”[142], ten fragment dość dobrze charakteryzuje efekt nocebo: „Ze względu na efekt nocebo oczekiwanie zachorowania może wywołać prawdziwe objawy w samospełniającej się przepowiedni. W ten sposób może rozwinąć się masowa histeria, gdy ludzie wierzą, że zachorują. Niepokój i strach przyczyniają się do tego procesu. Rzeczywiście, podczas hiszpańskiej grypy po I wojnie światowej panika przyczyniła się do masowej histerii i zgonów, które w innym przypadku by nie nastąpiły, ponieważ panika może mieć niekorzystny wpływ na zdrowie osób chorych. Kiedy u niektórych osób rozwinie się histeria, może ona łatwo przenosić się na inne osoby, ponieważ strach i lęk są zaraźliwe”. Więc zachęcam, żeby posługiwać się tymi argumentami, jeśli chodzi o efekt nocebo, czyli na pewno maski nasilały efekt nocebo. Nawet Światowa Organizacja Zdrowia i Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób przyznają, że dowody na skuteczność masek są niewystarczające[143][144]. Są niewystarczające, ale zalecają – czyli to jest na zasadzie, że ponieważ jest tak groźna sytuacja, to zróbmy cokolwiek, czyli „zasada ostrożności”. Po prostu jest obsesja na punkcie zatrzymywania transmisji wirusa. I ludzie myślą, ze to jest słuszne, żeby zatrzymać transmisję wirusa, nie zwracają uwagi na nic innego, ale taka jest narracja, właśnie to jest błąd, trzeba się z tego wyrwać.
Mec. Maja Gidian: Panie doktorze, dwa krótkie pytania mam. Najpierw zadam jedno, poproszę Pana o odpowiedź, potem zadam drugie dla przejrzystości. Spotykam się z sytuacją, również niestety na salach sądowych, że sędziowie mają niekiedy na sobie dwie maski, twierdząc, że w ten sposób są bardziej chronieni. Co Pan na to?
Dr n. med. Piotr Witczak: To nie ma znaczenia, ile masek założymy. Nawet jak są dwie maski, to te nieszczelności nadal są, co z tego, że poprawimy filtrację, ale ten aerozol będzie penetrował kilka warstw oraz wydostanie się w górę, w dół, na boki, i również nawet przez dwie maski, czy trzy, czy przez cztery. Po prostu troszkę to ograniczamy, ale to ma mniejsze znaczenie. Poza tym, im więcej masek, im bardziej skuteczna filtracja – bo ktoś powie, no dobrze, no to nauczmy ludzi prawidłowego użytkowania masek i zapewnimy wszystkim maski N95 albo bardziej profesjonalne, tym bardziej znaczące skutki uboczne wynikające z utrudnionej wymiany gazów. Tylko moim zdaniem, po pierwsze nie da się nauczyć ludzi, żeby prawidłowo stosowali maski, to jest niemożliwe, nie wyobrażam sobie tego; poza tym, żeby prawidłowo stosować maski, to musimy dostarczyć pieniądze seniorom, żeby kupowali maski co chwila i wymieniali na bieżąco, nikogo na to nie stać i wiemy, że to jest niemożliwe. To jest utopia. Absolutnie niewykonalne. Po drugie, im bardziej doskonała maska, im więcej masek, tym mniej jeszcze przepływ powietrza, tym gorsze skutki uboczne. Podstawą powinna być analiza korzyść versus ryzyko. Jak byśmy na to nie patrzyli, z jakiejkolwiek strony. Uważam, że ryzyko przewyższa korzyść (która zgodnie z wynikami badań jest w najlepszym przypadku wątpliwa!), a nawet maski użytkowane w ten sposób jak obecnie, powszechnie, przyczyniają się do istotnego pogorszenia stanu zdrowia populacji.
Mec. Maja Gidian: Panie doktorze, ja już to pytanie zadałam raz, doktorowi Czosnowskiemu, ale jeszcze zadam raz Panu. Czy jest jakaś różnica z naukowego i z logicznego punktu widzenia pomiędzy tym, że każda z dwóch osób będących w danej przestrzeni, w danym pokoju, ma na sobie po jednej masce, a w sytuacji – czy jest różnica pomiędzy tym, kiedy jedna osoba ma dwie maski na sobie? Już mi Pan częściowo odpowiedział na to pytanie, ale również spotykam się z tego rodzaju argumentacją. Czy ma to w ogóle jakiekolwiek znaczenie?
Dr n. med. Piotr Witczak: Nie ma znaczenia, nie ma żadnego znaczenia. Jak siedzimy w pomieszczeniu zamkniętym, to przez te nieszczelności i słabą filtrację maski wydychany aerozol unosi się jak dym w tym pomieszczeniu i on jest wszędzie. My go wdychamy przez tą maskę, i pytanie jaki ładunek wirusa jest wystarczający, żeby kogoś zarazić? Może wystarczy 1%, że się przedostanie, i już wystarczy, żeby kogoś zarazić. Może dlatego właśnie te maski są nieskuteczne w badaniach randomizowanych.
Mec. Maja Gidian: Dobrze, to jeszcze przepraszam, tylko ostatnie pytanie – ponieważ bardzo często również nam na sali sądowej zarzuca się, że nie mając na sobie masek jako pełnomocnicy, sprzeciwiamy się w jakiś sposób, uchybiamy etyce adwokackiej czy radcowskiej, ponieważ nie dbamy o siebie i nie dbamy o innych – to jest to hasło pana premiera, tutaj, reklamowane od czasu, kiedy został stan epidemii wprowadzony. I teraz z punktu widzenia psychologicznego – czy mamy ulegać tego rodzaju argumentacji, że proszę założyć maskę po to, żeby druga osoba czuła się lepiej? Jak Pan na to pytanie odpowie?
Dr n. med. Piotr Witczak: Mamy olbrzymią propagandę i ludzie naprawdę się boją i wierzą w maski, jak w amulety. Pytanie, czy warto założyć maskę chociażby po to, żeby ludzie w jego otoczeniu czuli się bezpiecznie. Poczucie bezpieczeństwa to mniejszy stres, mniej stresu to lepszy stan zdrowia. Ale z drugiej strony wiemy, że ryzyko tych masek w takim zakresie populacyjnym przewyższa korzyść, no przynajmniej tak podpowiada nauka i zdrowy rozsądek. Więc powinniśmy jednak, mimo wszystko, robić wszystko, żeby wycofywać się z tego, przynajmniej dla osób bezobjawowych. Bo to przynosi więcej strat. Nawet jeśli ktoś czuje się bardziej spokojny w obecności osoby, która ma maskę, to wcale nie jest argumentem, żeby nie podejmować akcji uświadamiającej lub walczyć o swoje prawa.
Dr Mariusz Błochowiak: Może jeszcze dopowiem w kwestii masek, bo właśnie dużo ludzi ma taki argument, że maski to coś tam odfiltrowują, więc zmniejsza się prawdopodobieństwo zakażenia. No ale można przytoczyć taki… Taki przykład, że jeśli człowiek ma na sobie kamizelkę kuloodporną, i teraz strzelimy do niego serią z kałasznikowa i pięć kul się zatrzyma na tej kamizelce, no ale jedna trafi go w głowę, druga w nogę, to pytanie, czy kamizelka jest skuteczna, czy nie?
Mec. Maja Gidian: Dobry przykład.
Dr Mariusz Błochowiak: No, to tylko tak w kwestii…
Dr n. med. Piotr Witczak: No właśnie, nie wiemy jaki ładunek wirusa jest potrzebnego do zakażenia. Szanujmy swoje zdrowie, przede wszystkim, szanujmy swoje zdrowie, każdy powinien mieć świadomość, że jak jest bezobjawowy, to naprawdę jest bardzo małe ryzyko, że on w tym momencie zaraża. W szczególności jak jest ozdrowieńcem i/lub po szczepieniu, a godzimy się na noszenie masek. To jest też bardzo ważny punkt – skoro ktoś jest ozdrowieńcem, jeszcze się zaszczepił, to jakie ma ryzyko reinfekcji? Przynajmniej już wiemy, że dla ozdrowieńców jest bardzo niskie, ale maskę nadal nosi. Jeśli ktoś przeszedł SARS-CoV2 i nie nosi masek, to ma idealny argument, żeby powiedzieć, że – no ale zgodnie z wynikami badań, to naprawdę prędzej Pana potrąci samochód niż dojdzie do zakażenia wirusem SARS-CoV-2 pochodzącym ode mnie. Po prostu nikt do tej pory nie podszedł do tego tematu w ten sposób, właśnie po to są raporty oceny technologii medycznych, które powinny być zlecone przez Ministra Zdrowia na przykład do instytucji, takiej jak Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, jak Państwowy Zakład Higieny, żeby tam przeprowadzili takie badania, ocenili wszystko, jaki to ma wpływ na psychikę, czy to przyczynia się do większych zakażeń, uwzględnili wszystkie te aspekty, o których dzisiaj mówiłem. Szczelności, nieszczelności, ryzyko zakażenia od osoby bezobjawowej, ekonomię, dyscyplinę noszenia. To wszystko powinno być uwzględnione, nikt tego nie zrobił. Jedyny argument – hamujmy transmisję strasznego wirusa, który w 80% powoduje łagodną lub bezobjawową chorobę, a ryzyko hospitalizacji i zgonu jest bardzo niskie. W ten sposób powinniśmy mówić na temat masek.
Dr Mariusz Błochowiak: Nie ma już pytań co do masek…? To jeszcze jakiś temat…?
Dr n. med. Piotr Witczak: Proponuję omówić lockdown, dlatego że ostatnio pojawiły się bardzo mocne dowody na to, że strzelaliśmy sobie w kolano. Mieliśmy do czynienia z czymś, co praktycznie w nowoczesnej historii nie miało zastosowania, a konsekwencje tego będą jeszcze widoczne przez wiele kolejnych lat, już w tym momencie skala zniszczeń spowodowanych przez tego typu rozwiązania jest ogromna. Zacznę od mocnego uderzenia. 29 września tego roku ukazała się, chyba po raz pierwszy, analiza korzyść versus ryzyko lockdownu. Zwolennicy lockdownu opierają się na tym, że jeśli ograniczymy nasze kontakty, to wirus nie będzie transmitowany, założenie logiczne i wydawałoby się, że słuszne, ale badania naukowe bardzo często weryfikują takie złudnie logiczne założenia. Podobnie jak z maskami, robimy wszystko, żeby tylko zatrzymać transmisję wirusa, a wokół tego jest cała masa czynników, skutków ubocznych, które powinny być uwzględnione.
Źródło: Opracowanie własne na podstawie: https://www.tandfonline.com/doi/full/10.1080/13571516.2021.1976051 , autor: dr n. med. Piotr Witczak
Wniosek autora tej analizy jest następujący: „Lockdowny nie są tylko nieskuteczną polityką, muszą być uważane za jedną z największych katastrof politycznych wszech czasów w okresie pokoju”[145]. Praca wykazała, że na 1 uratowany rok życia dzięki zahamowaniu transmisji SARS-CoV-2 straciliśmy 141 lat życia z powodu skutków ubocznych tej strategii. Jakie to są skutki uboczne? Utracone możliwości edukacyjne, ryzyko chorób psychicznych, oczekiwany wzrost zgonów z powodu bezrobocia, zwiększona liczba zgonów z przedawkowania alkoholu/narkotyków/leków, zgony związane z izolacją, zwiększona przemoc domowa, zaniedbanie pacjentów niecovidowych. Każdy z wymienionych elementów w mniej lub bardziej odległej przyszłości przyczyni się do spadku długości i jakości życia, 141 razy bardziej populacja kraju skróci sobie życie przez lockdown niż zyska dzięki blokadom odwlekającym zakażenie w czasie. Badanie dotyczyło Kanady. Można domyślać się, że dla Polski będzie jeszcze gorzej, ze względu na gorzej funkcjonującą ochronę zdrowia i słabszą sytuację gospodarczą. Lockdown to rzeczywiście śmiercionośna broń w walce z wirusem. Znam 38 analiz, dobrej jakości analiz, wskazujących, że nie ma związku między lockdownem a kontrolą wirusów[146]. Jeżeli Państwo chcielibyście kiedyś to wykorzystać w jakichś procesach, to udostępnię. Są publikacje, które sugerują, że lockdowny są skuteczne, tylko trzeba oczywiście pokazać, że tych danych jest o wiele mniej i są niższej jakości. Dowody na rzecz lockdownu są szokująco skąpe i opierają się w dużej mierze na porównaniu rzeczywistych wyników z fatalnymi prognozami wygenerowanymi przez komputer, wywodzącymi się z empirycznie nieprzetestowanych modeli. W badaniu opublikowanym w The Lancet możemy zapoznać się z wnioskiem: „Zamykanie granic, lockdown i wysoki wskaźnik testów na COVID-19 nie były związane ze statystycznie istotnym zmniejszeniem liczby krytycznych przypadków lub ogólnej śmiertelności„[147]. Chociaż z drugiej strony, w badaniu wykazano, że pełne lockdowny były istotnie związane ze zwiększonymi wskaźnikami powrotu do zdrowia pacjentów. Nie tylko lockdown, ale również zamykanie granic i wysoki wskaźnik testów, czyli nadmierne testowanie, jak się okazuje, nie miały wpływu na redukcję ogólnej śmiertelności i ciężkich przypadków. Podobnie badanie przeprowadzone przez uczonych ze Stanford, według którego nie ma znaczącej korzyści z lockdownu w zakresie wzrostu przypadków, analiza dotyczyła wielu krajów: Anglii, Francji, Niemiec, Iranu, Włoch, Holandii, Hiszpanii, Korei Południowej, Szwecji i USA[148]. Następny dowód na niebezpieczeństwa związane z lockdownem pochodzi z publikacji, która pojawiła się w czasopiśmie „Medyczne Hipotezy”[149]. Praca dotyczy śmiertelności i obciążenia psychicznego spowodowanego reakcją na epidemię COVID-19[150]. Wskazano w niej, że lockdown może spowodować 18 400 dodatkowych zgonów rocznie (353 dodatkowe zgony tygodniowo) z powodu samych opóźnień diagnozy najczęstszych przyczyn raka. A gdzie inne choroby? Ten dług zdrowotny zaciągnięty przez lockdown będziemy spłacać latami. Warto tutaj poruszyć pewien problem. Treści niezgodne z ogólnie przyjętą narracją dużo łatwiej opublikować pod hasłem „hipotezy”. Jeśli ktoś próbuje przeforsować coś, co nie jest poprawne politycznie to ma pod górkę. Dużo łatwiej jest opublikować artykuł naukowy, badanie, które popiera powszechną narrację. Jeśli ktoś chce być tak odważny i postawić wniosek typu „Maski nie chronią”, to od razu jest atakowany przez wiele środowisk naukowych, wskazujących, że „jest to działanie na szkodę zdrowia publicznego” – to są poważne oskarżenia. To wynika z ogólnoświatowego konsensusu, że te maski trzeba nosić, mimo że jest oparty na bardzo słabych przesłankach i raczej wynika z zasady ostrożności, która bagatelizuje skutki uboczne i wątpliwą skuteczność tej ochrony. Naukowcy boją się jednoznacznych wniosków, niezgodnych z kierunkiem politycznym. Dlatego wiele wniosków w publikacjach jest ostrożnych, konformistycznych. Nie przesadzam. Przykładem jest wycofana praca profesora Walacha, który publikował badanie wskazujące, że jest bardzo duży wzrost dwutlenku węgla pod maską[151]. Badanie zostało wycofane, według autorów wycofanej publikacji – niesłusznie[152]. Naukowcy boją się takiego ostracyzmu, wycofanie publikacji to duży cios dla ich wiarygodności, dlatego nie będą publikować ryzykownych wniosków. Przeglądając literaturę naukową jestem przytłoczony wręcz pracami poglądowymi, modelami, badaniami obserwacyjnymi, które „zachwycają” się przydatnością masek, lockdownów i innych niefarmaceutycznych środków, pomimo wątpliwych danych, niewiele jest takich badań, które odważnie krytykują i zazwyczaj są publikowane w czasopismach o niższym indeksie cytować (mniejszy prestiż), albo właśnie w „Medycznych Hipotezach”, czasem nawet w tzw. drapieżnych czasopismach, które uznawane są za niewiarygodne (publikacja za pieniądze, nierzadko bez rzetelnych recenzji), czasem to jest jedyna szansa, żeby opublikować coś „pod prąd”. Redaktor naczelny może wstrzymać publikację dobrze przeprowadzonego badania, nawet po pozytywnych recenzjach, bo boi się potencjalnych reperkusji i ataku na redakcję. Przykład profesora Walacha jest bezprecedensowy, bo w niedługim odstępie czasu wycofano jego drugie badanie, tym razem na temat szczepionek[153]. Pomimo niedoszacowanej zgłaszalności NOP, zestawienie skuteczności bezwzględnej szczepionek przeciwko COVID-19 z liczbą zgłaszanych skutków ubocznych do holenderskiego rejestru Lareb, sugeruje podobny rząd wielkości ryzyka i korzyści wynikający z tej profilaktyki. Autorzy pracy stwierdzili „należy zaakceptować 4 śmiertelne i 16 poważnych skutków ubocznych na 100 000 szczepień, aby uratować życie 2–11 osób na 100 000 podanych szczepionek”. Autorzy tego badania zasugerowali konieczność przemyślenia polityki związanej ze szczepieniami przeciwko COVID-19 na przykład poprzez proponowanie szczepień osobom, które są gotowe zaakceptować ryzyko i czują się bardziej zagrożone ze strony naturalnej infekcji niż szczepienia. Można się spodziewać, że badanie nie przypadło do gustu pewnym grupom interesu. Publikacja została wycofana pod głównym zarzutem braku związku przyczynowo skutkowego między zdarzeniem zgłaszanym do rejestru a szczepieniem, autorzy publikacji jednak nie zgodzili się z decyzją redakcji[154]. To prawda, że nie ma udowodnionego związku przyczynowego między szczepieniem a zdarzeniem niepożądanym zgłoszonym do bazy, ale wiele potencjalnych działań niepożądanych w rzeczywistości nie jest zgłaszana[155], a po stronie korzyści ze szczepień nie uwzględnia się faktu, że wiele zgonów kwalifikowanych jako COVID-19 w praktyce jest związanych inną przyczyną[156]. Wydaje się, że na obecną chwilę nie ma również innego bardziej wiarygodnego sposobu, aby chociaż poglądowo ocenić rzeczywistą korzyść versus ryzyko programów szczepień przeciwko COVID-19. Przypomnę, że obie prace Walacha przeszły przez recenzje, co najmniej kilku recenzentów je oceniło, artykuły zostały opublikowane w czasopismach o relatywnie wysokim indeksie cytowań. Nie obyło się bez skandalu. Wycofanie publikacji profesor Walach komentuje w ten sposób: „Celem naszej publikacji nie był „dowód”. Ponieważ nie jest to możliwe przy takich wtórnych danych. Celem było wywołanie wystarczającego podekscytowania w sytuacji, która wydawała się całkowicie jasna, aby dokładnie zakwestionować tę rzekomą jasność, a następnie wygenerować odpowiednio dobre dane. Oczywiście się udało. Bo z jakiego innego powodu sześciu redaktorów czasopisma groziłoby rezygnacją, żeby zastosować nacisk? Najwyraźniej presja była wystarczająca. Warto zobaczyć: większość z tych redaktorów miała ogromny konflikt interesów, ale nikogo to nie obchodzi: Katie Ewer jest częścią grupy, która opracowała szczepionkę wektorową w Oksfordzie; Florian Krammer otrzymał ogromny grant od Fundacji Billa i Melindy Gatesów; jego doktoranci przechodzą do Moderny. Paul Licciardi ma również niezłe stypendium od Gates Foundation. Nie patrzyłem na innych. Oczywistym jest, że takim osobom nie podobają się nasze dane i nasza analiza. Właściwym sposobem byłby list do redaktora lub wspólny artykuł, w którym szczegółowo omawiasz naszą analizę. Ale wycofać publikację?”[157] Uniwersytet Medycznym w Poznaniu, w którym profesor Walacha miał jedną z afiliacji zerwał współpracę z naukowcem. Powinni jeszcze zdyskredytować recenzentów skoro przepuścili dwie prace profesora Walacha – absurd. Prawdopodobieństwo, że kilku recenzentów dwóch całkiem prestiżowych czasopism przeoczyli podstawowe aspekty metodologiczne. Profesor Walach ma dość wysoki indeks Hirscha i do tej pory żadna jego publikacja nie była wycofana – a ma ich grubo ponad 100. Jeśli ktoś wierzy, że tutaj nie było politycznych interesów, to jest skrajnie naiwny albo popiera naukowy totalitaryzm. To pokazuje, w jakim stanie jest nauka, pod jaką presją grup interesów. Jeśli ktoś podważa lockdowny, maski i nie daj Bóg szczepionki, to jest od razu pod gradem oskarżeń. Dlatego naukowcy, redakcje są ostrożne, unikają tego.
Mec. Maja Gidian: Mamy dostępną tą publikację? Ma Pan Doktor dostępną, tą wycofaną?
Dr n. med. Piotr Witczak: Tak, oczywiście. Jest wycofana, co w świetle naukowym oznacza, że nie powinno się na nią powoływać. Wracając do lockdownu, mam dla Państwa wykres, na dole znajduje się oś na której umieszczono liczbę hospitalizacji kardiologicznych w 2020 roku. Warto zwrócić uwagę, że im mniej hospitalizacji, tym więcej nadmiarowych zgonów względem 2019 roku. Województwa, które miały mniej hospitalizacji, miały średnio więcej nadmiarowych zgonów. Ten trend jest istotny statystycznie.
Źródło: Dane opracowane i opublikowane przez Maraka Sobolewskiego, https://twitter.com/Marek39556099/status/1461478451765035016/photo/1
Dr Mariusz Błochowiak: Czyli ludzie umierali z braku tego, że nie byli przyjmowani do szpitala?
Dr n. med. Piotr Witczak: Tak. Należy zadać pytanie, co zabija bardziej, wirus czy walka z nim? Lockdown ochrony zdrowia to samobójstwo. Oczekiwanie i konieczność wykonania testu opóźniały dostęp do opieki medyczne, prezentowany w mediach sznur karetek na podjazdach to efekt procedur, kumulacji wielu pacjentów w jednym miejscu na skutek przyjętych rozwiązań sanitarnych. Polityka „zostań w domu” sprawiła, że ludzie nie zgłaszali się do szpitala i umierali w domach. W 2020 r. w porównaniu z 2019 r., było 77 tysięcy więcej zgonów pozaszpitalnych. 77 tysięcy! Ta wartość właściwie pokrywa się z liczbą nadmiarowych zgonów. W 2020 odnotowano 79 000 dodatkowych zgonów w porównaniu z rokiem 2019, a tylko 28 500 zgonów miało jakikolwiek związek z COVID-19 (większość z chorobami współistniejącymi), a pozostałe 50 000 było związanych z innymi przyczynami. Pod względem umieralności 2020 jest najgorszym rokiem w Polsce od ponad siedmiu dekad (drugi najgorszy rok w historii po II wojnie światowej). W porównaniu z 2019 rokiem w 2020 roku liczba wydanych kart onkologicznych spadła o 7%, w samym województwie wielkopolskim odnotowano 15% spadek hospitalizacji z powodu zawału mięśnia sercowego. W Małopolsce w okresie styczeń-maj 2020 o 25% spadła liczby pacjentów z udarem leczonych trombektomią mechaniczną w porównaniu z rokiem poprzednim[158]. Na przełomie marca i kwietnia 2020 roku pogorszenie stanu psychicznego raportowano u 54% ankietowanych Polaków[159]. Zachęcano do tego, żeby zostać w domu, część osób była przestraszona i nie zgłaszała się do lekarza, umierali w domach. Byli pozostawieni bez opieki lekarskiej lub zbyt wystraszeni, aby się po nią zgłosić. Łącznie w 2020 roku było o 2 miliony mniej hospitalizacji, prawie 14 milionów mniej osobodni hospitalizacji w porównaniu do 2019 roku.
Źródło: Ministerstwo Zdrowia Departament Analiz i Strategii, sygnatura pisma ASA.051.22.2021. Dane uzyskanie przez lek. Pawła Basiukiewicza
Co ciekawe, nawet liczba osób, którym postawiono rozpoznanie zapalenia płuc w 2020 roku była niższa o 33% względem 2019 roku! Jakby tego było mało, to liczba pacjentów w szpitalach poddanych respiratoroterapii lub wentylacji mechanicznej w 2020 roku była również mniejsza niż w 2019. Powyższe dane uzyskał od Ministerstwa Zdrowia Pan Jerzy Milewski. Zachęcam również do kontaktu z doktorem Pawłem Basiukiewiczem, który dysponuje dokładnymi rządowymi danymi w zakresie „lockdownu ochrony zdrowia”. Nadmiarowe zgony to nieprzemyślana i paniczna reorganizacja systemu opieki zdrowotnej, paraliżujące kwarantanny dla bezobjawowego personelu i pacjentów. Nie da się tego wytłumaczyć bezpośrednią ingerencją wirusa. Zwracam uwagę, że w pierwszej fali 2020 roku wykonywaliśmy relatywnie mało testów, około kilku tysięcy, a w porywach drugiej dali było ich nawet 100 000 dziennie! Każdy pozytywny test, niezależnie od objawów, kończył się odpowiednią procedurą, kwarantanna personelu i kontaktów, izolacją chorego lub transportem na oddział covidowy, gdzie opieka w zakresie choroby podstawowej, nie covid, była opóźniona i/lub gorsza, co mogło negatywnie wpłynąć na rokowania. Ta różnica w dziennej liczbie testów między pierwszą a drugą falą 2020 roku może tłumaczyć różnicę w skali liczby zgonów „covidowych” i niecovidowych” między wiosną a jesienią 2020 roku. Kolejny wykres pokazuje, że według Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego hospitalizacje COVID-19, które sparaliżowały ochronę zdrowia w 2020 r. to ok. 1% liczby rocznych hospitalizacji ogółem. Jaki z tego wniosek?
Źródło: https://www.pzh.gov.pl/
Mec. Stanisław Zapotoczny: Wylanie dziecka z kąpielą.
Dr n. med. Piotr Witczak: Czyli intencja była taka, że nie przemieszczamy się, nie idziemy do lekarza, żeby zapewnić miejsca pacjentom covidowym i chronić się przed zakażeniem, bo przecież mamy pandemię i przewidywaliśmy wysoką liczbę zakażonych, ale zupełnie niezrozumiałe jest to, że nie przewidzieliśmy dokładnie skutków zablokowania pacjentów niecovidowych, którzy po prostu umierali w domach. Do tego strach, panika, efekt nocebo i zaniedbanie leczenie chorób podstawowych, które są czynnikami ryzyka ciężkiego przebiegu i zgonu covid. Według badań CDC, głównym czynnikiem ryzyka zgonu covid to otyłość, cukrzyca oraz…niepokój i zaburzenia lękowe![160]. Podsycanie strachu i niska jakość leczenia chorób współistniejących przyczyniła się do zawyżonej śmiertelności COVID-19, to było możliwe dzięki masowym, przesiewowym i niewiarygodnym testom PCR i antygenowym, dla których, jak wskazałem wcześniej, odsetek fałszywie dodatnich wyników, w szczególności u osób bezobjawowych, jest wysoki. Biorąc pod uwagę wskaźnik śmiertelności infekcji, odsetek przypadków bezobjawowych i łagodnych, to nie można oprzeć się wrażeniu, właściwie to się staje wręcz oczywiste, że po prostu więcej osób zmarło z powodu zredukowanej dostępności ochrony zdrowia, a nie z powodu infekcji SARS-CoV-2. A danych naukowych, odnośnie wpływu lockdownu ochrony zdrowia na nadmiarowe zgony nie brakuje. Na przykład mamy doniesienia z Włoch, które wskazały, że pandemia COVID-19 zmieniła jakość opieki chirurgicznej, powodując gorsze rokowanie i wyższy wskaźnik zachorowalności[161]. Według autorów tego artykułu, opóźniony dostęp do oddziału ratunkowego i strach przed zakażeniem COVID-19 w populacji spowodowały, że tylko najcięższe przypadki dotarły na oddział ratunkowy na czas. W innej pracy przedstawiono dowody na to, że lockdown we Włoszech zwiększył śmiertelność, zachorowalność i koszty związane z cukrzycą.[162] Takich danych naprawdę nie brakuje i związek lockdownu z nadmiarową śmiertelnością jest co raz bardziej oczywisty, potwierdzają to analizy dla Anglii i Walii[163]. Analiza korzyść versus ryzyko lockdownu na przykładzie Kanady, o której wcześniej wspomniałem, pokazuje obraz zniszczeń kolateralnych. Straciliśmy i cały czas tracimy wiele lat życia znacznie więcej niż to co potencjalnie zyskaliśmy dzięki unikaniu zakażeń. Wracając na chwilę do szczepionek, to jest analiza z 68 krajów, stan na początek września 2021 roku.[164] Mamy tutaj poziom zaszczepienia populacji (oś X na dole) oraz przypadki COVID-19 na milion (oś pionowa). Można zauważyć nieznaczny trend, że im wyższy poziom szczepień, tym większa liczba przypadków. Na samej górze Państwo widzicie Izrael. W tym kraju poziom szczepień jest między 60 a 70% a zapadalność jest największa. Ten trend może być wątpliwy, bo na to wpływa wiele różnych czynników, ale można podejrzewać, że szczepionki nie mają wpływu na liczbę zakażeń, nie zatrzymują istotnie transmisji. Więc segregacja sanitarna, którą planują wprowadzić, jest nieuzasadniona. Jeszcze jeden argument dla Państwa. Zwolennicy sanitaryzmu powiedzą, no dobrze, ale szczepionka jest skuteczna przez te kilka miesięcy chociaż i są pewne dane, które wskazują, że zatrzymuje transmisje. Problem w tym, że skuteczność szczepień spada bardzo szybko – w ciągu 4-6 miesięcy, nawet 10-30% zaszczepionych nie nabywa ochrony przed zarażeniem w dniu szczepienia, populacja nie jest szczepiona w tym samym czasie. Nie szczepimy wszystkich w ciągu jednego miesiąca, szczepiliśmy od najstarszych do młodszych grup wiekowych. To sprawia, że w miejscach publicznych mieszają się osoby o różnym stażu odporności poszczepiennej. Uważa się, że wariant Delta jest bardzo zakaźny, więc jedna osoba, która straciła skuteczność w zakresie infekcji, może zarazić wielu innych. Wpływ szczepień na transmisję może być populacyjnie pomijalny, zupełnie niewspółmierny do tego, że ograniczamy ludzką wolność, że wprowadzamy pośredni przymus do szczepień, a ryzyko tych szczepień dla wielu z nas może przewyższać korzyść. Segregacja sanitarna jest pośrednią metodą przymusu. Zmuszamy w ten sposób ludzi do podjęcia ryzyka. W białych rękawiczkach, bo wielu ludzi pośrednio jest przymuszanych od podpisywania oświadczeń o dobrowolnym poddaniu się szczepieniu.
Źródło: https://link.springer.com/article/10.1007/s10654-021-00808-7/figures/1
Notariusz Beata Zdziebłowska-Gidian: Czy mogę jeszcze jedną taką krótką uwagę, jeżeli, panie doktorze, w tak drastyczny sposób skracamy procedury badań klinicznych, nie dotrzymujemy ustalonej praktyki, to może tu po prostu chodzi o pieniądze? Przecież koszt badań klinicznych to są niewyobrażalne koszty w porównaniu z kosztami produkcji. Czy ta teza byłaby uzasadniona?
Dr n. med. Piotr Witczak: Koszty badań klinicznych są olbrzymie a skłonność do rezygnacji, wycofania się z procesu badawczego maleje z każdym kolejnym etapem testowania produktu, kiedy skumulowane nakłady finansowe osiągają wysoki poziom. Wiele firm farmaceutycznych, producentów kalkuluje nawet ryzyko potencjalnych odszkodowań. Wiemy, że w przypadku szczepionek producenci są zwolnieni z odpowiedzialności, więc tutaj ten hamulec działa bardzo słabo, ta odpowiedzialność w dużym stopniu przerzucona jest na realizujących programy szczepień, czyli rządy. Wielokrotnie w historii medycyny, leki które weszły na rynek, przeszły serie badań klinicznych i ocenę organów regulacyjnych były wycofywane z powodu skutków ubocznych. Lek przeciwbólowy Vioxx miał być „skuteczny i bezpieczny”, ale został wycofany, bo spowodował co najmniej 140 000 zawałów serca i 55 000 zgonów[165]. Obniżający poziom lipidów lek Baycol również, bo przyczynił się do 100 zgonów i 1600 poważnych powikłań[166]. Niesteroidowy lek przeciwzapalny Bextra tak samo – ze względu na potwierdzony związek z zawałem serca, udarem mózgu czy toksyczną martwicą naskórka [167], Tych przykładów można mnożyć. Jak ktoś poświęcił miliony, a nawet miliardy euro/dolarów na badania, to tak łatwo się nie wycofa i nawet opłaca mu się wypłacić odszkodowania w przypadku potwierdzonych skutków ubocznych u niektórych osób, bo zysk przekroczy straty. Należy mieć to na uwadze. Nie chodzi o to, żeby w ogóle nie ufać nauce i producentom, ale konieczna jest zasada ograniczonego zaufania w warunkach presji czasu i ogromnych zysków dla koncernów. Olbrzymia presja społeczna związana z pandemią COVID-19, pośpiech, niesłychana propaganda, strach generują olbrzymią ilość błędów i zaniechań. Może dojść do zamiatania wielu kwestii pod dywan, na zasadzie „nie ma już odwrotu”, bo są duże oczekiwania. Podejście, że lepiej nie mówić o zagrożeniach, lepiej je ukrywać przed opinią publiczną na pewno ma miejsce w czasie tej pandemii. Im bardziej przestraszone społeczeństwo, tym większa akceptacja społeczna na tego typu zaniechania. Dlatego ludzie nie zwracają uwagi na wiele kwestii, albo są zbyt wyrozumiali. Jeszcze jedna rzecz odnośnie stosunku ryzyka do korzyści dla dzieci. Nie wiem czy państwo wiecie, ale reaktogenność szczepionek przeciwko COVID-19, o której już mówiłem, jest znacznie wyższa dla młodszych grup wiekowych niż dla starszych[168], co dodatkowo wpływa negatywnie na ocenę korzyści i ryzyka szczepień osób młodszych. Osoby starsze są bardziej zagrożone ze strony wirusa, śmiertelność jest wyższa niż dla osób młodszych, które ponoszą większe konsekwencje tych szczepień, w samej reaktogenności, nie mówię już o wielu innych powikłaniach. I odnośnie ostatnio bardzo modnego wysokiego poziomu przeciwciał po szczepieniu – to też warto wiedzieć – wysoki poziom przeciwciał może uczestniczyć w patomechanizmie COVID-19. Jeśli ktoś chwali się wysokim poziomem przeciwciał po szczepieniu, to warto taką osobę uświadomić, że to wcale nie oznacza lepszej odporności, a nawet może być niebezpieczne. Im wyższy poziom przeciwciał, tym efekt wzmocnienia infekcji zależnej od przeciwciał może być silniejszy, poza tym powstają różne kompleksy immunologiczne, które mogą osiadać w różnych miejscach w organizmie; przeciwciała w połączeniu z białkiem kolca lub innym elementem wirusa może powodować zbyt intensywne stany zapalne. Ciężki przebieg COVID-19 może być związany z dużą liczbą przeciwciał, a łagodny przebieg – z mniej prozapalną a silniejsza odpornością, w tym niższym poziomem przeciwciał[169]. Czyli optymalna odpowiedź na wirusa to polega na tym, że jest relatywnie mało przeciwciał, a silna odpowiedź komórkowa. I na to wskazują dane naukowe. I nawet jak ktoś przechodzi bezobjawowo, to oznacza silną odpowiedź układu odpornościowego, reakcja jest mniej pozapalna, ale bardziej stonowana i zarazem wysoce skuteczna – tak powinno być. Wysoki poziom przeciwciał może być związany z ciężkim przebiegiem COVID-19, o czym już wcześniej wspomniałem. Są również publikacje podsumowująca możliwe długoterminowe konsekwencje przeciwciał wywołanych przez szczepionkę COVID-19, więc te przeciwciała mają „drugą twarz”[170][171]. Organizmowi nie opłaca się utrzymywać wysokiego poziomu przeciwciał. Energetycznie jest to niewydajne, to jest za duża produkcja białek. Dlatego po pewnym czasie poziom przeciwciał znacznie spada, ale utrzymuje się pamięć komórkowa. W momencie infekcji komórki B pamięci są szybko aktywowane i produkują ad hoc dużą liczbę przeciwciał. Kult przeciwciał, który obecnie panuje to zabieg marketingowy, mający na celu zwiększy popyt na szczepienie. Osoby z niskim poziomem, a nawet brakiem przeciwciał mogą być odporne na COVID19[172]. Potencjalny negatywny wpływ kolejnej porcji słabo dopasowanych do aktualnie panującego wariantu SARS-CoV-2 przeciwciał może być widoczny w krajach, które wprowadziły trzecią dawkę szczepionki, która ma to samo mRNA białka kolca, co poprzednie dawki. Na przykład Singapur, 81% zaszczepionych dwoma dawkami. Trzecią dawkę dla grupy 65+ wprowadzili na początku września, co widzimy na tym wykresie po lewej stronie, a 24 września pobili rekord zakażeń. Skąd taki skok zakażeń po trzeciej dawce? Albo to jest zbieg okoliczności i nałożyło się z utratą odporności poszczepiennej – chociaż wątpię, bo proszę zwrócić uwagę, że pik szczepień przypada na sierpień/lipiec 2021, wtedy najwięcej osób było szczepionych. Może właśnie mamy do czynienia ze wzmocnieniem zależnym od przeciwciał, czyli podano kolejny raz mRNA, które koduje białko kolca, cały czas to samo, które odzwierciedla pierwotny wariant – a więc przeciwciała, które zostały wytworzone, dotyczą również tego wariantu pierwotnego, a wariant Delta ma istotnie zmienione białko kolca, przeciwciała nie są już dobrze dopasowane i nie pośredniczą w eliminacji wirusa. Czyżby trzecia dawka dostarczała olbrzymiej ilości bezużytecznych przeciwciał? To jest…
Źródło: https://www.worldometers.info/coronavirus/country/singapore/ ; http://kaiju.bahia.fiocruz.br/sample-apps/CaVaCo/
Mec. Stanisław Zapotoczny: Tak w celu wyjaśnienia, żebym mógł to zrozumieć – na czym polega ta reakcja komórkowa? No bo słyszałem, że przeciwciała tworzą się w samych komórkach, a ta reakcja wywołana szczepionką… To, gdzie te przeciwciała wytworzone przez szczepionkę się lokują?
Dr n. med. Piotr Witczak: Wytwarzające przeciwciała komórki pamięci B krążą w krwiobiegu w stanie spoczynku, czasami przez dziesięciolecia. Szczepionka inicjuje proces prezentacji antygenu, czyli białka kolca. W efekcie powstają między innymi komórki wytwarzające przeciwciała swoiste wobec białka kolca. Szczepionka powinna być tak zaprojektowana, a szczepienie tak przeprowadzone, że po iniekcji w okolicznych węzłach chłonnych, dochodzi właśnie do prezentacji antygenu (białka kolca) i tworzenia się przeciwciał oraz komórek pamięci. To wystarczy do rozwoju odporności w całym organizmie. Obecnie już wiemy, że białko kolca jest produkowane w wielu różnych organach, to tam może dość właśnie do tej odpowiedzi zapalnej, czyli tam będą przeciwciała, które wytwarzają nasze komórki bądź będą obecne w wyniku podania poprzednich dawek czy wcześniejszej infekcji, właśnie powodując reakcję zapalną. Jeszcze jedna rzecz, którą warto powiedzieć – białko kolca to jest, jak nazwa wskazuje, tylko jedno białko, czyli fragment wirusa. Są szczepionki zawierające cały „osłabiony” lub inaktywowany wirion. Jeśli stosujemy mechanizm genetyczny inicjujący produkcję białka kolca w wielu naszych komórkach na skutek podania szczepionki mRNA kolca, to jest to zupełnie coś innego. Białko w porównaniu do całej cząsteczki wirusa jest na tyle małe, że może utknąć w błonie komórkowej, może z łatwością przyczepić się w różnych miejscach w organizmie i wtedy przeciwciała, jak się połączą z białkiem kolca, które może być zakotwiczone w błonie komórkowej, to ten stan zapalny, ta reakcja obronna, ten atak na białko kolca obejmie dokładnie tę komórkę, a także sąsiadujące, stan zapalny może objąć całą tkankę. Komórka ulegnie zniszczeniu. Stany zapalne, procesy autoimmunologiczne to tylko niektóre skutki uboczne tych preparatów, część z nich wynika po prostu z mechanizmu działania układu odpornościowego. Cały czas zbieram dane naukowe na temat powikłań, opisy przypadków, które pojawiają się w literaturze. Przykładowe artykuły widoczne są na tym slajdzie. Praktycznie dla każdego wymienionego tutaj powikłania można już znaleźć kilka, kilkanaście, a w niektórych przypadkach nawet kilkadziesiąt publikacji naukowych. Kolejna sprawa, to kontrowersje wokół tematu czy mRNA podawana w szczepionce wnika do genomu biorcy. Jeśli dobrze przyjrzymy się danym naukowym i pewnym faktom, to w dalszym ciągu jest to kwestia niewyjaśniona. Producent powinien jednoznacznie wykluczyć lub potwierdzić, czy jest możliwość inkorporacji materiału genetycznego ze szczepionki do DNA człowieka.
Źródło: Opracowanie własne, autor: dr n. med. Piotr Witczak
Mec. Stanisław Zapotoczny: Ja jeszcze na tym etapie dopytam – wnikanie do ludzkiego genomu to jest modyfikacja ludzkiego genomu, tak?
Dr n. med. Piotr Witczak: Tak
Dr Mariusz Błochowiak: Z definicji.
Dr n. med. Piotr Witczak: Z definicji, tak. Jest kilka publikacji, które traktują o tym problemie[173][174][175]. Niektóre sugerują, że prawdopodobieństwo jest niewielkie, inne, że całkiem prawdopodobne. Jakie skutki uboczne zidentyfikowano do tej pory? Między innymi stwardnienie rozsiane, nadmierną lepkość krwi, zapalenie stawów, wpływ na parametry krwi, reaktywację wirusa opryszczki, zapalenie mięśnia sercowego, zakrzepice, nasilenie choroby autoimmunologicznej. Szczepionki ogólnie znane są z tego, że mogą tymczasowo osłabić odporność. To jest istotne w kontekście porównywania zaszczepionych i niezaszczepionych, ponieważ 14 dni musi upłynąć od drugiej dawki, żeby uznać osobę za zaszczepioną, czyli osoby po pierwszej dawce, przed upływem 14 dni od drugiej statystycznie są z definicji uznawane za niezaszczepione, np. przez CDC[176]. Skoro szczepionka początkowo obniża odporność, to w tym okresie od szczepienia do 14 dni od drugiej dawki może dojść do spadku odporności, osoby będą częściej trafiały do szpitala, a w statystykach będą figurowały jako niezaszczepione. Ta definicja niezaszczepionego może mieć sens przy określaniu skuteczności w zapobieganiu COVID-19, ale może drastycznie przeszacowywać bezpieczeństwo szczepionek. To wpływa na wiarygodność danych dotyczących bezpieczeństwa szczepień, które nam przedstawiają. Wskazuje się na wyraźną korzyść bazując na porównaniu zaszczepionych do niezaszczepionych, pomijać tak znaczną stronniczość wynikającą chociażby z tej definicji. Pomijam już oczywisty fakt, że w kierunku covid częściej testuje się niezaszczepionych niż zaszczepionych, co potwierdzają oficjalne dane Ministerstwa Zdrowia. Wśród powikłań po szczepionkach przeciwko covid mamy również zdarzenia związane z okiem, jest i limfadenopatia. Jest kilkanaście procent przypadków limfadenopatii po szczepieniu[177], kilkanaście procent – to sporo.
Dr Mariusz Błochowiak: A na czym to polega?
Dr n. med. Piotr Witczak: To zazwyczaj nie jest nic groźnego, ale ma pewne implikacje. To jest powiększenie węzłów chłonnych. Limfadenopatia indukowana szczepionką może mieć istotny wpływ na obrazowanie, a mianowicie na powiększenie węzłów chłonnych pachwinowych po tej samej stronie, co iniekcja preparatu w mięsień naramienny. Ponieważ obecnie trwają ogólnoświatowe kampanie masowych szczepień przeciwko COVID-19, radiolodzy piersi powinni być świadomi reaktywnej limfadenopatii pachwinowej jako możliwego efektu ubocznego szczepienia, aby ograniczyć niepokój pacjentów i uniknąć niepotrzebnego obrazowania diagnostycznego i procedur inwazyjnych. Innymi słowy może dojść do uznania powszechnego powikłania po szczepieniu, czyli limfadenopatii, za zmianę nowotworową i być przyczyną pomyłek. Opisów przypadków skutków ubocznych po szczepionkach przeciwko covid w literaturze nie brakuje, ale autorzy zawsze zaznaczają, że są rzadkie. A to jest pojęcie względne. Pytanie, czy wystarczająco rzadkie, żeby uznać tą szczepionkę za bezpieczną? Ja przypomnę, że to jest profilaktyka podawana osobom zdrowym. Więc tutaj wymagania odnośnie bezpieczeństwa są większe, podejście do korzyści versus ryzyko powinno być bardziej rygorystyczne. Jeżeli ktoś jest w zaawansowanym stadium raka, to jest większa akceptacja otrzymania toksycznego leku, np. chemioterapia, leczenie biologiczne, zwłaszcza przy słabych rokowaniach. Ale osoba zdrowa, która ma całe życie przed sobą, w szczególności dzieci, to jest zupełnie inna relacja korzyści do ryzyka. Jeśli zdrowym, w wielu przypadkach młodym ludziom, podaje się preparat, który może powodować liczne poważne skutki uboczne, o których wspomniałem, to pytanie czy warto ryzykować. Z mojej strony jest kategoryczny sprzeciw szczepieniu dzieci przeciwko COVID-19 a każdy dorosły człowiek niech sobie indywidualnie bez presji i pośrednich metod przymusu podejmie decyzję po rozsądnej analizie ryzyka i korzyści. Analizując ryzyko zgonu i hospitalizacji z powodu COVID, uwzględniając uwzględniając wszystkie aspekty, o których dzisiaj mówiłem. Łącznie z tym, że na przykład wiele hospitalizacji covid figurujących w statystykach jest bezobjawowych lub łagodnych. Jeżeli jesteśmy ozdrowieńcami, to przydatność tego preparatu spada drastycznie. Społeczeństwo nie ma w tym momencie łatwo dostępnej wiedzy bez niepotrzebnej propagandy, reklamy. To, co wiedzą, przeważnie pochodzi z silnie kontrolowanych, przefiltrowanych źródeł przekazu głównego nurtu, a prawda leży głębiej i trzeba jej trochę poszukać, trzeba umieć wątpić w powszechnie uznane autorytety. To jest zbyt duży biznes i zbyt daleko idące interesy polityczne, aby bezgranicznie ufać głównej narracji.
Dr Mariusz Błochowiak: Powoli będziemy zmierzać do końca chyba. Coś tam jeszcze…?
Dr n. med. Piotr Witczak: Ostatnie już slajdy, szanowni państwo, aby pokazać z czym się teraz mierzymy. To są dane z czterdziestu szpitali w Stanach Zjednoczonych[178].
Źródło: https://jamanetwork.com/journals/jama/fullarticle/2782900
Mamy istotny statystycznie wzrost średniej miesięcznej liczby przypadków zapalenia mięśnia sercowego lub osierdzia w okresie szczepień przeciwko COVID-19 w porównaniu z okresem przed szczepieniami. Proszę państwa, jaki jest problem? A właściwie z jakim problemem będziemy się mierzyć? Będziemy zarzucani informacją, że powikłania są po szczepionce mogą być to de facto powikłaniami po przejściu COVID-19. Mechanizm toksyczności w wielu przypadkach jest podobny. Tu i tu mamy białko kolca. I teraz trzeba przedstawić dane, które wskażą winnego. I jak spojrzymy na te wykresy, to widzimy, że w 2021 roku gwałtownie wzrosła liczba przypadków myocarditis i pericarditis. Wcześniej tego nie było. W 2020 roku mieliśmy przecież epidemię SARS-CoV-2, a szczepień nie było. Dopiero w 2021 roku ewidentnie widać, jak przypadki tych powikłań idą do góry. I to jest istotne statystycznie. Więc mamy ewidentny związek ze szczepieniami. Co więcej, autorzy tej publikacji wprost wskazują, że te incydenty myocarditis, pericarditis są niedoszacowane. I bardzo łatwo wskazać, że są niedoszacowane. Jak państwo sprawdzicie amerykańską bazę openVAERS[179] dla myocarditis/pericarditis, to dla szczepionek przeciwko COVID-19 mamy ponad 13 tysięcy przypadków zapalenia mięśnia sercowego/osierdzia. Biorąc pod uwagę wielkość zaszczepionej populacji to niedużo, ale po pierwsze zwracam uwagę, że to powikłanie występuje głównie u nastolatków oraz, że szczepimy zdrowych ludzi. Po drugie, oprócz oczywistego faktu, że raporty powikłań poszczepiennych są znacznie niedoszacowane, to do bazy VAERS wielokrotnie więcej niż zapaleń mięśnia sercowego zgłoszono duszności, ból w klatce piersiowej, dyskomfort w klatce piersiowej a to mogą być symptomy zapalenia mięśnia sercowego! Raczej nie monitoruje po szczepieniu się wczesnych markerów uszkodzeń mięśnia sercowego, np. troponiny zapalenia mięśnia sercowego. Niedoszacowanie myocarditis może być olbrzymie. To wynika ze specyfiki tej choroby, która może się we wczesnej fazie nie ujawniać. Przyjrzyjmy się teraz nadmiarowym zgonom. Proszę państwa, okazuje się, że nadmiarowe zgony wciąż rosną.
Źródło: Scottish Unity – Edinburgh Group https://twitter.com/scojw/status/1448258543589679116/photo/1
Mamy tutaj porównanie między 2015-2019 rok a 2021. Szkocja, zgony tygodniowo. To nie są zgony COVID, tylko zgony ogółem. W grupie wiekowej od czterdziestu do osiemdziesięciu lat dwie dawki szczepionki przyjęło prawie sto procent osób. W młodszych grupach trochę mniej. Czyli mamy ponad osiemdziesiąt procent na pewno.
Źródło: https://www.scot.nhs.uk/
I zobaczcie państwo, że zgony są wyższe, niż wcześniej. W 2015-2019 roku nie było szczepień, w 2021 roku mamy grubo ponad osiemdziesiąt procent zaszczepionej populacji. Oczywiście można powiedzieć, ze to jest też efekt COVID-19, ale to powinno być widoczne w 2020 roku. Jest wiele czynników, które mogły wpłynąć na nadmiarową umieralność. Przyjrzyjmy się również śmiertelności w USA, dane są niepokojące. W tym roku nadmiarowa śmiertelność nadal utrzymuje się na wysokim poziomie.
Źródło: https://www.usmortality.com/
Dr Mariusz Błochowiak: No tak, ale to jest wiarygodny wykres w tym sensie, że to jest sumaryczna liczba zgonów, czyli wszystkich zgonów ze wszystkich przyczyn, więc jakby tutaj nie ma możliwości jakiejś manipulacji, czy mówimy o zgonach w danej populacji, no i biorąc pod uwagę śmiertelność koronawirusa na poziomie 0,15%, to byłoby dziwne, gdyby to było z powodu COVID, prawda?
Dr n. med. Piotr Witczak: Dokładnie tak. Dlatego najbardziej wiarygodną długoterminową miarą skuteczności/bezpieczeństwa szczepionki przeciw COVID-19 jest wskaźnik śmiertelności z wszystkich przyczyn skorygowany względem wieku[180]. Jeśli w odpowiednio długim okresie z jakiejkolwiek przyczyny umrze mniej osób zaszczepionych, w tym z powodu COVID-19, niż osób niezaszczepionych, to możemy wywnioskować, że korzyści ze szczepionki przewyższają ryzyko. Badania kliniczne producenta nie wykazały tego, że szczepionki przeciwko COVID-19 zmniejszają liczbę zgonów czy to covid czy ogółem. Kluczowe jest ustalenie, czy osoby zaszczepione są ogólnie zdrowsze i żyją dłużej, niż osoby nieszczepione, wprowadzając korektę ze względu na wiek, bo wiemy, że zaszczepione osoby są średnio starsze niż niezaszczepione. Analiza porównująca zaszczepionych versus niezaszczepionych wykonana przez dwóch profesorów z Queen Mary University of London, którzy wyciągnęli oficjalne dane rządowe na temat statystyk zgonów z jakiejkolwiek przyczyny za pierwsze półrocze 2021 roku, wykazali, że „nawet przy takim współczynniku śmiertelności skorygowanym o wiek, śmiertelność jest obecnie wyższa wśród zaszczepionych niż nieszczepionych”. Analiza miała liczne ograniczenia, więc należy ten wniosek przyjąć z ostrożnością, ale autorzy zwrócili uwagę, że oficjalne dane nie potwierdzają twierdzeń dotyczących skuteczności/bezpieczeństwa szczepionek przeciwko COVID-19. No to pytanie, czy jest jakaś korzyść zdrowotna w takim razie? Biorąc pod uwagę, że wiele osób właśnie przechodzi bardzo lekko COVID a ryzyko hospitalizacji i zgonu jest niewielkie. Czy zatem ryzyko przewyższa korzyść?
Mec. Maja Gidian: Czy ma pan wiedzę, czy aby w stosunku do innych szczepionek były robione kiedykolwiek takie badania, że osoby zaszczepione są zdrowsze, niż te niezaszczepione? Czy kiedykolwiek były takie badania robione?
Dr n. med. Piotr Witczak: W kontekście ogólnie szczepionek czy szczepionek przeciwko COVID-19?
Mec. Maja Gidian: W kontekście ogólnie szczepionek.
Dr n. med. Piotr Witczak: Pojawiały się takie publikacje, to są publikacje porównujące, na przykład, dzieci zaszczepione versus nieszczepione. Na przykład wykazano, że zaszczepione dzieci miały wyższy wskaźnik alergii i zaburzeń neurorozwojowych niż nieszczepione[181]. Inni badacze również doszli do niepokojących obserwacji, że nieszczepieni pacjenci pediatryczni są ogólnie zdrowsi niż zaszczepieni[182]. Takie analizy są kluczowe, żeby ustalić faktyczną korzyść ze szczepień. My cały czas się koncentrujemy wyłącznie na covid. To jest odwracanie naszej uwagi. My już nie widzimy świata poza COVID-19 i hamowaniem transmisji. A cała tajemnica może być przed nami skrywana. My widzimy wierzchołek góry lodowej, a cała reszta jest pod wodą. Masa różnych powikłań jest schowana przed opinią publiczną na skutek niskiej zgłaszalności. Narracja, z którą często się spotykam, że na COVID-19 i tak zmarło więcej ludzi, niż z powodu szczepionki. Pomija już kwestię testowania i klasyfikacji zgonów covid, ale co to jest za argumentacja? Stosujemy profilaktykę. Czy powinniśmy akceptować, że bezpośrednim skutkiem jakiejkolwiek profilaktyki może być śmierć? Swoją drogą ciekawe byłyby porównania, czy rzucenie palenia, alkoholu, zdrowa dieta i aktywność fizyczna są skuteczniejsze w zapobieganiu ciężkiego przebiegu COVID-19 niż szczepionka. Jedno jest pewne, zmiana trybu życia na zdrowszy to bezpieczniejsza metoda niż szczepionka. Kolejny argument. Skoro 80% osób przechodzi covid bezobjawowo lub łagodnie, a wiemy, że zgodnie danymi z badań klinicznych ciężkie zdarzenia niepożądane pojawiają się u jednej osoby na tysiąc zaszczepionych[183], to ilu będzie pechowców, którzy zaszczepią się i będą mieli ciężkie powikłania po szczepionce, a normalnie przeszliby covid łagodnie lub bezobjawowo? Na pewno sporo. Dlatego ludzie nie powinni być przymuszani poprzez segregację sanitarną, ograniczenie wolności i konstytucyjnych praw, to jest skandaliczne. Młoda, zdrowa osoba, jest przymuszana do ryzyka, zwłaszcza, że nie zna długofalowych skutków ubocznych. A co jeśli bardziej niż szczepienie preferuję aktywność fizyczną i zdrową dietę, które zgodnie z badaniami naukowymi chronią przed COVID-19? Kolejna kwestia stronniczość w testowania niezaszczepionych w porównaniu z zaszczepionymi. Oficjalne statystyki pokazują, że we wrześniu mamy rekord dekady jeśli chodzi o liczby przypadków grypy i chorób grypopodobnych (testy w kierunku grypy zleca się relatywnie rzadko). W okresie pandemii grypa zniknęła, ale teraz gwałtownie wróciła do łask. Mamy 95-procentowy skok przypadków we wrześniu tego roku w porównaniu z wrześniem 2019 roku. Skąd taka różnica? Czy wszystkie te osoby, którym we wrześniu tego roku postawiono diagnozę grypy/choroby grypopodobnej miały wykluczoną infekcję SARS-CoV2 odpowiednim testem? Wątpliwe. Ministerstwo Zdrowia zapytane o liczbę testów na covid u osób zaszczepionych, niezaszczepionych wskazało, że dwuipółkrotnie częściej testowane na covid są osoby niezaszczepione niż zaszczepione. No i mamy rekord dla grypy we wrześniu. Nasuwa się podejrzenie, że u zaszczepionych zamieniają grypę na covid. Mam informacje od bliskich mi osób, że jest tendencja w kierunku tego, żeby wysyłać na test w kierunku covid osoby niezaszczepione, a osobom zaszczepionym wpisuje się grypę, bo przecież skoro zaszczepiony to „nie może chorować na covid”, co w świetle dostępnych danych naukowych jest nieprawdą, a nawet prawdopodobieństwo że osoba zaszczepiona może mieć covid jest relatywnie wysokie. W tym kontekście warto sprawdzić jaka jest liczba zgłoszeń w zakresie objawów grypopodobnych do szpitali, ocenić różnicę między zaszczepionymi i niezaszczepionymi. Pojawiło się badanie przeprowadzone przez CDC, z którego takie dane można wyciągnąć[184]. Oceniamy teraz choroby covid-podobne, czyli takie objawami przypominającej COVID, a konkretnie zgłoszenia do szpitala z podziałem na status szczepienia. Wyniki tego badania wskazują, że skuteczność szczepionek względem hospitalizacji w zakresie przypadków covid-podobnych wynosi…minus trzynaście procent! Populacja powyżej 50. roku życia, więc bez stronniczości ze względu na wieku miedzy zaszczepionymi a niezaszczepionymi. Tego typu analizy pokazują nam, że korzyść z tych szczepień nie jest oczywista jeśli przystępujemy do analizy innej niż covid. Co z tego, że chronią przed covid, jeśli mogą zwiększać ryzyko infekcji innymi wirusami? Proszę pamiętać, że kluczowe w ocenie korzyść vs ryzyko szczepień jest ocena w zakresie chorobowości i umieralności z jakichkolwiek przyczyn. Zmieniając trochę temat, podobny wykres był wyświetlony ekspertom z FDA, przed dopuszczeniem trzeciej dawki szczepionki. Dotyczył raportów zgonów do bazy VAERS dla ostatniej dekady. I widzimy, że w 2021 roku liczba zgłoszonych zgonów…
Źródło: https://openvaers.com/covid-data/mortality
W 2021 jest dużo więcej zdarzeń niepożądanych, niż dla wszystkich szczepionek razem wziętych przez ostatnie dziesięć lat. I podobna sytuacja w przypadku zgonów, różnica jest jeszcze większa. Szczepionka jest masowo podawana osobom starszym, więc pewna część nie ma związku ze szczepieniem. Ale nawet jak to weźmiemy pod uwagę, to mało prawdopodobne jest, że taka różnica jest związana z częstszym podawaniem preparatu osobom starszym i zgonami niezwiązanymi z podaniem preparatu. Z drugiej strony zgłaszalność zgonów jest niedoszacowana. Panel doradczy naukowców FDA podobno głosował szesnaście do trzech przeciw powszechnemu szczepieniu trzecią dawką. A co zrobili w Stanach Zjednoczonych i co robi w wielu innych krajach? Wprowadza trzecią dawkę. To pokazuje, że mamy do czynienia z olbrzymią presją polityczną. Nie wiem, czy państwo słyszeliście, ale były takie naciski na wprowadzenie trzeciej dawki, że dwóch najważniejszych urzędników FDA, odpowiedzialnych za badania nad szczepionkami, zrezygnowało ze swoich stanowisk – dyrektor i wicedyrektor biura do spraw szczepień i napisali artykuł, opublikowany w The Lancet, który zdecydowanie ostrzega przed trzecią dawką[185].
Dr Mariusz Błochowiak: Ale na tym wykresie to były liczby bezwzględne, tak? One nie uwzględniały procenta z populacji?
Dr n. med. Piotr Witczak: Tak.
Dr Mariusz Błochowiak: No, czyli gdyby uwzględnić ilość osób zaszczepionych, no to pewnie byłyby te słupki chyba mniejsze?
Dr n. med. Piotr Witczak: Przy takiej różnicy, nawet gdybyśmy przeliczali to na liczbę podanych dawek szczepionek, liczba zgonów spowodowanych przez ten preparat jest bezprecedensowa.
Dr Mariusz Błochowiak: A to są dane ze Stanów Zjednoczonych?
Dr n. med. Piotr Witczak: To są wyłącznie dane ze Stanów, zgłoszenia do amerykańskiej bazy VAERS, czyli ze Stanów Zjednoczonych. Urzędnicy FDA stwierdzili w tym artykule, że obecnie dostępne dowody nie wskazują na potrzebę powszechnego stosowania szczepień przypominających w populacji, które otrzymały skuteczne schematy szczepień pierwotnych. Czyli sprzeciwili się podaniu trzeciej dawki. W Izraelu wprowadzają trzecią dawkę. U nas w Polsce wprowadzają trzecią dawkę dla seniorów. Bezpieczniki, jakimi są agencje ds. zdrowia, przestały pełnić swoją funkcję. W moim odczuciu, to czyste szaleństwo. Mów się, że nie można całego świata przekupić, że skoro tylu naukowców i polityków mówi jednym głosem, to musi być to prawda. Ale wcale nie trzeba przekupywać całego świata, wystarczy opublikować artykuł naukowy w prestiżowym czasopiśmie. Wystarczy kilku światowej sławy naukowców siedzących w towarzystwach naukowych i zaproponować im jakieś korzyści związane z grantami, badaniami, intratnymi stanowiskami w instytucjach, firmach. I oni zrobią swoje. Jeśli te wytyczne, które oni wyprodukują, czy ten artykuł, który zostanie opublikowany, pojawi się i będzie szeroko cytowany, dokumentowany, stanie się oficjalną narracją i już nikt się nie wychyli. Bo każdy, kto próbuje podważyć autorytety, jest od razu dyskryminowany. Jak w wojsku, nikt nie podważy rozkazu, który poszedł z góry. Dlatego tak się dzieje. Problem z obiektywnością badań nad skutecznością szczepionek był poruszany w nauce. To samo dotyczy bezpieczeństwa. Cytuję: Te informacje dotyczą doświadczeń z USA i prawdopodobnie odnoszą się do większości innych krajów. Większość badań nad szczepionkami i prac rozwojowych publikowanych w literaturze biomedycznej, zwłaszcza w czasopismach o rozsądnych wartościach progowych impact factor (im większy impact factor, tym większa pokusa, żeby dochodziło do jakichś procesów korupcyjnych czy skłonność do poprawności politycznej) jest sponsorowanych przez przemysł farmaceutyczny i rząd federalny, a niektóre fundusze pochodzą z fundacji. W USA rząd promuje szczepienia przeciwko niezliczonym chorobom, dostarcza fundusze do CDC na dystrybucję szczepionek, podczas gdy w tym czasie przekazuje CDC odpowiedzialność za monitorowanie i bezpieczeństwo szczepionek. Zasadniczo rząd federalny poprzez różne oddziały, który promuje szczepionki, sponsoruje również badania nad szczepionkami, zatwierdza szczepionki, dystrybuuje szczepionki, monitoruje bezpieczeństwo szczepionek. Te przeplatające się obowiązki otwierają drzwi do konfliktu interesów. Tak działa system, jeśli chodzi o szczepienia. W interesie rządu federalnego leży, aby zatwierdzone szczepionki miały wysoką skuteczność. Nacisk sponsorowanej społeczności naukowców, przynajmniej w czasopiśmie właśnie o wysokim impact factor, w celu podkreślenia wysokiej skuteczności dla badanych szczepionek. W przypadku opracowanych szczepionek COVID-19 oraz środków nadzwyczajnych na COVID-19 podejmowanych przez władze federalne, stanowe i lokalne, głosy sprzeciwu muszą być słyszane za pośrednictwem innych miejsc, niż recenzowane publikacje w głównych czasopismach. Jest to wypaczanie procesu naukowego, który wymaga wysłuchania wszystkich znających się na rzeczy głosów i skutkuje opublikowaniem literatury wątpliwej wiarygodności[186]. Lancet, New England Journal of Medicine czy nawet Nature – trzeba zachować pewną ostrożność, wiele prac może być stronniczych i pisanych na zamówienie. Artykuły w czasopismach o takim prestiżu to idealna reklama dla firm farmaceutycznych. Relacje ex-redaktorów najbardziej prestiżowych czasopism medycznych potwierdzają olbrzymi wpływ firm farmaceutycznych na proces publikowania.[187]
Mec. Maja Gidian: No ale jednocześnie pojawiają się w tych czasopismach jak pan wspomniał na początku, jak The Lancet, takie artykuły jak te dotyczące, że nie ma potwierdzenia naturalnego pochodzenia SARS-CoV2, tak?
Dr n. med. Piotr Witczak: Tak.
Mec. Maja Gidian: Czyli jednak, co jakiś czas, mamy szansę na to, by dowiedzieć się prawdy?
Dr n. med. Piotr Witczak: Zdarzają się takie „perełki”, przecież nie da się wszystkiego kontrolować, jest to niemożliwe, a nawet nieopłacalne i wcale niekonieczne do kontroli przekazu naukowego. To była publikacja w formie listu, tego typu dowód jest zupełnie inaczej postrzegany, to raczej opinia, którą łatwo można podważyć inną publikacją – i tak często się robi. W ramach ciekawostki, pojawiła się publikacja w pre-print, o tytule „Kandydat na lek do leczenia działań niepożądanych wywołanych przez patogenne przeciwciała indukowane przez wirusa wywołującego COVID-19 i szczepionki”[188]. Czyli mamy już badania leków, które mają zmniejszać skutki uboczne szczepień. A konkretnie patogennych przeciwciał indukowanych przez wirusa COVID-19 i szczepionki. Ludzie muszą zrozumieć, że to jest duży biznes. Należy zachować umiar i dystans w tym wszystkim, bo presja, interes, pieniądze rządzą światem.
Mec. Stanisław Zapotoczny: Czyli tam widzę, że autorami są wyłącznie Chińczycy?
Dr n. med. Piotr Witczak: Tak.
Mec. Maja Gidian: Mógłby pan jeszcze raz…
Dr n. med. Piotr Witczak: Inny przykład absurdu? Pojawiły się doniesienia o tym, że maski mogą powodować duszności[189], przy czym problem ujęto w taki sposób, że, co prawda maski powodują duszność, ale one przypominają nam o znaczeniu oddychania jako procesu fizjologicznego. Dokładnie taki jest wniosek, że stosowanie masek ma związek z dusznością, ale to podnosi świadomość społeczeństwa na temat chorób układu oddechowego i uwrażliwia na znaczenie oddychania. No przecież to jest groteskowe? Skutki uboczne masek mogą być wręcz zaletą, propaganda chce, żebyśmy tak na to patrzyli. To pokazuje, w jaką stronę zmierzamy. O maskach, lockdownach i szczepionkach można mówić tylko dobrze albo bardzo dobrze.
Dr Mariusz Błochowiak: Na dole widać, że badanie finansowało WHO.
Dr n. med. Piotr Witczak: Nie, to dotyczy czegoś innego. WHO sfinansowało badania, wskazując, że noszenie masek, a także zachowanie dystansu fizycznego i ochrona oczu zarówno w placówkach publicznych, jak i w opiece zdrowotnej skutkowałoby znacznym zmniejszeniem ryzyka covid. Według krytyków: „Metabadanie Lancet powinno być właściwie uważane za śmieciową naukę opartą na śmieciowej nauce, która nawet jeśli jest prawdziwa, nie ma związku z noszeniem masek przez szeroką społeczność. Badanie Lancet powinno zostać wycofane”[190]. Sprzeciw niektórych środowisk naukowych i apele o wycofanie odbiły się echem w mediach[191]. To badanie, które powinno być wycofane posłużyło WHO, a przede wszystkim, rządom i krajowym instytucjom zdrowia publicznego do rekomendowania i wymuszenia masowego stosowania masek i dystansu w celu zapobiegania covid. Chyba wyczerpaliśmy temat.
Mec. Stanisław Zapotoczny: Można by tutaj postawić pytanie, czy ten pośpiech w wyszczepieniu populacji nie może być dyktowany świadomością, iż w przyszłości skutki tych szczepień będą jeszcze gorsze niż te pierwotne, następujące w pierwszych dniach po szczepieniu?
Dr n. med. Piotr Witczak: Powikłania w perspektywie długoterminowej mogą być poważne, choroby autoimmunologiczne, choroby neurodegeneracyjne, wiele innych komplikacji zdrowotnych, które też powodowane są przez wiele innych czynników, na przykład styl życia, infekcje wirusowe, dlatego możemy stracić trop, na pewno będą próby przypisywania wielu problemów zdrowotnych do covid lub czynników innych niż szczepionka. Mam nadzieję, że jestem w błędzie, ale obecna skala powikłań nie napawa mnie optymizmem. Hamulce puściły na całym świecie. Z każdą kolejną dawką, a będzie ich kilka na rok, będziemy podejmować ryzyko, które jeszcze nie jest dobrze poznane, naturalna infekcja zapewnia nam najprawdopodobniej kilkunastomiesięczną, a nawet wieloletnią odporność.
Dr Mariusz Błochowiak: Dobrze, to chyba… Na dzisiaj wystarczy tego materiału. Tak, czy…?
Dr n. med. Piotr Witczak: Myślę, że tak.
Dr Mariusz Błochowiak: Tak? Dobrze, tak że bardzo dziękuję tutaj panu doktorowi Witczakowi, całej Komisji, państwu, którzy nas jeszcze być może oglądają po tak długim czasie. Zapraszam na kolejne posiedzenie, które się odbędzie 22 października, w piątek. Godzinę jeszcze podam później. Wszelkie informacje można znaleźć na stronie ordomedicus.org. Dziękuję bardzo, do następnego razu.
———————————-
[1] van Helden, Jacques, et al. „An appeal for an objective, open, and transparent scientific debate about the origin of SARS-CoV-2.” The Lancet 398.10309 (2021): 1402-1404.
[2] Menachery, Vineet D., et al. „A SARS-like cluster of circulating bat coronaviruses shows potential for human emergence.” Nature medicine 21.12 (2015): 1508-1513.
[3] Selgelid, Michael J. „Gain-of-function research: ethical analysis.” Science and engineering ethics 22.4 (2016): 923-964.
[4] Coutard, Bruno, et al. „The spike glycoprotein of the new coronavirus 2019-nCoV contains a furin-like cleavage site absent in CoV of the same clade.” Antiviral research 176 (2020): 104742.
[5] Mahase, Elisabeth. „Hydroxychloroquine for covid-19: the end of the line?.” bmj 369 (2020).
[6] Ioannidis, John PA. „Reconciling estimates of global spread and infection fatality rates of COVID‐19: An overview of systematic evaluations.” European journal of clinical investigation 51.5 (2021): e13554.
[7] Disease Burden of Flu, CDC, 2021; https://www.cdc.gov/flu/about/burden/index.html
[8] Ioannidis, John PA, Sally Cripps, and Martin A. Tanner. „Forecasting for COVID-19 has failed.” International journal of forecasting (2020).
[9] Axfors, Cathrine, and John PA Ioannidis. „Infection fatality rate of COVID-19 in community-dwelling populations with emphasis on the elderly: An overview.” medRxiv (2021).
[10] Pulla, Priyanka. „What counts as a covid-19 death?.” bmj 370 (2020).
[11] Dopłaty do pacjentów z koronawirusem. Tak stworzono patologiczny system, Nczas.com, 2020; https://nczas.com/2020/09/07/doplaty-do-pacjentow-z-koronawirusem-tak-stworzono-patologiczny-system/
[12] Fillmore, Nathanael, et al. „The COVID-19 Hospitalization Metric in the Pre-and Post-vaccination Eras as a Measure of Pandemic Severity: A Retrospective, Nationwide Cohort Study.” (2021).
[13] Kushner, Lauren E., et al. „“For COVID” or “With COVID”: Classification of SARS-CoV-2 Hospitalizations in Children.” Hospital Pediatrics (2021).
[14] Mackay, Angus. „A Paradigm for Post-Covid-19 Fatigue Syndrome Analogous to ME/CFS.” Frontiers in Neurology (2021): 1334.
[15] Molteni, Erika, et al. „Illness duration and symptom profile in symptomatic UK school-aged children tested for SARS-CoV-2.” The Lancet Child & Adolescent Health 5.10 (2021): 708-718.
[16] Taquet, Maxime, et al. „Incidence, co-occurrence, and evolution of long-COVID features: A 6-month retrospective cohort study of 273,618 survivors of COVID-19.” PLoS medicine 18.9 (2021): e1003773.
[17] Bagus, Philipp, José Antonio Peña-Ramos, and Antonio Sánchez-Bayón. „COVID-19 and the political economy of mass hysteria.” International Journal of Environmental Research and Public Health 18.4 (2021): 1376.
[18] Kaźmierski, Radosław. „Wpływ zaburzeń czynności mózgu na serce. Czy można umrzeć ze strachu?.” Polski Przegląd Neurologiczny 12.3 (2016): 131-138.
[19] http://proremedium.pl/2021/03/19/koronapsychoza-vs-amaksofobia/
[20] Sah, Pratha, et al. „Asymptomatic SARS-CoV-2 infection: A systematic review and meta-analysis.” Proceedings of the National Academy of Sciences 118.34 (2021).
[21] Chen, Nanshan, et al. „Epidemiological and clinical characteristics of 99 cases of 2019 novel coronavirus pneumonia in Wuhan, China: a descriptive study.” The lancet 395.10223 (2020): 507-513.
[22] Li, Qun, et al. „Early transmission dynamics in Wuhan, China, of novel coronavirus–infected pneumonia.” New England journal of medicine (2020).
[23] Chan, Jasper Fuk-Woo, et al. „A familial cluster of pneumonia associated with the 2019 novel coronavirus indicating person-to-person transmission: a study of a family cluster.” The lancet 395.10223 (2020): 514-523.
[24] Wu, Zunyou, and Jennifer M. McGoogan. „Characteristics of and important lessons from the coronavirus disease 2019 (COVID-19) outbreak in China: summary of a report of 72 314 cases from the Chinese Center for Disease Control and Prevention.” Jama 323.13 (2020): 1239-1242.
[25] https://qcovid.org/Calculation
[26] Olliaro, Piero, Els Torreele, and Michel Vaillant. „COVID-19 vaccine efficacy and effectiveness—the elephant (not) in the room.” The Lancet Microbe (2021)
[27] Fillmore, Nathanael, et al. „The COVID-19 Hospitalization Metric in the Pre-and Post-vaccination Eras as a Measure of Pandemic Severity: A Retrospective, Nationwide Cohort Study.” (2021).
[28] Gujski, Mariusz, et al. „Characteristics and Clinical Outcomes of 116,539 Patients Hospitalized with COVID-19—Poland, March–December 2020.” Viruses 13.8 (2021): 1458.
[29] Moriyama, Miyu, Walter J. Hugentobler, and Akiko Iwasaki. „Seasonality of respiratory viral infections.” Annual review of virology 7 (2020): 83-101.
[30] Hoogeveen, Martijn J., and Ellen K. Hoogeveen. „Comparable seasonal pattern for COVID-19 and flu-like illnesses.” One Health (2021): 100277.
[31] pulmonolog, alergolog, Kierownik II Katedry Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Prezydent Polskiego Towarzystwa Chorób Metabolicznych. V-ce Prezydent Polskiego Towarzystwa Chorób Cywilizacyjnych
[32] Alosaimi, Bandar, et al. „Influenza co-infection associated with severity and mortality in COVID-19 patients.” Virology Journal 18.1 (2021): 1-9.
[33] Del Pozo, José L. „Respiratory co-and superinfections in COVID-19.” Revista Espanola de Quimioterapia: Publicacion Oficial de la Sociedad Espanola de Quimioterapia 34 (2021): 69-71.
[34] Steger, Klaus, and Rainer J. Klement. „External peer review of the RTPCR test to detect SARS-CoV-2 reveals 10 major scientific flaws at the molecular and methodological level: consequences for false positive results.” (2020).
[35] Tsur, Adili, et al. „SARS-CoV-2 Epidemic in the Israeli Defense Force—Lessons Learned From Our rt-PCR Screening Policy.” Military Medicine (2021).
[36] https://www.cochrane.org/CD013705/INFECTN_how-accurate-are-rapid-tests-diagnosing-covid-19
[37] Cohen, Andrew N., Bruce Kessel, and Michael G. Milgroom. „Diagnosing COVID-19 infection: the danger of over-reliance on positive test results.” MedRxiv (2020).
[38] https://web.archive.org/web/20210120083427/https:/www.who.int/news/item/14-12-2020-who-information-notice-for-ivd-users
[39] https://www.pzh.gov.pl/wp-content/uploads/2020/04/wytyczne-do-karty-zgonu-01.04.2020-1.pdf
[40] https://www.publichealthontario.ca/en/about/blog/2021/explained-covid19-pcr-testing-and-cycle-thresholds
[41] https://greatgameindia.com/portuguese-court-pcr-tests-unreliable/
[42] Bullard, J. et al. Predicting Infectious Severe Acute Respiratory Syndrome Coronavirus 2 From Diagnostic Samples. Clinical infectious diseases : an official publication of the Infectious Diseases Society of America 71, 2663-2666 (2020).
[43] Jansen, R.R. et al. Frequent detection of respiratory viruses without symptoms: toward defining clinically relevant cutoff values. Journal of clinical microbiology 49, 2631-2636 (2011).
[44] La Scola, B. et al. Viral RNA load as determined by cell culture as a management tool for discharge of SARS-CoV-2 patients from infectious disease wards. European Journal of Clinical Microbiology & Infectious Diseases 39, 1059-1061 (2020)
[45] Marshall DL, Bois F, Jensen SKS, et al. Sentinel coronavirus environmental monitoring can contribute to detecting asymptomatic SARS-CoV-2 virus spreaders and can verify effectiveness of workplace COVID-19 controls. Microb Risk Anal 2020
[46] Kampf, Günter, Sebastian Lemmen, and Miranda Suchomel. „Ct values and infectivity of SARS-CoV-2 on surfaces.” The Lancet Infectious Diseases 21.6 (2021): e141.
[47] Yisak, Hiwot, et al. „Effects of vitamin D on COVID-19 infection and prognosis: a systematic review.” Risk management and healthcare policy 14 (2021): 31.
[48] Borsche, Lorenz, Bernd Glauner, and Julian von Mendel. „COVID-19 mortality risk correlates inversely with vitamin D3 status, and a mortality rate close to zero could theoretically be achieved at 50 ng/ml 25 (OH) D3: Results of a systematic review and meta-analysis.” Nutrients 13.10 (2021): 3596.
[49] Wang, Min Xian, Sylvia Xiao Wei Gwee, and Junxiong Pang. „Micronutrients Deficiency, Supplementation and Novel Coronavirus Infections—A Systematic Review and Meta-Analysis.” Nutrients 13.5 (2021): 1589.
[50] Merino, Jordi, et al. „Diet quality and risk and severity of COVID-19: a prospective cohort study.” Gut 70.11 (2021): 2096-2104.
[51] Riera, Jordi, et al. „Increased mortality in patients with COVID-19 receiving extracorporeal respiratory support during the second wave of the pandemic.” Intensive care medicine (2021): 1-4.
[52] Ansems, Kelly, et al. „Remdesivir for the treatment of COVID‐19.” Cochrane Database of Systematic Reviews 8 (2021).
[53] Ohl, Michael E., et al. „Association of remdesivir treatment with survival and length of hospital stay among US veterans hospitalized with COVID-19.” JAMA network open 4.7 (2021): e2114741-e2114741.
[54] Popp, Maria, et al. „Ivermectin for preventing and treating COVID‐19.” Cochrane Database of Systematic Reviews 7 (2021).
[55] Fordham, Edmund, et al. „The uses and abuses of systematic reviews.” (2021)
[56] Izcovich, Ariel, et al. „Bias as a source of inconsistency in ivermectin trials for COVID-19: A systematic review.” medRxiv (2021).
[57] https://serwisy.gazetaprawna.pl/zdrowie/artykuly/8264070,niedzielski-pandemia-koronawirus-szczepienia-4-fala-obostrzenia.html
[58] https://www.mpg.de/17434954/0907-moge-prior-exposure-to-common-cold-coronaviruses-enhances-immune-response-to-sars-cov-2-151795-x
[59] Fischer, Bastian, et al. „Evidence of long-lasting humoral and cellular immunity against SARS-CoV-2 even in elderly COVID-19 convalescents showing a mild to moderate disease progression.” medRxiv (2021).
[60] Ma, Tongcui, et al. „Protracted yet coordinated differentiation of long-lived SARS-CoV-2-specific CD8+ T cells during COVID-19 convalescence.” bioRxiv (2021).
[61] Gazit, Sivan, et al. „Comparing SARS-CoV-2 natural immunity to vaccine-induced immunity: reinfections versus breakthrough infections.” MedRxiv (2021).
[62] https://www.gov.uk/government/news/new-national-surveillance-of-possible-covid-19-reinfection-published-by-phe
[63] Jagannathan, Prasanna, and Taia T. Wang. „Immunity after SARS-CoV-2 infections.” Nature Immunology 22.5 (2021): 539-540.
[64] Ferrari, Davide, et al. „SARS-CoV-2 infection despite high levels of vaccine-induced anti-RBD antibodies: a study on 1110 healthcare professionals from a northern Italian university hospital.” Clinical Microbiology and Infection (2021).
[65] Cox, Rebecca J., and Karl A. Brokstad. „Not just antibodies: B cells and T cells mediate immunity to COVID-19.” Nature Reviews Immunology 20.10 (2020): 581-582.
[66] Lee, Nelson, et al. „Anti-SARS-CoV IgG response in relation to disease severity of severe acute respiratory syndrome.” Journal of clinical virology 35.2 (2006): 179-184.
[67] Ricke, Darrell O. „Two Different Antibody-Dependent Enhancement (ADE) Risks for SARS-CoV-2 Antibodies.” Frontiers in immunology 12 (2021): 443.
[68] https://brownstone.org/articles/natural-immunity-and-covid-19-twenty-nine-scientific-studies-to-share-with-employers-health-officials-and-politicians/
[69] DiMuzio, Jillian M., et al. „Unbiased interrogation of memory B cells from convalescent COVID-19 patients reveals a broad antiviral humoral response targeting SARS-CoV-2 antigens beyond the spike protein.” Vaccine: X 8 (2021): 100098.
[70] https://bnonews.com/index.php/2020/08/covid-19-reinfection-tracker/
[71] Van Egeren, Debra, et al. „Risk of rapid evolutionary escape from biomedical interventions targeting SARS-CoV-2 spike protein.” PloS one 16.4 (2021): e0250780.
[72] Greaney, Allison J., et al. „Mapping mutations to the SARS-CoV-2 RBD that escape binding by different classes of antibodies.” Nature communications 12.1 (2021): 1-14.
[73] Jia, Zaixing, and Wenping Gong. „Will Mutations in the Spike Protein of SARS-CoV-2 Lead to the Failure of COVID-19 Vaccines?.” Journal of Korean Medical Science 36.18 (2021).
[74] Norman Fenton, Martin Neil, and Scott McLachlan. „Paradoxes in the reporting of Covid19 vaccine effectiveness.” (2021).
[75] Nordström, Peter and Ballin, Marcel and Nordström, Anna, Effectiveness of Covid-19 Vaccination Against Risk of Symptomatic Infection, Hospitalization, and Death Up to 9 Months: A Swedish Total-Population Cohort Study. Available at SSRN: https://ssrn.com/abstract=3949410 or http://dx.doi.org/10.2139/ssrn.3949410
[76] https://assets.publishing.service.gov.uk/government/uploads/system/uploads/attachment_data/file/1027511/Vaccine-surveillance-report-week-42.pdf
[77] Mizrahi, Barak, et al. „Correlation of SARS-CoV-2-breakthrough infections to time-from-vaccine.” Nature Communications 12.1 (2021): 1-5
[78] Wang, Lindsey, et al. „Increased risk for COVID-19 breakthrough infection in fully vaccinated patients with substance use disorders in the United States between December 2020 and August 2021.” World Psychiatry (2021).
[79] https://en.wikipedia.org/wiki/SARS-CoV-2_Delta_variant (dostęp 21.11.2021 r)
[80] Bager, Peter, et al. „Hospitalisation associated with SARS-CoV-2 delta variant in Denmark.” The Lancet Infectious Diseases 21.10 (2021): 1351.
[81] Sheikh, Aziz, et al. „SARS-CoV-2 Delta VOC in Scotland: demographics, risk of hospital admission, and vaccine effectiveness.” The Lancet (2021).
[82] Twohig, Katherine A., et al. „Hospital admission and emergency care attendance risk for SARS-CoV-2 delta (B. 1.617. 2) compared with alpha (B. 1.1. 7) variants of concern: a cohort study.” The Lancet Infectious Diseases (2021).
[83] Bager, Peter, et al. „Hospitalisation associated with SARS-CoV-2 delta variant in Denmark.” The Lancet Infectious Diseases 21.10 (2021): 1351.
[84] https://assets.publishing.service.gov.uk/government/uploads/system/uploads/attachment_data/file/1022238/Vaccine_surveillance_report_-_week_39.pdf
[85] https://www.normanfenton.com/post/paradoxes-in-the-reporting-of-covid19-vaccine-effectiveness
[86] Camara, Carmen, et al. „Differential effects of the second SARS-CoV-2 mRNA vaccine dose on T cell immunity in naïve and COVID-19 recovered individuals.” bioRxiv (2021).
[87] Loske, Jennifer, et al. „Pre-activated antiviral innate immunity in the upper airways controls early SARS-CoV-2 infection in children.” Nature Biotechnology (2021): 1-6.
[88] https://www.medonet.pl/psyche/psychologia,depresja-i-proby-samobojcze-wsrod-nastolatkow-w-czasie-pandemii–niepokojace-liczby,artykul,34523060.html
[89] Penner, Justin, et al. „6-month multidisciplinary follow-up and outcomes of patients with paediatric inflammatory multisystem syndrome (PIMS-TS) at a UK tertiary paediatric hospital: a retrospective cohort study.” The Lancet Child & Adolescent Health (2021).
[90] http://proremedium.pl/2021/07/03/szczepienie-dzieci-przeciwko-covid-19-niewielkie-korzysci-istotne-ryzyko/
[91] Hoeg, Tracy Beth, et al. „SARS-CoV-2 mRNA Vaccination-Associated Myocarditis in Children Ages 12-17: A Stratified National Database Analysis.” Medrxiv (2021).
[92] https://www.bmj.com/content/373/bmj.n1635/rr-4
[93] Kostoff, Ronald N., et al. „Why are we vaccinating children against COVID-19?.” Toxicology reports 8 (2021): 1665-1684.
[94] Sah, Pratha, et al. „Asymptomatic SARS-CoV-2 infection: A systematic review and meta-analysis.” Proceedings of the National Academy of Sciences 118.34 (2021)
[95] Cao, Shiyi, et al. „Post-lockdown SARS-CoV-2 nucleic acid screening in nearly ten million residents of Wuhan, China.” Nature communications 11.1 (2020): 1-7.
[96] M. Gao, L. Yang, X. Chen, Y. Deng, S. Yang, H. Xu, et al. A study on infectivity of asymptomatic SARS-CoV-2 carriers Respir Med, 169 (2020)
[97] https://www.gov.uk/government/publications/sage-56-minutes-coronavirus-covid-19-response-10-september-2020/sage-56-minutes-coronavirus-covid-19-response-10-september-2020
[98] https://www.cnbc.com/2020/06/08/asymptomatic-coronavirus-patients-arent-spreading-new-infections-who-says.html
[99] Brandal, L.T. et al. Minimal transmission of SARS-CoV-2 from paediatric COVID-19 cases in primary schools, Norway, August to November 2020. Euro surveillance : bulletin Europeen sur lesmaladies transmissibles = European communicable disease bulletin 26 (2021)
[100] Ismail, S.A., Saliba, V., Lopez Bernal, J., Ramsay, M.E. & Ladhani, S.N. SARS-CoV-2 infection and transmission in educational settings: a prospective, cross-sectional analysis of infection clusters and outbreaks in England. The Lancet. Infectious diseases 21, 344-353 (2021)
[101] Macartney, Kristine, et al. „Transmission of SARS-CoV-2 in Australian educational settings: a prospective cohort study.” The Lancet Child & Adolescent Health 4.11 (2020): 807-816.
[102] White, P., et al. „Children are safe in schools: a review of the Irish experience of reopening schools during the COVID-19 pandemic.” Public Health 195 (2021): 158-160.
[103] https://web.archive.org/web/20210120083427/https://www.who.int/news/item/14-12-2020-who-information-notice-for-ivd-users
[104] La Scola, B. et al. Viral RNA load as determined by cell culture as a management tool for discharge of SARS-CoV-2 patients from infectious disease wards. European Journal of Clinical Microbiology & Infectious Diseases 39, 1059-1061 (2020)
[105] Surkova, E., Nikolayevskyy, V. & Drobniewski, F. False-positive COVID-19 results: hidden problems and costs. The Lancet. Respiratory medicine 8, 1167-1168 (2020)
[106] Wang, Z. et al. Exposure to SARS-CoV-2 generates T-cell memory in the absence of a detectable viral infection. Nature Communications 12, 1724 (2021).
[107] Kesselheim, Aaron S., et al. „An Overview Of Vaccine Development, Approval, And Regulation, With Implications For COVID-19: Analysis reviews the Food and Drug Administration’s critical vaccine approval role with implications for COVID-19 vaccines.” Health Affairs 40.1 (2021): 25-32
[108] https://openvaers.com/covid-data/mortality
[109] Classen, B. „US COVID-19 Vaccines Proven to Cause More Harm than Good Based on Pivotal Clinical Trial Data Analyzed Using the Proper Scientific Endpoint,“All Cause Severe Morbidity”. Trends Int Med. 2021; 1 (1): 1-6.” Correspondence: J. Bart Classen, MD, Classen Immunotherapies, Inc 3637.
[110] Walach, Harald, Rainer J. Klement, and Wouter Aukema. „The Safety of COVID-19 Vaccinations—Should We Rethink the Policy?.” Science, Public Health Policy, & the Law 3 (2021): 87-99.
[111] Classen, B. „US COVID-19 Vaccines Proven to Cause More Harm than Good Based on Pivotal Clinical Trial Data Analyzed Using the Proper Scientific Endpoint,“All Cause Severe Morbidity”. Trends Int Med. 2021; 1 (1): 1-6.” Correspondence: J. Bart Classen, MD, Classen Immunotherapies, Inc 3637.
[112] Castells, Mariana C., and Elizabeth J. Phillips. „Maintaining safety with SARS-CoV-2 vaccines.” New England Journal of Medicine 384.7 (2021): 643-649
[113] Bae, Seongman, et al. „Adverse reactions following the first dose of ChAdOx1 nCoV-19 vaccine and BNT162b2 vaccine for healthcare workers in South Korea.” Journal of Korean medical science 36.17 (2021)
[114] https://b3d2650e-e929-4448-a527-4eeb59304c7f.filesusr.com/ugd/593c4f_b2acdef3774b4e9ca06e9fae526fd5cd.pdf; http://proremedium.pl/2021/06/14/niezalezna-firma-zajmujaca-sie-badaniami-medycznymi-wzywa-do-natychmiastowego-wstrzymania-szczepien-przeciwko-covid-19/
[115] Kostoff, Ronald N., et al. „Vaccine-and natural infection-induced mechanisms that could modulate vaccine safety.” Toxicology Reports (2020)
[116] Avorn J, Kesselheim AS. Up is down—pharmaceutical industry caution vs. federal acceleration of Covid-19 vaccine approval. N Engl J Med. 2020 Sep 15
[117] Agmon-Levin, Nancy, et al. „Vaccines and autoimmunity.” Nature Reviews Rheumatology 5.11 (2009): 648-652.
[118] Mikaeloff, Yann, et al. „Hepatitis B vaccine and the risk of CNS inflammatory demyelination in childhood.” Neurology 72.10 (2009): 873-880.
[119] https://t.co/uK5VwKck1p?amp=1
[120] Ogata, Alana F., et al. „Circulating SARS-CoV-2 Vaccine Antigen Detected in the Plasma of mRNA-1273 Vaccine Recipients.” Clinical infectious diseases: an official publication of the Infectious Diseases Society of America (2021).
[121] Cognetti, John S., and Benjamin L. Miller. „Monitoring Serum Spike Protein with Disposable Photonic Biosensors Following SARS-CoV-2 Vaccination.” Sensors 21.17 (2021): 5857.
[122] https://www.bmj.com/content/373/bmj.n958/rr-1
[123] https://www.bmj.com/content/374/bmj.n1786/rr-0
[124] https://www.bmj.com/content/373/bmj.n1244
[125] Smith, Kira. „BNT162b2 Vaccine: possible codons misreading, errors in protein synthesis and alternative splicing’s anomalies.” Authorea Preprints (2021).
[126] Vojdani, Aristo, Elroy Vojdani, and Datis Kharrazian. „Reaction of human monoclonal antibodies to SARS-CoV-2 proteins with tissue antigens: Implications for autoimmune diseases.” Frontiers in Immunology 11 (2021): 3679.
[127] Lyons-Weiler, James. „Pathogenic priming likely contributes to serious and critical illness and mortality in COVID-19 via autoimmunity.” Journal of translational autoimmunity 3 (2020): 100051.
[128] Larson, Kathryn F., et al. „Myocarditis after BNT162b2 and mRNA-1273 Vaccination.” Circulation (2021)
[129] An, Xingyue, et al. „Single-dose intranasal vaccination elicits systemic and mucosal immunity against SARS-CoV-2.” Iscience 24.9 (2021): 103037.
[130] https://www.fhi.no/globalassets/dokumenterfiler/rapporter/2020/should-individuals-in-the-community-without-respiratory-symptoms-wear-facemasks-to-reduce-the-spread-of-covid-19-report-2020.pdf
[131] Kisielinski, Kai, et al. „Is a Mask That Covers the Mouth and Nose Free from Undesirable Side Effects in Everyday Use and Free of Potential Hazards?.” International journal of environmental research and public health 18.8 (2021): 4344
[132] https://www.cato.org/sites/cato.org/files/2021-11/working-paper-64.pdf
[133] Klompas, Michael, et al. „Universal masking in hospitals in the Covid-19 era.” New England Journal of Medicine 382.21 (2020): e63.
[134] Da Zhou, Charlie, Pamela Sivathondan, and Ashok Handa. „Unmasking the surgeons: the evidence base behind the use of facemasks in surgery.” Journal of the Royal Society of Medicine 108.6 (2015): 223-228.
[135] Ong JJY et al. Headaches associated with personal protective equipment-A cross sectional study among frontline healthcare workers during COVID-19. Headache 2020;60(5):864-8776
[136] Al Badri, Faisal M. „Surgical mask contact dermatitis and epidemiology of contact dermatitis in healthcare workers.” Current Allergy & Clinical Immunology 30.3 (2017): 183-188.
[137] C Felter, N Bussemaker. Which countries are requiring face masks? Council on Foreign Relations. Aug 4, 2020. https://www.cfr.org/in-brief/which-countries-are-requiring-face-masks
I Miller. Mask charts. Rational Ground. https://rationalground.com/mask-charts/
I Miller. More mask charts. Rational Ground. https://rationalground.com/more-mask-charts/
The COVID Tracking Project. Data download. The Atlantic. https://covidtracking.com/data/download
[138] B Borovoy, C Huber, M Crisler. Masks, false safety and real dangers, Part 2: Microbial challenges from masks. Primary Doctor Med J. Nov 2020. https://pdmj.org/Mask_Risks_Part2.pdf
[139] https://politicalwire.com/2020/09/08/face-mask-pollution-becoming-huge-problem/
[140] https://klimat.rp.pl/planeta/4467-bez-biodegradowalnych-masek-oceany-czeka-katastrofa/?doing_wp_cron=1617320496.2220060825347900390625
[141] http://proremedium.pl/2021/03/02/zamaskowane-dziecinstwo-w-dobie-c-19/
[142] Bagus, Philipp, José Antonio Peña-Ramos, and Antonio Sánchez-Bayón. „COVID-19 and the political economy of mass hysteria.” International Journal of Environmental Research and Public Health 18.4 (2021): 1376.
[143] https://www.who.int/publications/i/item/advice-on-the-use-of-masks-in-the-community-during-home-care-and-in-healthcare-settings-in-the-context-of-the-novel-coronavirus-(2019-ncov)-outbreak
[144] https://www.ecdc.europa.eu/sites/default/files/documents/covid-19-face-masks-community-first-update.pdf
[145] Allen, Douglas W. „Covid Lockdown Cost/Benefits: A Critical Assessment of the Literature.” (2021).
[146] https://brownstone.org/articles/lockdowns-fail-they-do-not-control-the-virus/
[147] Chaudhry, Rabail, et al. „A country level analysis measuring the impact of government actions, country preparedness and socioeconomic factors on COVID-19 mortality and related health outcomes.” EClinicalMedicine 25 (2020): 100464.
[148] Bendavid, Eran, et al. „Assessing mandatory stay‐at‐home and business closure effects on the spread of COVID‐19.” European journal of clinical investigation 51.4 (2021): e13484.
[149] Yusuf, Erlangga, and Anna Tisler. „The mortality and psychological burden caused by response to COVID-19 outbreak.” Medical Hypotheses 143 (2020): 110069.
[150] Yusuf, Erlangga, and Anna Tisler. „The mortality and psychological burden caused by response to COVID-19 outbreak.” Medical Hypotheses 143 (2020): 110069.
[151] Walach, Harald, et al. „Experimental assessment of carbon dioxide content in inhaled air with or without face masks in healthy children: a randomized clinical trial.” JAMA pediatrics (2021).
[152] https://harald-walach.de/2021/07/19/impfstudie-kindermaskenstudie-erlauterungen/#more-3080
[153] Walach, Harald, Rainer J. Klement, and Wouter Aukema. „The Safety of COVID-19 Vaccinations—We Should Rethink the Policy.” Vaccines 9.7 (2021): 693.
[154] https://www.mdpi.com/2076-393X/9/7/729/htm
[155] Ross Lazarus et al., Electronic Support for Public Health–Vaccine Adverse Event Reporting System (ESP:VAERS) (Rockville, MD: The Agency for Healthcare Research and Quality, prepared by Harvard Pilgrim Health Care, Inc., 2010), 6,
[156] Pulla, Priyanka. „What counts as a covid-19 death?.” bmj 370 (2020).
[157] https://harald-walach.de/2021/07/19/impfstudie-kindermaskenstudie-erlauterungen/#more-3080
[158] Słowik, Agnieszka, Ryszard Nowak, and Tadeusz Popiela. „Significant fall in stroke admissions in the Malopolska Voivodeship of Poland during the COVID-19 pandemic.” Neurologia i Neurochirurgia Polska 54.5 (2020): 471-472.
[159] Gobbi, Susanna, et al. „Worsening of preexisting psychiatric conditions during the COVID-19 pandemic.” Frontiers in psychiatry 11 (2020): 1407.
[160] Kompaniyets, Lyudmyla, et al. „Peer Reviewed: Underlying Medical Conditions and Severe Illness Among 540,667 Adults Hospitalized With COVID-19, March 2020–March 2021.” Preventing Chronic Disease 18 (2021).
[161] Ciarleglio, Francesco A., et al. „The negative effects of COVID-19 and national lockdown on emergency surgery morbidity due to delayed access.” World Journal of Emergency Surgery 16.1 (2021): 1-9.
[162] Torre, E. „COVID-19 lockdown increased diabetic mortality, morbidity and costs in Italy.” PharmacoEconomics & Outcomes News 882 (2021): 7-10.
[163] Williams, Sam, et al. „COVID-19 mortalities in England and Wales and the Peltzman offsetting effect.” Applied Economics (2021): 1-17.
[164] Subramanian, S. V., and Akhil Kumar. „Increases in COVID-19 are unrelated to levels of vaccination across 68 countries and 2947 counties in the United States.” European Journal of Epidemiology (2021): 1-4.
[165] https://scholarship.law.stjohns.edu/cgi/viewcontent.cgi?article=1054&context=jcred
[166] Marwick, Charles. „Bayer is forced to release documents over withdrawal of cerivastatin.” BMJ 326.7388 (2003): 518.
[167] https://injurylawyer.com/dangerous-drugs/bextra-lawsuit/
[168] Polack, Fernando P., et al. „Safety and efficacy of the BNT162b2 mRNA Covid-19 vaccine.” New England Journal of Medicine (2020).
[169] Chan, Yi‐Hao, et al. „Asymptomatic COVID‐19: disease tolerance with efficient anti‐viral immunity against SARS‐CoV‐2.” EMBO molecular medicine 13.6 (2021): e14045.
[170] Erol, Adnan. „Possible long-term downsides of antibodies caused by the COVID-19 vaccine.” (2021).
[171] Khamsi, Roxanne. „Rogue antibodies could be driving severe COVID-19.” Nature (2021).
[172] Kilpelainen, Athina, et al. „Highly functional Cellular Immunity in SARS-CoV-2 Non-Seroconvertors is associated with immune protection.” bioRxiv (2021).
[173] Seneff, Stephanie, and Greg Nigh. „Worse Than the Disease? Reviewing Some Possible Unintended Consequences of the mRNA Vaccines Against COVID-19.” International Journal of Vaccine Theory, Practice, and Research 2.1 (2021): 38-79.
[174] Doerfler, Walter. „Adenoviral Vector DNA-and SARS-CoV-2 mRNA-Based Covid-19 Vaccines: Possible Integration into the Human Genome-Are Adenoviral Genes Expressed in Vector-based Vaccines?.” Virus Research 302 (2021): 198466.
[175] Chandramouly, Gurushankar, et al. „Polθ reverse transcribes RNA and promotes RNA-templated DNA repair.” Science Advances 7.24 (2021): eabf1771.
[176] Norman Fenton, Martin Neil, and Scott McLachlan. „Paradoxes in the reporting of Covid19 vaccine effectiveness.” (2021).
[177] Schiaffino, Simone, et al. „Axillary lymphadenopathy at the time of COVID-19 vaccination: ten recommendations from the European Society of Breast Imaging (EUSOBI).” Insights into Imaging 12.1 (2021): 1-7.
[178] Diaz, George A., et al. „Myocarditis and pericarditis after vaccination for COVID-19.” Jama 326.12 (2021): 1210-1212.
[179] https://openvaers.com/covid-data/myo-pericarditis
[180] https://probabilityandlaw.blogspot.com/2021/09/all-cause-mortality-rates-in-england.html
[181] Mawson, Anthony R., et al. „Pilot comparative study on the health of vaccinated and unvaccinated 6-to 12-year-old US children.” J Transl Sci 3.3 (2017): 1-12.
[182] Lyons-Weiler, James, and Paul Thomas. „Relative incidence of office visits and cumulative rates of billed diagnoses along the axis of vaccination.” International journal of environmental research and public health 17.22 (2020): 8674.
[183] Riedel-Baima, Bozena, Roman Zielinski, and Kornelia Polok. „Efficacy and safety parameters of a novel COVID-19 vaccine.” Frontiers in Molecular Immunology 2.1 (2021): 13-15.
[184] Thompson, Mark G., et al. „Effectiveness of Covid-19 vaccines in ambulatory and inpatient care settings.” New England Journal of Medicine 385.15 (2021): 1355-1371.
[185] Krause, Philip R., et al. „Considerations in boosting COVID-19 vaccine immune responses.” The Lancet 398.10308 (2021): 1377-1380.
[186] Kostoff, Ronald N., et al. „Vaccine-and natural infection-induced mechanisms that could modulate vaccine safety.” Toxicology Reports (2020).
[187] Smith, Richard. „Medical journals are an extension of the marketing arm of pharmaceutical companies.” Plos medicine 2.5 (2005): e138.
[188] Wang, Huiru, et al. „A drug candidate for treating adverse reactions caused by pathogenic antibodies inducible by COVID-19 virus and vaccines.” bioRxiv (2021).
[189] Serresse, Laure, et al. „Lifting dyspnoea invisibility: COVID-19 face masks, the experience of breathing discomfort, and improved lung health perception—a French nationwide survey.” European Respiratory Journal (2021).
[190] http://economicsfaq.com/retract-the-lancets-and-who-funded-published-study-on-mask-wearing-criticism-of-physical-distancing-face-masks-and-eye-protection-to-prevent-person-to-person-transmissi/
[191] https://www.theguardian.com/science/2020/jun/14/scientists-report-flaws-in-who-study-on-two-metre-distancing